Zazwyczaj restauracje hotelowe wywołują we mnie mieszane uczucia, zwłaszcza te zlokalizowane w centrum miasta. Standardowo kojarzą się z bufetowym śniadaniem i menu z cenami nieadekwatnymi do jakości przygotowywanych dań, a także nazbyt sztywną obsługą. Oczywiście nie nie jest to obowiązująca reguła, ale czasami ciężko wyprzeć z głowy taki tok rozumowania. Niewątpliwe dobry kierunek pokazała Restauracja Jasna, niejako odcinając się od Hotelu Brajt, a w jej ślady podąża restauracja Hint Food&Drinks, znajdująca się w Hotel Puro przy tej samej ulicy Włodkowica.
Wcześniejszą restaurację w PURO odwiedziliśmy z żoną podczas jednego z festiwali Restaurant Week i wtedy wyglądała bardziej na typową stołówkę hotelową, aniżeli lokal z kulinarnymi aspiracjami. Sytuacja zmieniła się jednak wraz z otwarciem nowego bistro. Hint kupił mnie dwukrotnie – najpierw w momencie przeglądnięcia tutejszego menu na FB, a później zaraz po wejściu. Wnętrze jest przemyślane, jasne i optymistyczne, a do tego nowoczesne i tak bardzo niehotelowe. Centralnym miejscem, skupiającym uwagę już podczas pierwszego kontaktu wzrokowego jest wykafelkowany na biało bar, a zaraz obok niego dobrze komponujące się niebieskie krzesła w klasycznym stylu.
Interesująco przedstawia się karta, podzielona tak naprawdę na trzy oddzielne działy – menu standardowe, lunch oraz wkładka Surf&Turf, obowiązująca od czwartku po 17 do końca weekendu. Ostatnia część jest najbardziej szalona. Znajdziecie w niej homara, ostrygi czy steki. Oferta lunchowa zmienia się co tydzień, natomiast menu a’la carte łączy m.in. przygotowywane na miejscu makarony pappardelle oraz bajgle z przeróżnymi dodatkami. Jest nieco barowo, streetfoodowo, z dobrym rzemieślniczym piwem z wrocławskich browarów i szybkimi przekąskami.
Żeby nie było zbyt kolorowo, trochę kuleje przygotowanie obsługi. Dłuższy moment zajęło zarówno podanie karty, jak i późniejsze zebranie talerzy ze stołu, które oczyszczone z posiłków, leżakowały kilka dobrych minut przed nami. Natomiast ciężko przyczepić się do szybkości wydawania dań. Rach, ciach, szybko i bezboleśnie.
Najpierw zawitałem do HINT sam, za drugim razem już z żoną i młodszym szkrabem, wykorzystując moment, kiedy Kazik bawił się w przedszkolu. Podczas premierowej wizyty wybieram krem z białych warzyw z oferty lunchowej (10 zł) oraz papardelle z krewetkami (39 zł). Krem to gęsta, aromatyczna i dobrze rozgrzewająca zupa, z fajnie przebijającymi się nutami słodko-ziemistymi, spośród których najbardziej ujawnia się charakterystyczny smak selera. Pappardelle krewetki/chorizo/pesto rosso/pietruszka to ugotowany w punkt, szeroki domowy makaron z ciekawą ostrą nutą na końcu, soczystymi krewetkami i charakternym chorizo. Świetny makaron, zbalansowany jeszcze kolendrą i pieczoną cytryną.
Podczas wspólnego obiadu ponownie trafiamy na krem z białych warzyw, tym razem z karmelizowaną gruszką. Odnieśliśmy wrażenie, że w tym wypadku większą rolę odgrywa pietruszka, a zupa jest mniej wytrawna. Na przystawkę dorzucamy domowe frytki (10 zł). Widząc nazwę domowe frytki, zawsze świecą mi się oczy, choć akurat te w HINT rozczarowują. Są drobno krojone i niestety miękkie, bez śladu chrupkości.
Bajgiel z rybą w tempurze wchodzi w część zestawu lunchowego i razem z zupą kosztuje 25 zł. Cieszy miękkie wnętrze, a zarazem cudnie chrupiącą skórka i zgrillowany środek. Zestaw został skomponowany w najprostszy z możliwych sposobów – ryba w miękkiej panierce, choć na pewno nie tempurze, sos tatarski i roszponka. Po fakcie, już w domu przeglądając menu, orientuję się, że w zestawie miały być też frytki, które jednak się nie pojawiły na talerzu, co poczytuję sobie za dbałość obłsugi o moją wagę, bo faktycznie bajgiel wraz z resztą składników stanowi nie lada wyzwanie dla największych łakomczuchów.
Jeszcze lepszy, bo i lżejszy jest Lobster bajgiel burger z krewetkami, selerem naciowym, sałatą i cytrusowym majonezem (37 zł). Lekki, co nie znaczy, że łatwy do zjedzenia, bo jego wielkość również poraża. Pieczywo podobnie jak w wersji rybnej, bardzo udane, nie za suche. Genialny jest ten mocno nie burgerowy wkład, tworzący coś bardziej na kształt sałatki. Tylko nie myślcie o tej świątecznej sałatce z gotowanymi warzywami, to nie ten trop. To doskonale orzeźwiające połączenie, z delikatnym morskim muśnięciem krewetek, charakternym, goryczkowym selerem i lekkim cytrynowym aromatem. Danie może streetfoodowe, ale o tak ciekawie skomponowanym przekroju smakowym, że wróciłbym do niego choćby teraz. Na deser, nie mogąc się powstrzymać, domówiliśmy jeszcze pięknie lejący się po przekrojeniu, nie za słodki fondant, podany w towarzystwie zamulających i ciężkich w odbiorze lodów popcornowych z nieprzyjemnie strzelającymi łupkami kukurydzy.
HINT Food&Drinks nie ustrzegł się małych wpadek, ale za każdym razem wychodziłem z budynku Hotelu PURO z przeświadczeniem, że wrócę i to na pewno. Jest smacznie, niezobowiązująco, a ciekawe menu sprawia, że chce się próbować kolejnych dań. Podoba mi się podejście do burgerów. Tych oklepanych, wydawałoby się przerobionych w każdy możliwy sposób. A tu zaskoczenie – bajgle z oryginalnymi składnikami, do tego makaron na poziomie, no i piwo wprost z wrocławskich browarów, za co jeszcze jeden plusik. Wychodzi mi to na ocenę dobrą z perspektywą na jeszcze lepszą. Idźcie śmiało.
Hint Food&Drinks
Włodkowica 6
HINT to na pewno bardzo przyjemne miejsce. Jestem jednak zaskoczony krytycznym komentarzem odnośnie obsługi – byłem tam już trzykrotnie i za każdym razem trafiałem na kelnerkę (cechy charakterystyczne – kanciaste okulary i rdzawy włos;)), która potrafiła ze szczegółami opowiedzieć o każdym interesującym mnie daniu, a także m.in. o dostępnych piwach. A talerze znikały tak szybko, jak się pojawiały.
I czy bajgiel jako „nie lada wyzwanie dla największych łakomczuchów”, to nie lekka przesada?;)
Wraz z tą porcją smażonej ryby, to jednak wyzwanie:)
Opisana przez Ciebie Pani, bez zarzutu, natomiast reszta niestety.
Lobster bajgiel burger, a w składzie krewetki zamiast homara…