Czy połączenie kuchni tex-mex i koreańskiej może okazać się sukcesem? Mało tego – już się to stało, a od niedawna restauracja wyspecjalizowana w takim właśnie miksie pojawiła się we Wrocławiu. Sprawdzamy Señor Kimchi!
Señor Kimchi
Hala Świebodzki, ul. Orląt Lwowskich
Podobnie jak wiele innych szalonych gastro pomysłów, tak i K-mex lub też Korean Mex wymyślono w USA. Dokładnie w Kalifornii, gdzie kulturowa mieszanka latynosów i Azjatów stanowi oczywistą oczywistość, niczym brak wyjścia polskich piłkarzy na wszystkich ostatnich piłkarskich turniejach. Tak, tak, wiem. Tym razem wyszli. Wszystko działo się gdzieś w okolicach 2008 roku, kiedy to właściciele food trucka Kogi Korean BBQ postanowili połączyć te dwie jakże różne, a jednak w kilku aspektach podobne kuchnie.
Różnice pojawiają się oczywiście choćby w samym procesie przygotowywania poszczególnych składników. Fermentowane produkty kontra wędzone, ostrość to cecha wspólna obu kuchni, mięsa marynowane i smażone konta długo pieczone. Na pewno można między nimi znaleźć wspólny mianownik, a jest nim wyrazistość. Zarówno tex-mexowe potrawy oraz koreańskie imponują bogactwem smaków, ich różnorodnością oraz ciekawą formą podania. Kiedy więc dodamy jeden do jednego i pomyślimy, że z tego połączenia może wyjść coś niezwykłego, zupełnie nie zdziwi nas, gdy okaże się, iż K-Mex został rozpropagowany w wielu miejscach na świecie. Od teraz także w stolicy Dolnego Śląska.
MIEJSCE
Senor Kimchi zaliczyło swój debiut podczas tegorocznej edycji Gastro Miasto w Browarze Mieszczańskim. To właśnie wtedy właściciele dwóch wrocławskich brandów – Chingu oraz El Gordito skrzyknęli się, aby zrobić coś razem. Przejście od słów do czynów zajęło kilka miesięcy, aż do momentu, gdy na Hali Świebodzki zwolnił się jeden z boksów zajmowany wcześniej przez nieudane projekty pod tytułem Panda Ramen i Fish&Chips od Pandy Ramen.
W ogóle zauważyć można, że po ponad dwóch latach działalności ktoś na Hali w końcu zrozumiał, że aby tworzyć rzeczy naprawdę fajne, należy współpracować z markami przygotowującymi smaczne jedzenie. To nie przypadek, że od debiutu na Hali do tego pory utrzymały się ledwie dwie knajpki, a reszta odeszła w zapomnienie. Może gdyby ktoś wcześniej kierował się nie obsadzaniem kolejnych boksów znajomymi, a po prostu smakiem, do samej Hali zraziłoby się mniej osób. Oddać jednak należy, że Hala zyskuje pod względem poziomu smaków, a co za tym idzie na atrakcyjności. I Senor Kimchi zdaje się być kolejnym pozytywnym światełkiem, dającym nadzieję, że po otwarciu kolejnej części Hali – przejętej od Kolejkowa, poziom jeszcze podskoczy.
MENU
Pierwsza karta Senor Kimchi jest krótka i wydaje się być dość bezpieczna. Mamy tacos, burrito i quesadille, w sumie osiem pojedynczych pozycji. W sam raz na streetfoodowy punkt. Pojawiają się opcje zarówno mięsne, jak i wege. W każdej z nich mieszają się kimchi, bulgogi, kukurydziane placki czy pasta z czarnej fasoli. Jedzmy!
JEDZENIE
Wchodzimy w wersje mięsne, wybierając po jednym tacos, burrito i quesadilli. Najbardziej podchodzi nam smakowo korean style tacos. Trzy sztuki z wołowiną kosztują 38 zł i moja buzia cieszy się na samo wspomnienie o tych kukurydzianych plackach, zawierających dużo dobra. Szarpana wołowina ma ten charakterystyczny mięsny posmak, kimchi wprowadza koreański element i to w dwóch wydaniach – kapusty oraz majonezu. Intrygujące jest to połączenie kojarzącej się z Meksykiem kukurydzy oraz koreańskiego kwasu. Powtórka mile widziana.
Masz ochotę na Kimchito? Ta radosna nazwa to oczywiście burrito zamknięte tym razem w pszennym placku. Mamy do czynienia rzeczywiście z totalnym miksem tex-mexu i koreańskiego jedzenia. Jest wieprzowina gochujang, pasta z czarnej fasoli, ryż, kimchi i kolendra. Jasno trzeba powiedzieć, że tytułowe kimchi dominuje smak pozostałych składników i jeśli ktoś nie przepada za tym specyfikiem, może mieć problem z odbiorem dania. Ja kimchi uwielbiam i dla mnie ten sposób na fuzję Meksyku i Korei stanowi świetne rozwiązanie. Musicie wiedzieć, że Kimchito to solidny zawodnik pod względem rozmiarów i nie musi być łatwo zjeść je w całości.
W przypadku quesadilli raz jeszcze kimchi gra pierwsze skrzypce. Tutaj jednak nie dominuje tak wyraźnie, a całość przyjemnie zgrywa się pod względem obecności różnych tekstur. Chrupiąca tortilla, ciągnący się ser, miękkie kimchi i rozdrobnione mięso. Jest tu właściwie wszystko, czego potrzeba. Uważajcie tylko, bo zjedzenie tej quesadilli bez pobrudzenia się do łatwych nie należy.
PODSUMOWANIE
Jak wyszedł ten mariaż El Gordito i Chingu? Według mnie bardzo przyzwoicie i z dużym potencjałem rozwojowym. Połączenie smaków tak charakternych, wyrazistych, mocnych, wcale nie należy do łatwych zadań. W tym przypadku udało się jednak udźwignąć ciężar oczekiwań i cieszy fakt, że w zalewie dziesiątek nijakich punktów streetfoodowych pojawiła się tak ciekawa opcja. Ja Senor Kimchi kupuję z miejsca i doceniam, bo po debiucie pół roku wcześniej można było mieć jakieś uwagi odnośnie kompozycji smakowych czy formy podania potraw. Obecnie ciężko narzekać, bo K-mex w wykonaniu Senor Kimchi sprawia radość, a to chyba najwyższa forma uznania dla jakiegokolwiek jedzenia.
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage i TikTok. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie
Zobacz rolkę z Senor Kimchi na Instagramie WPK:
Wyświetl ten post na Instagramie