fbpx
17.1 C
Wrocław
sobota, 30 września, 2023

pan.pot ponownie otwarty! Jedyny malatang we Wrocławiu

Po trzyletniej przerwie ponownie otworzył się pan.pot. Restauracja specjalizująca się w chińskim malatang zamknęła się w 2020 roku tuż po wybuchu pandemii koronawirusa. Od ósmego września pan.pot działa ponownie, tym razem w lokalu przy ul. św.Mikołaja.

Gdzie? św. Mikołaja 13

FB

MIEJSCE

Niegdyś działał tu Shrimp House, później koncept tych samych właścicieli Yakitori, a ostatnio Izakaya Ramen. Dużo Azji po drodze, sporo niepowodzeń, ale sam lokal jest dość ciężki do prowadzenia gastronomii nie tylko ze względu na jego niewielki rozmiar, ale i choćby brak toalety. Pan.pot zagospodarował go bardzo sprawnie, ustawiając ladę z produktami po prawej stronie pomieszczenia, zostawiając sporo miejsca do siedzenia. Na zewnątrz znajduje się jeszcze ogródek.

JEDZENIE

Czym w ogóle jest pan.pot? To koncept wzorowany na chińskim ulicznym sposobie komponowania potraw malatang. Malatang wywodzi się z Syczuanu i w pewnym sensie przypomina mocniej rozpowszechniony w świecie hot pot. Cała zabawa polega na tym, że samodzielnie możecie skomponować swoją potrawę. 

Ze wspomnianej powyżej lady, na której znajduje się kilkadziesiąt różnych miseczek z dodatkami, wybieracie te najbardziej Wam pasujące. Są grzyby, warzywa, pierożki, różne rodzaje mięsa, noodle. Koszt 100 gramów dodatków to 10,99 zł, a po samodzielnym nałożeniu wszystkiego do miski, całość jest ważona. Kolejnym krokiem, jaki następuje już przy kasie, jest wybór odpowiedniego wywaru. Do wyboru macie ich kilka, zarówno w wersji mięsnej, jak i wegańskiej. Jest wywar tajski, kantoński czy najostrzejszy syczuański.

Wybieram ten ostatni, za pomocą szczypiec do miseczki dorzucam kolejne dodatki i płacę. W sumie 29,45 zł za tę wielką miskę. Trzeba przyznać, że to bardzo uczciwa kwota, bo przejedzenie całej wielkiej michy do łatwych zadań nie należy.  

Proces gotowania zawartości miski w bulionie trwa kilka minut, po czym brzęczek jaki otrzymujemy po zapłaceniu, daje znak o konieczności odebrania zamówienia. Po lewej stronie od wejścia, na ścianie znajduje się mini przybornik z przyprawami, sosami, orzeszkami i ziołami, które można dorzucić jeszcze do swojej aromatycznej michy.

Co trafiło do mojej miski? Pak choi, makaron ryżowy, mini kukurydza, kolendra, pierożki wege, mięsne, a także grzyby. Sporo tego, niemal 270 gramów dodatków zalanych gigantyczną porcją ostrego wywaru. Nie, nie ostrego. Piekielnie ostrego, więc jeśli lubujecie się w smakach wypalających mocno przełyk, to opcja dla Was. Solidna porcja pieprzu syczuańskiego mocno daje się we znaki.

PODSUMOWANIE

Jak smakuje taki rodzaj zupy w wykonaniu pan.pot? Ta wersja wypada bardzo udanie. W ramach mega dużej porcji otrzymujecie wyrazisty wywar, świeże składniki warzywne czy dodające kolorytu pierożki. Według mnie to bardzo dobre info, że podobny koncept powrócił na wrocławskie ulice. Podczas zamawiania otrzymujecie dowolność wyboru dodatków i wywaru, możecie samodzielnie skomponować ulubione, najlepiej Wam pasujące składniki i w sensownej cenie zjeść bardzo sycący obiad. 

W całym zalewie nudnych do bólu restauracyjek otwieranych w stolicy Dolnego Śląska, pan.pot jawi się jako nadzieja na mocniejsze otwarcie się miejscowych przedsiębiorców z rynku gastronomicznego na inne formy smaków rodem z różnych regionów Azji, niż tylko Pol-Viet znany z osiedlowych budek w kolorze czerwonym. Taki powrót należy zaliczyć zdecydowanie na plus. 

Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage i TikTok. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie