fbpx
15.8 C
Wrocław
piątek, 29 marca, 2024

Kraftowy kebab – ściema czy pozytywny trend?

Czy kebab może być kraftowy i czy dzięki tej nazwie z automatu staje się lepszy? Postanowiłem sprawdzić tę zależność, pobawić się trochę we wróżbitę i przewidzieć czy nadchodzi właśnie nowa era jakościowych kebabów oraz zbadać czym jest kraftowy kebab.

Przez ostatnie lata pojęcia kraftu w odniesieniu do gastronomii używało się głównie w temacie piwa. Piwny kraft zdobył swoją popularność, a jego wyższość jakościową nad koncernowymi, masowymi produktami piwnymi udało się udowodnić i ustabilizować na rynku. Piwna rewolucja przyniosła dużo dobrego, choć oczywiście w tym piwnym krafciku znaleźć można sporo przykładów podmiotów nieudolnie próbujących załapać się do pociągu z napisem kraft.

W internetowych dyskusjach czasami pojawia się także pojęcie kraftowego burgera, ale to raczej okazjonalnie. Częściej zdarza się – także ja opisuję to w ten sposób – mówić o rzemieślniczych piekarniach. Nie słyszałem natomiast o kraftowej stekowni, restauracji z makaronem czy śniadaniami. Na to wszystko w 2022 roku objawił się kraftowy kebab.

Zacznijmy jednak od tego, czym ów kraft jest. Słownik języka polskiego PWN nie umieszcza w swoich zbiorach podobnego hasła. Według internetowego słownika języka polskiego:

1. rzemiosło zajmujące się produkcją piwa rzemieślniczego;
2. mały browar produkujący piwo rzemieślnicze

Nawiązanie do piwa jest oczywiste. Co wyczytać możemy z angielskiej definicji słowa CRAFT w Cambridge dictionary?

skill and experience, especially in relation to making objects; a job or activity that needs skill and experience, or something produced using skill

Przyjęło się, że synonimem dla słowa kraft w polskim ujęciu jest rzemiosło. Co więc o rzemiośle mówią nam słowniki?

1. drobna wytwórczość obejmująca wykonywanie i naprawianie przedmiotów użytkowych ręcznie lub prostymi narzędziami
2. umiejętność wykonywania takich przedmiotów
3. w odniesieniu do dziedzin sztuki: opanowanie techniki, warsztat twórczy

Gdybym samodzielnie miał stworzyć słownikową definicję kraftu, pokusiłbym się o coś w stylu:

KRAFT: umiejętność tworzenia produktu w sposób odrębny od produkcji przemysłowej, przy jednoczesnym zachowaniu dbałości o jakość używanego tworzywa i przestrzegania dobrych praktyk, a także postępowość w działaniu

Rozwijając nieco moje rozumienie kraftowości produktu. Uważam, że spłycenie kraftu jedynie do własnoręcznego przygotowania danego produktu, zakłamuje obraz i prowadzi do nadużywania tego pojęcia. Wtedy kraftem moglibyśmy nazywać niemalże każdego, kto po prostu samodzielnie składa – pozostając w gastronomicznym światku – zapiekanki, knysze, burgery czy nawet zalewając frytki z mrożonki samodzielnie przygotowanym sosem. Chyba nie tędy droga, prawda? Moje pojmowanie kraftu to przede wszystkim dbałość o niestosowanie praktyk widywanych w dużym przemyśle, w sieciach – choć tutaj akurat są elementy, na których warto się wzorować, a nade wszystko – dbałość o odpowiedni poziom używanego produktu.

CZY NABICIE MIĘSA TO JUŻ KRAFT?

Idąc w stronę kebabu – bo czyż kraftowym można nazwać mięso, które zostało samodzielnie nabite na pal przez właściciela, ale pochodzi z przemysłowej produkcji, gdzie nie zostały zachowane jakiekolwiek zasady etyczne i jakościowe? Wedle słownika, tak. Wsamo  moim mniemaniu, to duże nadużycie.

Wszystko rozpoczęło się od lubelskiej kebabowni PiriPiri, która głównie przy pomocy dość agresywnego i skutecznego na pewno marketingu TikTokowego, przemyciła i właściwie zakorzeniła w wielu umysłach kebabożerców pojęcie o kraftowości kebabu. Filmiki pokazujące proces samodzielnego nabijania mięsa robiły wrażenie, a PiriPiri na tyle wypromowało się w social mediach, że kolejne lokale zapragnęły pójść za przykładem, tworząc swoje kraftowe kebaby. Tym samym produkt znany dotychczas głównie jako tani fastfood z wątpliwej jakości produktem przeistoczył się na naszych oczach w fastfood premium. No właśnie, czy na pewno premium?

KEBAB PREMIUM?

Jak pisałem wyżej – ograniczenie się w tej kraftowości jedynie do samego nabicia mięsa na grillowy pal, trochę zamazuje obraz tego, czym ów kraft być powinien. Z racji tego, że w Lublinie mamy przyjaciół i regularnie tam bywamy, podczas jednej z wizyt odwiedziliśmy PiriPiri. Na gorąco pisałem tak:

Po czwarte – mięso. Rzeczywiście nie jest to mielonka znana z Selgrosa, mięso pachnie, ma sporo tłuszczyku i jest soczyste. Czy powala na kolana? No niespecjalnie, ale w końcu to kebs. W ogóle takie miejsca maja od początku kłopot z tym, żeby przeskoczyć legendę tanich, takich samych wszędzie kebabów. Różnica między tamtymi a tym nie jest aż tak wielka, jak pomiędzy koncernowym piwem a najlepszym kraftem. Dostajemy coś innego, robionego samodzielnie, ale nie szokująco pysznego. Bardziej chodzi o sam fakt, że ktoś się za to zabrał.

KRAFTOWY KEBAB WE WROCŁAWIU

W międzyczasie we Wrocławiu pojawiały się kolejne miejscówki dość głośno trąbiące o kraftowości swojego kebabu. Nie omieszkałem spróbować, aby przekonać się czy to faktycznie nowe kebabowe otwarcie, czy trochę pudrowanie rzeczywistości. Gdzie zjeść kraftowego kebaba we Wrocławiu?

  • Czarna cebula, ul. Partyzantów 14 b
  • Kebsownia, ul. Wrocławska 1, Smolec
  • Po prostu kebab, ul. Północna 1

Obadałem każde z tych miejsc. Czarna cebula zakupuje mięso wołowo-baranie od wspomnianego PiriPiri, Kebsownia chwali się swoim mięsem, podobnie jak Po Prostu kebab, który we Wrocławiu otworzył swój drugi po Radomiu lokal. Ruszamy!

Czarna cebula zanotowała ciekawe wejście do Wrocławia, oferując na samym początku bułki z mięsem wzorowane na berlińskim Mustafie. I według mnie to był najlepszy moment w historii Czarnej cebuli. Świeżość, oryginalność, mięso kupne, dostępne z szerokiej dystrybucji, ale pasujące do całości. W międzyczasie pojawiło się mięso z PiriPiri, które rzeczywiście smakuje trochę inaczej od słynnej kuli mocy dostępnej w każdym Selgrosie. Smakuje inaczej, kiedy je się samo mięso. W momencie zalania go ostrym czy czosnkowym, a nawet jednym z ciekawych autorskich sosów, cała magia smakowa umyka.

Kebsownia: „nasz kebab robimy w 100% z mięsa drobiowego, bez dodatku wypełniaczy. Do mięsa używamy autorskiej mieszanki przypraw, sosy robimy według własnej receptury”. Super, poczułem się zachęcony. Na testy wziąłem trzy pozycje – tortillę, box i bułkę. Na plus ceny, oscylujące od 17 do 21 zł za dużą porcję. To wyróżnik spośród opisywanych tu miejsc, ponieważ rzeczywiście pojęcie kraftu podnosi zwyczajowo cenę o kilkadziesiąt procent. Niestety, kraftowość w tym wydaniu kończy się na etapie opisu. Pierwsze i najważniejsze – trafiliśmy na moment, w którym ruch prawdopodobnie nie był wielki, przez co otrzymane mięso okazało się wysuszone. Po drugie – oryginalność smakowa kończy się również na etapie opisu. Parafrazując klasyka: gdybym chciał zjeść suche mięso z sałatą lodową, zamówiłbym suche mięso z sałatą lodową. Może to ja coś robię nie tak, ale jeśli znacie sposób, aby zalane sosem mięso – kraftowe lub nie, pozwalało na wyodrębnienie niuansów smakowych, będę wdzięczny. Mogę założyć się o dużą butlę drogocennego trunku, że kładąc obok siebie kubełki z kraftowym mięsem z Kebsowni i budki z sieciowym kebabem znajdującym się nieopodal, mielibyście problem ze znalezieniem różnic.

Wokół otwarcia Po prostu Kebab na Maślicach wytworzył się największy szum. Przyznam, że nie znałem tej marki wcześniej, ale kebabowa brać śledząca dokładnie ten rynek, szybko podchwyciła temat i zalała moją skrzynkę wiadomościami o otwarciu „sztosu”. Tak, dobrze czytacie. Pojechałem więc ze swojego zakrzowskiego końca świata na maślicki koniec świata, aby rozpłynąć się nad sztosowością kraftowego kebsa rodem z Radomia. Myślę, że w tym wypadku pojęcie końca świata ma niezłe zastosowanie. Nie o tym, nie o tym jednak.

Każdego dnia na ulicy Północnej zjeść można dwa rodzaje nabijanego na miejscu mięsa. Czasami jest to wołowina, czasami kurczak, perliczka czy baranina. Ja trafiłem na baraninę właśnie oraz kurczaka. Zjadłem oba rodzaje w dwóch różnych wydaniach. Kurczak na talerzu, znaczy się papierowym talerzyku, polany sosem z kolendrą, z frytkami i garniszem z sałaty lodowej i pomidora. No do jasnej cholery, chce mi się krzyknąć, kiedy patrzę na to foto! Czy wy ludzie nie macie Instagrama, nie widzicie jak robi się takie rzeczy na świecie? Czy naprawdę trzeba to podawać w tak brutalny sposób? Nie kumam, no nie kumam. Kiedy myślę sobie o początkach piwnego kraftu, faktycznie bywało tam sporo partyzantki. Pamiętam jednak, że każdemu z nowych browarów zależało na wyróżnieniu się nie tylko ze względu na „robienie kraftu”, ale i pod względem smakowym czy wizualnym. Niejednokrotnie nazwy czy wizualna strona etykiet zaskakiwały, szokowały, intrygowały.

Tutaj mamy papierowy talerz, przesolone mięso z kurczaka zalane sosem, słabe fryty z mrożonki i ten nieszczęsny, blady pomidor. Sorry, to mi się nie skleja w całość. Lepiej jest w przypadku baraniny. Podana w bułce maślanej, przypominającej te burgerowe, rzeczywiście stanowi coś realnie kraftowego w moim mniemaniu. Nie dość, że mięso jest nabijane na miejscu, to jeszcze smakuje totalnie inaczej, aniżeli wszystkie inne pseudo baranie kebaby jakich próbowałem w kraju. Mięso ma swoją wyczuwalną strukturę, smak jest wyrazisty, ale nienachalnie barani. Tutaj zostawiam dużego plusa, choć oczywiście można jeszcze popracować nad formą dodatków, aby ta baranina grała w drużynie smakowej strzelającej do jednej bramki. Ogólnie Po Prostu kebab prezentuje się chyba najciekawiej z całego zestawienia. Różne rodzaje mięs intrygują, choć dodatki do poprawy.

TO NIE SĄ NOWE RZECZY

Przyznam, że z uśmiechem na ustach czytam wszystkie teksty promocyjne nowofalowych kebsów, krzyczących:

  • pierwszy kraftowy kebab we Wrocławiu
  • jako pierwsi używamy nabijanego przez siebie mięsa
  • nie używamy kul mocy

Wszystko fajnie, ale w samym Wrocławiu od jakichś dwudziestu lat działa Petra i Sawara. Według współcześnie promowanych trendów Petrę należy uznać za pramatkę wszystkich kraftowych kebabów w Polsce, a przynajmniej we Wrocławiu. Warto zdać sobie sprawę z tego, że to właśnie oni wpadli na jakże szokujący pomysł, że skoro chce się sprzedawać w lokalu mięso, warto je samodzielnie przygotować. Tak, tak.

Nagle w 2022 czy 2023 roku zostajemy zarzuceni hasłami o samodzielnym nabijaniu mięsa w lokalu z kebabem. To jakbyśmy mieli z wielkim zaskoczeniem przyjmować informację, że w piekarni samodzielnie pieką chleb, a w restauracji smażą jajecznicę. Halo, ziemia! Ja rozumiem, że w obecnym świecie każdy element życia ulega uproszczeniu, ale nie róbmy sobie jaj. Nie dorabiajmy dodatkowej historii do sytuacji, które powinny być normą. Owszem, świat kebabowy przez lata stał się swego rodzaju gastro patolką, na którą wszyscy patrzyli z uśmieszkiem i ewentualnie zjadali rollo na szybko w budce na osiedlu. Nikt nie traktował poważnie tej gastro odnogi, a używanie tak zwanych kul mocy – a więc mrożonych gotowców dostępnych za grosze w każdej gastronomicznej hurtowni, zostało uznane za oczywistość. Nie zmienia to faktu, że samodzielne nabicie i zamarynowanie mięsa w barze sprzedającym mięso powinno być normą, a nie wyjątkiem.

POZYTYWNY TREND, ALE DO DOPRACOWANIA

Żeby nie było, że jestem przeciwnikiem tych – nazwijmy to – nowofalowych kebsów. Jestem jak najbardziej za. Natomiast po przetestowaniu kilku z nich dochodzę do wniosku, że będą mierzyć się z następującymi problemami:

  • stosunkowo wysoką ceną, a wiadomo – Polak za kebsa dużo płacić nie chce
  • momentami niezauważalną różnicą smaku pomiędzy kraftowym a ogólnie znanym kebabem z mrożonej kuli mocy
  • brakiem oryginalności i ogólnym podobieństwem do kebabów spotykanych na każdym rogu

Tu dochodzimy do paradoksu, bo samo przygotowanie mięsa wiąże się z wyższymi jego kosztami, a niekoniecznie musi przełożyć się na większą popularność w dłuższej perspektywie. W świadomości ludzi to w dalszym ciągu tylko kebab. Koszt tzw. kuli mocy to około 16-18 zł za kilogram. Jeśli chcesz kupić mięso z PiriPiri, będzie cię to kosztowało 30 zł za kilogram. Mało tego, część tych kraftowych z nazwy kebabów posiada w składzie uzupełniacze znane z produkcji masowej. Najczęściej jest to na przykład semolina.

Sporym zagrożeniem jest dla mnie również samo nadużywanie pojęcia Kraftowy kebab. Wyciszyłem już jeden z TikTokowych profili, bo natężenie tego określenia przebiło wszelkie pomiary żenadometru. Oczywiście rozumiem, że to promocja na zasadzie – Shopipipipipipipipoii, ale podziękuję. Ponownie nawiążę do piwnego rzemiosła, bo temat znam bardzo dobrze, a samej piwnej rewolucji towarzyszę od samego początku i doskonale pamiętam pojawiające się w hurtowych ilościach przytyki dotyczące kraftowości piwa. Wymysły, wynalazki, itp. Jak przy każdej tego typu sytuacji do dyskusji wchodziły także próby udowadniania swojej wyższości nad innymi ze względu na picie tego „lepszego” piwa. Powolutku wchodzimy w ten sam klimat z kebabami: a ty co, ciągle kule mocy jesz?”. Byli fanboje piwnego kraftu, są fanboje kraftu kebabowego.

