Gdzie zjeść najlepsze makarony we Wrocławiu? Ilu chętnych do odpowiedzi na to pytanie znajdziecie, tyle odrębnych opinii uzyskacie. Dzisiaj sprawdzamy Buonissimo pasta bar przy ulicy Uniwersyteckiej.
Gdzie? Uniwersytecka 11/12
Są takie miejsca, na temat których chce mi się napisać dużo, ale nie do końca wiem jaka forma będzie tą najlepszą. Z jednej strony myślę o zachowaniu absolutnej uczciwości wobec Was, moich czytelników, z drugiej nie chcę zrobić krzywdy komuś, kto ma marzenia, jakiś pomysł i wiarę w powodzenie swojej inicjatywy. Mam nadzieję, że udało mi się pogodzić delikatność wyrażania opinii z uczciwością. Smacznego!
MIEJSCE
W teorii bliskość gmachu Uniwersytetu Wrocławskiego powinna być zbawieniem dla każdego, kto zabiera się za gastro biznes w takim miejscu. Druga, moja bardziej racjonalna część głowy podpowiada mi – nie da się oprzeć gastro biznesu jedynie na jednej podstawie, którą w dodatku są studenci. W takim klimacie swój bar otworzył włoski DJ Giovanni Cartier. Pasta bar Buonissimo dokładniej mówiąc.
Lokal ma długą historię raczej niespecjalnie udanych gastro projektów. Kawiarnie, bar studencki, portugalski streetfood, pizzeria, a teraz włoska miejscówka. Na wejściu znajduje się bar, przy którym należy złożyć zamówienie, po przejściu dalej trafiamy do głównej i jedynej tak naprawdę sali – ze stolikami oraz siedziskami zbitymi z palet, elementami cegły, sporą ilością płyt, które niewątpliwie nawiązują do zawodu właściciela, a także dość specyficznym światłem. Mógłbym je nazwać klubowym – przygaszonym, kolorowym.
Po złożeniu zamówienia udało nam się zamienić kilka słów z właścicielem i trzeba przyznać, że włoska otwartość oraz gościnność w tym przypadku została przyodziana w najlepszy płaszcz. Uśmiech, żarty, opowieści o domu rodzinnym i samym pomyśle na miejsce. Wynika z niego, że Buonissimo ma być barem, jakich na południu Europy wiele – sąsiedzkim, lokalnym, dla swoich, ale i ludzi przypadkowych, którzy przyjdą na winko czy Aperola, pogadają i rozejdą się w swoje strony. Aha, a przy okazji coś zjedzą. Samej idei przyklaskuję, zwłaszcza biorą pod uwagę sporą otwartość Wrocławia na przybyszów z innych stron świata. Dopiero co tydzień wcześniej popijaliśmy piwko w takim barcelońskim barze dla lokalesów.
MENU
Gastro w Polsce rządzi się jednak swoimi prawami i funkcjonowanie samego baru z winem mogłoby być dość problematyczne w kwestii jego utrzymania, dlatego też pojawia się w Buonissimo krótkie menu jedzeniowe. W sumie sześć różnych makaronów, a także przekąski podawane na desce. Nic odkrywczego, ale też ciężko spodziewać się czegoś więcej po miejscu, które z założenia nie jest restauracją.
JEDZENIE
Co jemy? Zamawiamy trzy makarony, do tego Aperol, płacimy i czekamy. Niedługo, bo też i wchodzimy do środka zaraz po otwarciu, więc poza nami zajęty jest jeszcze tylko jeden stolik. Carbonara, Arabiatta i Pomodoro – z napojem wyszło to 122 zł.
I teraz tak – jak najbardziej kupuję ten pomysł z sąsiedzką knajpką, malutkim barem osiedlowym dla swoich, ale umówmy się – jedzenie na paletach to nie jest nic przyjemnego. Owszem, to inwestycja z najniższego poziomu, pozwalająca na start w określonych warunkach, ale jednak toporne to i ciężkie, kiedy chcesz zjeść przynajmniej w minimalnie wygodnych warunkach. Nie wiem czy lepiej nie byłoby postawić więcej wysokich stolików znanych m.in. z hiszpańskich tapas barów i zjeść na stojąco, aby wpisać się odpowiednio w koncept. Aha, zjecie też przy parapecie z widokiem na budynek wydziału prawa.
Jedzenie? Bardzo rzadko zdarza mi się, że coś nie smakuje mi na tyle, że nawet nie jestem w stanie tego przełknąć. Niestety tak wydarzyło się z tutejszą carbonarą (39 zł). Jak wytłumaczył nam zaniepokojony tym, że nie zjedliśmy właściciel, w jego domu carbonarę robi się właśnie tak. I spoko, natomiast ja nie byłem w stanie jej przełknąć ze względu na smród tłuszczu wieprzowego wytopionego z guanciale i dodanego do jajek z pecorino. Doprawdy, ciężkie to przeżycie. Była to carbonara, która nie przypominała zarówno smakowo, jak i wizualnie żądnej z jedzonych w życiu carbonar – w Polsce, Włoszech, Niemczech, gdziekolwiek. Może ktoś lubi mocno narzucający się posmak tego tłuszczu, ale przyznam, że w żadnym z przepisów nie spotkałem się, aby guanciale miało konsystencję gumy i nie było zesmażone. Nie jestem jednak Włochem, więc może nie kumam. W każdym razie – nie smakowało mi to. Zupełnie jednak szczerze szanuję pana właściciela za zainteresowanie się tym dlaczego nie smakowało, a propozycja przygotowania innej pasty w zamian bardzo mnie urzekła, choć grzecznie odmówiłem.
Pozostałe dwa makarony – arrabiatta i pomodoro kosztowały po 29 zł. Uczciwie to nie ma się tu o czym rozpisywać. Oba pomidorowe, Arrabbiata z założenia ostrzejsza, oba proste, posypane grubo tartym serem i pietruszką. Pierwsze skojarzenie – domowe jedzenie przeniesione na barowy talerz.
PODSUMOWANIE
Nie będę Was ściemniał, że mi super smakowało i jestem pod wrażeniem. No nie jestem, ale jest we mnie jakiś element zadowolenia. Taki, który podpowiada – stary, a może właśnie tak ma być, może Wrocław potrzebuje obcokrajowców robiących takie mało wrocławskie rzeczy? Może to sposób na jeszcze większe otwarcie na świat, łączenie kultur i przenikanie społeczeństw? Buonissimo pasta bar przy Uniwersyteckiej to rzeczywiście bardziej bar na szybkie wino, niż restauracja z makaronami. Makarony są tutaj dodatkiem, marginesem, wypadkową oczekiwań, ale odłóżmy je na bok. Buonissimo to miejsce zrodzone w głowie Włocha, który wierzy, że uda mu się przenieść kawałek swojej ziemi do nadodrzańskiego miasta. I ja wierzę, że mu się uda, choć wybaczcie – wybiorę inne miejsca na makarony.
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage i TikTok. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie