Każde zamknięcie restauracji to dla jej właściciela ogromny cios. Niestety w 2022 roku w samym Wrocławiu zamknęło się ich osiemdziesiąt, a ja postanowiłem przyjrzeć się najgłośniejszym markom, jakie zniknęły w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Co ciekawe, większość z nich łączy jeden fakt – nie świeciły pustkami. Zapraszam na zestawienie najbardziej niespodziewanych i głośnych zamknięć we wrocławskiej gastronomii.
161 otwarć i 80 zamknięć w 2022 roku
osiem misek
Jeśli po siedmiu latach działalności zamyka się restauracja będąca swego rodzaju symbolem ostatniej rewolucji gastronomicznej w mieście, to duży cios. Zamknięcie misek stało się sporym i przykrym wydarzenie chyba nawet nie tylko w lokalnym wydaniu, bo fani bułek bao z szarpaną wieprzowiną rozsiani byli po całym kraju. W kuluarach mówiło się o tym od jakiegoś czasu, ale przyznam, że nie chciałem dowierzać. No bo jak to – osiem misek miałoby się zamknąć? Niestety, najgorsze scenariusze okazały się prawdą.
Najpierw zniknął kultowy truck z ulicy Borowskiej, na koniec roku jeszcze dzieła zniszczenia dokończył lokal na Włodkowica. Z perspektywy czasu, na spokojnie, muszę chyba to powiedzieć głośno – osiem misek okazało się być nie tyle jednym z najbardziej zmarnowanych, co bardziej niewykorzystanych potencjałów rozwojowych w naszej gastronomii. W pierwszych dwóch-trzech latach hype na osiem misek był taki, że właściciele na luzie mogli otwierać jeden lokal za drugim i wszystko by grało. Szkoda. Bardzo mi przykro z powodu tego zamknięcia i już mocno tęsknię za bułą z szarpaną.
District saigon
Kolejne miejsce, o którym od jakiegoś czasu mówiło się, że zamknięcie jest nieuniknione. To kolejny przykład potwierdzający, że Wrocław chyba nie jest gotowy na przyjęcie ciekawych, oryginalnych, autentycznych kuchni z każdego zakątka świata. Kiedy nie mieliśmy prawdziwie wietnamskiej restauracji, co chwilę otrzymywałem pytania – kiedy w końcu ktoś otworzy wietnamską knajpkę?! Kiedy już się otworzyła, prawdziwe tłumy widywałem jedynie na początku i w weekendy, a w tygodniu raczej nie wyglądało to za ciekawie. Dziwne to, bo jedzenie było smaczne, momentami genialne i nie do końca potrafię sprecyzować – co poszło nie tak… Poza wysokimi kosztami lokalu oczywiście i całą sytuacją w kraju.
Green bus
Zamknięcie Green busa odbiło się sporym echem w całym kraju ze względu na wystąpienie właściciela w ogólnopolskich mediach z dość przejmującym apelem na temat sytuacji, w jakiej znajdują się osoby prowadzące działalność gastronomiczną w Polsce. Pomimo kilkuletniego doświadczenia, sporej ilości klientów, niezłej lokalizacji, nie udało się uratować wegańskiej miejscówki, a obecnie w tym punkcie mieści się już coś zupełnie innego.
Nadodrze cafe resto bar
Może Nadodrze nie należało do czołówki najbardziej popularnych restauracji w mieście, ale miało swój określony klimat i na pewno grono fanów. Bliskość Wyspy Słodowej sprawiała, że wygłodniałe po spacerze rodzinki chętnie gościły się na ich sporym ogrodzie. Za każdym razem, kiedy zamyka się restauracja z kilkuletnim doświadczeniem, zastanawiam się – ale jak to?! W przypadku Nadodrza istnieje drugie tło całej sytuacji, ponieważ w miejscu, gdzie mieściła się restauracja rozpoczyna się poważny remont i budowa podziemnego parkingu. Podobno jest szansa na reaktywację, za co mocno trzymam kciuki.
Chlebusik
Na początku pandemii właściciel piekarni NieInna wrzucił na warsztat temat mobilnych piekarni, rozwożących świeże pieczywo po wrocławskich osiedlach. Prawdopodobnie nikt nie spodziewał się gigantycznego sukcesu i popularności, jaką cieszył się Chlebusik. Rozrastający się z tygodnia na tydzień Chlebusik, z coraz większą ilością samochodów z charakterystycznym logo, stał się symbolem pomysłowości w popandemicznym gadtro. Nagle w sierpniu gruchnęła informacja o możliwości przejęcia biznesu i zakończeniu działalności. Do chwili obecnej Chlebusik nie został reaktywowany i mam przeczucie, że nie nastąpi to szybko.
Yemse2
Pamiętam ciągłe pytania do właścicieli Yemsetu sprzed lat – kiedy otworzycie w innym punkcie, bo nie mamy czasu przyjeżdżać na Karłowice? No więc tuż przed pandemią otworzyło się na Krzykach Yemse2. Trzeba przyznać, że sama lokalizacja – choć na rzeczonych Krzykach – to jednak dość ciężka, schowana i z dala od ruchu. Pomimo dobrej historii i grona wielbicieli zarówno sushi, jak i ramenu, Yemse2 się zamknęło, a ta sama ekipa – z powodzeniem – weszła w projekt Yatta Ramen i prawdopodobnie każdemu ta zmiana wyjdzie na dobre. Poza osobami, które ponownie na sushi będą musiały udać się na Karłowice.
Restauracja Cesarsko Królewska
Gdyby spytać losowo spotkanego mieszkańca stolicy Dolnego Śląska o to, czy jadł kiedykolwiek w restauracji Cesarsko Królewskiej na Rynku, w 99 na 100 przypadków padłaby odpowiedź negatywna. Co to za głośne zamknięcie, powiecie. Zgoda – z punktu widzenia osób poszukujących raczej nowoczesnego wcielenia gastronomii, to zamknięcie nic nie znaczy. Jednak kiedy zastanowimy się nad tym mocniej, dojdziemy do wniosku, że ta likwidacja ukazuje w szerszym ujęciu pewien proces postępujący w branży. CK to w końcu restauracja z niemal dwudziestoletnią historią, będąca przedstawicielem starej szkoły rynkowego gastro. Szkoły, która mówi – Rynek rządzi się swoimi prawami, nie ma sensu nic zmieniać. W sezonie zarobimy na turystach, zimę jakoś przeżyjemy. No niestety. Czasy się zmieniają i jeśli nie robisz ruchów, które mogą ci pomóc w zdobywaniu nowych klientów, zostajesz z tyłu. Zamknięcie CK oznacza, że na płycie wrocławskiego Rynku pozostały już ostatnie, pojedyncze bastiony wierne tej nauce. Zobaczymy jak długo.
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage i TikTok. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie
Chlebusik symbolem pomyslowości? Hmmmm.. kosmiczne ceny, nie mające uzasadnienia w jakości pieczywa, parkowanie w sposób utrudniający ruch pieszy, niezbyt uczciwa konkurencja z lokalnymi podmiotami. Mi to raczej pachniało cebulą i latami 90 niż rzetelnym gastro biznesem.