To raczej nie jest specjalnie dobry kierunek. Walczyć należy jakością, pomysłowością podczas podawania potraw, nowymi smakami, szukaniem inspiracji, a nie udowadnianiem wyższości nad ludźmi jedzącymi coś innego. Tym bardziej jak mówię – na ten moment różnica smakowa pomiędzy próbowanymi przeze mnie kebabami kraftowymi a takimi przeciętniakami z przyczep ustawionych na lidlowych parkingach, nie jest gigantyczna. Momentami tej różnicy nie odczuwam. Samo samodzielne nabijanie mięsa nie robi różnicy. Do tego trzeba jednak wysilić się nieco bardziej. Choć w dalszym ciągu pamiętam o samodzielnym przygotowywaniu czy przyprawianiu mięsa, co dla mnie jest elementem niezwykle ważnym z perspektywy osoby opisującej restauracje. Niekoniecznie te same wartości muszą prezentować jednak ludzie chcący zjeść po prostu coś na szybko.

Doceniam, że ktoś z prostej potrawy fastfoodowej chce zrobić produkt bardziej przystępny dla osób, którym mocniej zależy na tym, co jedzą. Aby jednak nie wylać dziecka (kebsa) z kąpielą, wypada zadbać o kilka kwestii. Z jednej strony odpowiednią edukację i komunikację – bo mało kto na dobre zastanawia się czymże to kraftowe mięso jest. Czy jest ono faktycznie lepszej jakości, a może jego jakość jest średnia i do stworzenia używa się najtańszego mięsa? Czy forma podania kebabu jest atrakcyjna, oryginalna i nie nawiązuje do tej klasyki spotykanej na każdym rogu? Zasypanie fajnie doprawionego mięsa kapustą i marchewką nie sprawi, że coś jest ciekawe.

Nie chciałbym zostać odebrany jako naczelny hejter kraftowości kebabu. Chciałbym jednak, aby ten tekst dał jakieś pole do refleksji każdemu, kto tworzy miejsce z podobnym produktem. Każda rewolucja kulinarna niesie w sobie znamiona partyzantki oraz pochłania ofiary. Nie inaczej będzie w tym przypadku a na rynku utrzymają się najlepsi. Najlepsi to znaczy niekoniecznie ci robiący totalnie genialne jedzenie. Najlepsi to ci w najlepszy sposób odnajdujący się w bezwzględnym świecie biznesowym. Ten biznes charakteryzuje się szybkim przemijaniem wszelkiego rodzaju mód i trendów. Po pierwszym rzucie popularności kraftowych kebabów przyjdzie chwila znudzenia ze strony klientów, a to z kilku względów. Rynek nasyci się mocno podobnymi projektami. Po drugie – klienci zapragną nowych bodźców, co należy do standardowych procesów zachodzących przy podobnych popularnych w gastronomii tematach. Jeśli mogę coś doradzić kebabowym kraftowcom – mniej czasu poświęcajcie na przemycaniu wszędzie swojej kraftowości, a więcej na udowodnieniu jej na talerzu.

Dajcie znać w jaki sposób definiujecie pojęcie kraftu i czy kebaby kraftowe mają szansę zaistnieć w Polsce na dłużej.

Total 127 Votes
31

Napisz w jaki sposób możemy poprawić ten wpis

+ = Verify Human or Spambot ?

Komentarze

komentarze

Podobne artykuły

10 KOMENTARZE

  1. Bardzo trafny komentarz i opinia. Przesyt słowa kraftowy jest straszny. W tym przypadku słowo kraftowy próbuje zastąpić świeży czy ręcznie robiony, podczas gdy tak jak wspomniałeś to słowo powinno być zarezerwowane do bardziej wysublimowanej produkcji czegoś, przygotowania czegoś w sposób unikalny. Trochę to wygląda jakby ktoś chciał napchać sobie portfel pod przykrywką kraftowosci, bo oczywiście kraftowy kebab to od razu cena 30% w górę, a w wielu miejscach po prostu oznacza to świeże samemu przygotowane mięso, co de facto powinno być obowiązkiem w każdej restauracji czy barze.

