Od kilku miesięcy nie ma już we Wrocławiu kultowej plackarni przy Jana Pawła II, ale – na szczęście – natura nie znosi próżni, więc miłośnicy placków ziemniaczanych mają szansę odnaleźć ulubione smaki gdzie indziej. Wcześniej jedliśmy już w Plackarni Arena, gdzie trafiliśmy na pyszne, domowe placki, a ostatnio, dość przypadkowo, skierowaliśmy swoje kroki do plackarni mieszczącej się przy ul. Dworcowej, nieopodal dworca PKP.
Plackarnia, a właściwie przyczepa, w której owe placki są przygotowywane, znajduje się w pobliżu dwóch innych „foodtrucków” serwujących znane z PRL-u fast foody, w tym m.in. hamburgera za 6 zł. Takie przyjemności sobie odpuściłem, zdecydowałem się na placki z przyczepy, którą dostrzegłem przejeżdżając obok dworca.
Otoczenie nie jest specjalnie zachęcające, ale czego się nie robi żeby zjeść swoją ukochaną od dziecka potrawę. Podchodzę, zerkam do środka, gdzie na tablicy wypisane jest kredą menu. Szokujące menu, a najbardziej szokują ceny.
Krótko mówiąc – 1 sztuka to 1 zł, ewentualny sos lub śmietana to koszt rzędu 50 groszy. Placki są smażone na bieżąco na dużej patelni, jednak dużo mniejszej od tej w Plackarni Arena. Zamawiam dwie sztuki, dobieram śmietanę i, swoją porcję otrzymuję od ręki na papierowym talerzyku. Wybrałem śmietanę i cukier, bo tak jadam placki od dziecka, ale jeśli macie inne gusta kulinarne, możecie jeszcze wybierać pomiędzy sosem szczypiorkowo-twarożkowym, czosnkowym, chrzanowo-musztardowym i ketchupem.
Płacę całe 2,50 zł, posypuję słusznie cukrem i zabieram się za jedzenie.
Placki są spore i jeszcze gorące, ale na pierwszy rzut oka różnią się od tych znanych mi z Plackarni przy Arenie czy z domu. Wyglądają na bardziej pulchne, jakby zostały nieco wzmocnione proszkiem do pieczenia. Są także drobniej starte, przez co wydają się dość delikatne. Oczywiście stwierdzenie „delikatne” w połączeniu z plackami smażonymi w głębokim oleju to spore nadużycie, ale właśnie to przyszło mi na myśl patrząc na te placki.
Mimo że są bardzo tłuste, do samego końca utrzymują swoją chrupkość. Co tu dużo mówić – są dobre. Co nie znaczy jednak, że idealne. Te z Plackarni Arena smakowały mi bardziej, głównie dlatego, że wyglądały właściwie dokładnie tak jak jadało się tę potrawę w moim domu, z wyczuwalnymi, grubiej startymi ziemniakami. W tych przy PKP zabrakło mi mocniejszego doprawienia i wyczuwalnego smaku cebulki. Na pewno jednak warto podejść i spróbować, zwłaszcza za tę cenę.
Ogólnie jestem fanem wszelkiego rodzaju plackarni, które są raczej wymierającym gatunkiem. Placki kocham niezmiennie, zarówno te domowe, jak i z Plackarni Arena, a teraz także z tej przy Dworcu PKP. Jestem natomiast uczulony na podawanie „placków” z mrożonki z czym spotkałem się m.in. w jednym z wrocławskich barów mlecznych.
Jeśli znacie jakieś inne wrocławskie plackarnie godne odwiedzenia, wrzucajcie informację w komentarzach.
Plackarnia
ul. Dworcowa, przy PKP
Ja polecam plackarnie na ul. Armii Krajowej, zawsze jak najdzie mnie ochota na placki, to jade wlasnie tutaj: http://plackarniawroclaw.pl/
Wczoraj na spacerze z psami zdziwiłam się bo na ul.Mokronoskiej, na parkingu niedaleko skrzyżowania z Cesarzowicką stoi coś w stylu foodtrucka sprzedającego placki ziemniaczne:) zamknięte juz było, ale ciekawe jak to tam wyglada:)
Możemy poprosić o jakieś zdjęcia:)
Spróbujcie placki w przejściu podziemnym na Jana Pawła II