Nie wiem dlaczego, ale nazwa Baza Smaku przez długi czas odstraszała mnie podobnie, jak swego czasu Gastrofaza. Przyznacie, że jest tu pewne podobieństwo. Niespecjalnie było mi po drodze, aby zawitać do zlokalizowanego przy ulicy Krzyckiej baru, aż w końcu trafiłem z zajęciami do dzieciaków w pobliskim przedszkolu. Skoro więc ktoś z Was wspominał mi o tym miejscu jako wartym odwiedzenia, nie mogłem odpuścić tej okazji.
Baza Smaku to umiejscowiony w domku mieszkalnym bar z domowym jedzenie, jak można wyczytać z szyldu wiszącego nad wejściem. Jak to kuchnia domowa, czy ta kuchnia domowa reprezentuje jakiś poziom? Czytamy!
Swoją opinię wyrażam na podstawie czterech wizyt, więc na spokojnie udało mi w się w pewien sposób poznać zarówno klimat lokalu, jak i samo jedzenie. Warto zaznaczyć, że Baza Smaku w godzinach pory obiadowej raczej nie bywa pusta, sporo osób wpada po odbiór zamówionego wcześniej jedzenia, ale obsługa skutecznie radzi sobie z rozładowaniem kolejki.
Zupa jarzynowa (8 zł) wypada bezbarwnie, jednowymiarowo i kompletnie brakuje jej doprawienia. Taka niby bezpieczna zupka dla czterolatków. Grochówka (10 zł) imponuje gęstością oraz ilością składników, starczając spokojnie jako osobne danie. Żurek z jajkiem (10 zł) nie imponuje wizualnie, ale to dość przyzwoita zupa z wyraźnie mięsnym aromatem. Rosół (8 zł) wypada trochę blado i wyrazistością nawiązuje raczej do wspomnianej na początku jarzynowej. Chyba, że to może wegański rosół.
Prawdziwym szokiem okazały się dla mnie dwa krokiety z kapustą i pieczarkami. Nie należę do osób narzekających na ceny w restauracjach, ale zwyczajnie nie lubię, kiedy ktoś robi mnie w wała. 20 zł za gumowe, zimne, wyjęte z bemarów krokiety z dominującym, kwaśnym farszem to absolutna pomyłka. Pierogi ruskie (14 zł) mówią wiele o podejściu i wyczuciu smaku zespołu Bazy Smaku. Kompletnie bezsmakowe, niedoprawione, z jednoznacznie ziemniaczanym wnętrzem. Nijakość, to chyba określenie idealnie oddające moje odczucia względem tych pierogów, a jak wiecie, na punkcie tej potrawy jestem uczulony podwójnie. Na koniec jeszcze pierś z kurczaka z ziemniakami oraz surówką z marchewki (20 zł). Mięso rozbito tak cienko, że grubość panierki ze trzy razy je przebiła. Ziemniaki, jak rozumiem, zwyczajowo potraktowano homeopatyczną ilością soli.
Czy wychodziłem z Bazy z uśmiechem na ustach? Raczej po prostu najedzony. Potrawy są toporne i przynajmniej ja nie wspominam ich przygotowywanych w taki sposób, jak w moim domu.
Zawsze podczas opisywania podobnych miejsc, zadaję sobie pytanie – czy naprawdę tak podstawowe dania trzeba przygotowywać z takim brakiem staranności? Czy taki jest gust Polaków, że akceptują jedzenie pozbawione walorów smakowych? To nie jest tak, że wspomnianych powyżej potraw nie da się zjeść. Da się, nikt się nimi raczej nie zatruje, ale jeśli do kwestii codziennych posiłków podchodzimy nie tylko na zasadzie zapchania żołądka, ciężko jest zaakceptować coś podobnego. Jeśli ktoś na swoim szyldzie pisze: kuchnia domowa, to ja się zastanawiam – czy ci sami ludzie w domu jedli tak przeciętne dania? Baza Smaku jawi mi się jako miejsce, w którym można zjeść w ostateczności, ale na pewno nie warto jechać tu choćby dziesięć minut po obiad.
Baza Smaku
Krzycka 14
Dzień dobry,
jestem bardzo ciekawa Twojej opinii baru „Smacznego” przy ulicy Trzebnickiej. Mają tam bardzo dobre pierogi z mięsem, pierogi z kapustą, naleśniki oraz zupy dnia (barszcz ukraiński, krupnik ;). Ceny przystępne.
Jest relacja na blogu
Ostatni komentarz fejsbukowy – palce (notabene!) lizać 😀
Rozumiem, że „świerze” oznacza świeższe niż świeŻe?? 😉
PS. O uczuciach – uczuciach konsumentów powinni pomyśleć właściciele, zwłaszcza, że są aż tak… wrażliwi, a może raczej – wraRZliwi??
Kilka słów, po mojej wizycie w Bazie Smaku. Obsługa – Panie z makijażem tak przesadzonym, że bałem się iż spłynie z ich twarzy do zamówionej potrawy. Jakaś farsa! Z kuchni dobiegające wrzaski jak na „Misiu” Bareji w barze samoobsługowym. Jedzenie…. Ceny masakrycznie wysokie! Szanowny właścicielu – to nie lokal I kat. lecz podrzędny bar. To nieuczciwe żądać takich pieniędzy za potrawy z naprawdę dolnej półki! Jedzenie…. Hmmmmmm. Zupa słona – niezjadliwa, pierogi ruskie nigdy sera nie widziały. Córka skosztowała i wyszła na zewnątrz wypluć to paskudztwo z ust. Kotlet schabowy z nazwy: cieniutki jak dwie złożone kartki papieru, utopiony w przepalonym oleju. Surówka brrrrr – kwaśna i z dziwnym smakiem. Szanowny właścicielu i obsługo – warto też zadbać o czystość lokalu. Ma on wiele do życzenia. Reasumując. Ktoś tu odjechał z cenami, jakością potraw i warunkami sanitarnymi. Prędzej czy później bar zostanie zamknięty. ZDECYDOWANIE ODRADZAM.
Właściciele stracili kontakt z rzeczywistością. Jedzenie na poziomie podrzędnego baru a ceny, jak w doskonałej restauracji. Zwiedliście mnie swoją stroną internetową… Byłem dwukrotnie. Oczywiście kupiłem jedzenie na wynos. Po pierwszej wizycie zamieściłem komentarz lecz usunęliście go. Hmmmm… Zostawiacie tylko wpisy pozytywne, które być może zamieszczają Wasi znajomi. Kiepsko to wygląda dla Nas, Waszych klientów dzięki którym funkcjonujecie. Zastanówcie się nad cenami i sposobem obsługi Klienta. Zdecydowanie odradzam jedzenie w tym podrzędnym barze – „Baza Smaku” (zastanówcie się nad zmianą nazwy…. Może bardziej adekwatna byłaby nazwa „Jedzenie na własne ryzyko?” ODRADZAM ze względu na jakość jedzenia, kiepską obsługę i ceny.