  2. Brawo za celna opinie. Momentami zabawna staje sie ta otoczka wokol 'kraftowego’ kebabu po ktorego watahy wiernych uczestnicza w pielgrzymkach na koniec Wroclawia i stoja w kilumetrowych kolejkach. Cala magia polskich 'kraftowych’ kebabow szybko znika kiedy spotkaja sie z kraftowa polska gorzka salata i zostana zalane kraftowym, wyzerajacym kubki smakowe chamskim sosem. Wszystkie polskie kraftowe kebabownie chwalace sie wielkimi dzidami kraftowego miesa zapominaja o tym ze kebab to przede wszystkim nie tylko mieso. To nie przez wielkie nabite pale 'rzemieslniczego’ miesa berlinskie kebabownie weszly do kanonu dobrego i smacznego street foodu, tylko przez swiezosc i odpowiedni balans. Przez dodanie miety, przez skropienie wszystkiego cytryna, przez nienachalna ilosc dodatkow, sos podbijajacy a nie zabijajacy smak, przez dobra bulke. U nas, jak to u nas takie szczegoly nie maja znaczenia, waze zeby reklamowac olbrzymie pale miecha, reszta to tam ****. A i tak setki Wroclawian otaczac bedzie to miejsca religia. Jestesmy sto lat za cywilizacja nawet w kwestii prostego kebabu.

  3. Już nie chodzi o hipsterską nowomowę i nazewnictwo. Drzewiej, kebaby były właśnie robione przez właścicieli, to były piękne czasy, różnorodność, każdy kebab smakował inaczej. Obecnie wszystko z hurtowni od mięsa, przez bułki po sosy.

  4. Petrę mam na równi w pamięci z Samosem na al. Pracy. A najwczesniej w pamięci mam mc falafel gdzie między wykładami chodziło się jeść 🙂 Mam takie samo wrażenie, a raczej ździwienie odnośnie tej ogłaszanej nowości w postaci kraftowości w kebebach, ponieważ we Wrocławiu od bardzo dawna istnieja lokale, które serwują mięso przygotowywane i nabijane na miejscu. Wprawdzie to zawsze był kurczak ale jednak. Jako, ze mieszkam na końcu świata zwanym Maślice, które sa pustynią gastronomiczną, z niecierpiwością czekałem na Po prostu kebab. Niestety zawód był równie wielki jak nadzieja związana z tym kebsem. Trafiłem gdy była wieprzowina. Mięso niestety przesolone na maksa. Wrażenie jakby je peklowali solą aby wytrzymało długo, bardzo długo. Mięso suche. Powiedziałbym, że suchość biła się z przesoleniem o palmę pierwszeństwa 🙂 Zestaw, który z nazwy jest mega, w rzeczywistości okazał się pomiędzy małym, a dużym w Samosie czy Petrze. Patrząc po zdjęciu, które wrzuciłeś to u mnie sosu było tyle co nic, a sałatka to kilka suchych liści i kawałek zielonego pomidora. Najlepsze ze zestawu były frytki. Troche lepiej wypadł lawasz, bo tam suchość mięsa zneutralizowały soki z warzyw. Niestety sosu dalej mało i słone mięso czuć. Do tego czas oczekiwania 40 minut, cena kosmiczna jak na ilośc i jakość. Najlepsze, że gdy kończyłem jeść o 18:10 to nowi klienci otrzymywali infomrmację, że mięso się skończyło. W związku z tym godziny otwarcia to żart. Czasem otworzą wczesniej, czasem później. Czasem zamkna wcześnej, czasem później. Wole dojeżdżać z mojego końca świata do Samosa, gdzie jest mój ulubiony sos musztardowy 🙂

  5. Oj kiedyś czarna cebula to był sztosik. Fajne opcje smakowe, smażone warzywa i jakieś takie dobre frytki… raz byliśmy w nowej lokalizacji i nigdy więcej. Kebs za 40+ to faktycznie jakiejś jakości można oczekiwać a tu takie coś. Te mięso, niby kraftowe, też właśnie nam uciekło

  6. Po prostu Kebab to syf straszny. Przerost formy nad treścią. Trzeba poczytać opinie na ich temat by się o tym przekonać.

  7. Doprawienie mięsa według własnego uznania,nie czyni go kraftowym. Próbowałem piri piri i czterech liter nie urywa. Oprócz agresywnego marketingu , kompletnie nic ich nie wyróżnia na rymku

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Polub nas na

103,169FaniLubię
42,400ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
100ObserwującyObserwuj
1,420SubskrybującySubskrybuj
Agencja Wrocławska

Ostatnie artykuły