Gdzie zjeść ukraińskie jedzenie we Wrocławiu? Restauracji i barów otwieranych przez naszych wschodnich sąsiadów w stolicy Dolnego Śląska jest sporo, ale większość obraca się wokół podobnego menu i smaków. NAI.bistro na Bulwarze Staromiejskim ma szansę odwrócić ten trend. Czy się uda?
Gdzie? pl. Jana Pawła II 16
MIEJSCE
NAI.bistro to ukraińska sieć restauracji założona przez szefa kuchni Volodymira Yaroslavskiyego. W planach pojawia się mowa o otwarciu nawet 100 franczyzowych restauracji spod brandu NAI w 30 różnych krajach na świecie, w tym takich miastach, jak Praga czy Nowy Jork. W każdym razie jedna z pierwszych otworzyła się we Wrocławiu, w dodatku w bardzo malowniczych okolicznościach przyrody. Bulwar Staromiejski powstał w ramach całkowitej rewitalizacji dawnego szpitala przy Jana Pawła II, a poza częścią mieszkalną, charakter miejsca tworzyć mają właśnie usługi. Głównie te gastronomiczne. Póki co niespecjalnie te pomysły nie wypaliły, ale start restauracji NAI ma być rozpoczęciem ekspansji gastronomii do tej lokalizacji.
MENU
Dochodzimy do clou, bo menu ani trochę nie przypomina tego znanego ze wspomnianych na wstępie barów. To raczej karta wędrująca w stronę nowoczesnej odsłony bistronomii z wyraźnie ukraińskimi wpływami. Te ukraińskie wtręty zauważalne są od pierwszego momentu po przekroczeniu progu wejściowego. Wnętrze urządzono z jednej strony skromnie, elegancko, ale niewątpliwie w nawiązaniu do – tak mi się przynajmniej kojarzy – ludowego wystroju domostw.
Kartę podzielono na cztery działy – przystawki „aby rozpieścić swoje kubki smakowe”, pierwsze dania „doprawione odwagą, pieprzem i miłością”, dania główne „szybszy sposób na zakochanie się w ukraińskiej kuchni” oraz desery „słodkie i przyjemne”. Te dopiski w cudzysłowie pochodzą z drukowanego w restauracji menu. I teraz tak – nie jest to Ukraina, o jakiej myślimy w pierwszej chwili, znając ją z barów istniejących we Wrocławiu od kilku lat. Jak rozumiem, to raczej myślenie na zasadzie – kuchnia ukraińska to ta tworzona przez Ukraińców, a niekoniecznie powstająca przy użyciu tamtejszej tradycji czy produktów.
JEDZENIE
Zjedzmy, spróbujmy. Na sam początek do stołu podano tatar (60 zł) wołowy z fermentowanym bzem. O panie, toż to mocny zawodnik w zestawieniu tych najlepszych we Wrocławiu. Jest odpowiednio chłodny, mięso skrojone, aksamitne, mięciutkie, a przy tym lekko zakwaszone i cierpkie za sprawą bzu. Dobre, dobre.
Niestety podczas naszej wizyty nie było barszczu, dlatego zdecydowaliśmy się na rosół (34 zł) z kurczaka i naleśniki z mięsem. Wygląda to mega apetycznie i zachęcająco, ale okazuje się, że efekt końcowy niespecjalnie zachwyca. Podany w filiżance rosół do popicia to wodnisty, niedoprawiony wystarczająco wywar, który nie wnosi absolutnie nic do odbioru potrawy. Naleśniki skrywają wewnątrz ciekawie, drobno zmielone mięso z elementami marchewki. Toczy je jednak podobna choroba do tej rosołowej – gdzie jest sól, panie kucharzu? Tak chciałoby się zapytać, bo rzeczywiście brak wyrazistości aż kłuje w oczy.
Leniwe kluski (64 zł) z borowikami oraz burratą to rzecz intrygująca, totalnie smaczna, pełna grzybowego umami i kremowego sosu. Serowa kremowość stanowi tu ciekawy kontrapunkt dla złożonego i charakternego borowikowego smaku. Ciekawe, smaczne, typowo bistrowe danie. Swoje zdanie na temat ceny musicie wyrazić już sami. Na koniec pojawia się przed nami jeszcze deser w postaci ciasta miodowego (21 zł). Super słodkie, delikatne, piętrowe ciastko, któremu zostawiam okejkę.
PODSUMOWANIE
Jak sensownie wyrazić swoje zdanie na temat restauracji NAI.wroclaw? Przyznam, że mam z tym pewną trudność. Z jednej strony bardzo interesujący pomysł, wykonanie – zarówno wizualne, jeśli chodzi o wnętrza, prezentację w social mediach czy smak, niezłe do dobrego. W czym więc rzecz? Nie ukrywam, że o ile na temat cen zwyczajowo się nie wypowiadam, tak w tym przypadku zrobiły wrażenie nawet na mnie. Bistronomia to w założeniu format restauracyjny mający zaprezentować jedzenie w prosty i zazwyczaj dostępny cenowo sposób. Ceny w NAI są… solidne. Wysokie nawet, umówmy się. Czy się przyjmą, a ludzie zaakceptują taki poziom kwot płaconych za potrawy? Czas pokaże, ale niewątpliwie jest to pewna nowa jakość dla gastronomii rodem z Ukrainy we Wrocławiu. Gastronomii pełnej niskiej jakości kebabów, pizz czy pierogów.
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage i TikTok. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie