Przez ostatnich kilka lat restauracje z ulicy Ruskiej nie miały szczęścia i miały problem z dłuższym utrzymaniem się się na powierzchni. Czy Tylko Falafel stanie się chlubnym wyjątkiem i pozytywnym odstępstwem od tej reguły? Wszystko na to wskazuje, dlatego jeśli nie wiecie gdzie zjeść wegetariańskie jedzenie we Wrocławiu, spróbujcie koniecznie!
Przez długie lata synonimem kuchni arabskiej we Wrocławiu był dostępny na każdym rogu kebab. Na szczęście powolutku się to zmienia, choćby za sprawą takich miejsc, jak Talerzyki. To cieszy, bo ustawia wyżej poprzeczkę kolejnym śmiałkom chcącym podjąć ten temat. Od połowy grudnia na Ruskiej działa Tylko falafel i zapowiada się przynajmniej interesująco.
MIEJSCE
Mini arkady na ulicy Ruskiej nie należą do najbardziej szczęśliwych punktów na wrocławskiej gastro mapie. Powiedziałbym wręcz, że to jedno z bardziej pechowych miejsc w całym mieście. Oczywiście do tego braku szczęścia rękę przykładali dotychczasowi najemcy, tworząc miejsca średnie, słabe i żenująco słabe. Nie pamiętam, aby jakikolwiek lokal stał zagospodarowany przez najemców dłużej, niż rok czy półtorej. To o czymś świadczy, choć gwoli sprawiedliwości należy oddać, że to ciężka lokalizacja. Ludzie przechodzący tędy zazwyczaj biegną z lub do pracy i nie mają zbyt wiele czasu, aby zatrzymać się na jedzenie. Brak parkingu również nie pomaga popularności tutejszych barów. Przed Tylko Falafel spore wyzwanie, ale potencjał jest.
MENU
Przede wszystkim cała karta opiera się na potrawach wegetariańskich. Tytułowy falafel dotyczy rzeczywiście większości pozycji z karty. Dostępne są falafele w zestawie z hummusem, w tortilii, a nawet w… knyszy. Tutaj fantazja zawędrowała za daleko, podobnie jak w przypadku smażonego sera. Wydaje mi się, że to przesadne i niepotrzebne próby dostosowania się do klientów, którzy i tak jadają raczej w innych miejscach.
JEDZENIE
W Tylko Falafel zjawiłem się dwukrotnie, zjadłem w sumie trzy rzeczy, choć miałem chętkę na jeszcze jedną. Niestety w dniu, kiedy dotarłem akurat niedostępne było tabouleh. Zaczynamy od zestawu falafel extra (20 zł). Zanim jednak na stół dotrze jedzenie, obsługujący mnie pan zostawia na stoliku herbatę, w której wyczuwalny jest kardamon i mięta. W jej towarzystwie zjawia się cukier i ciasteczka, a aromat naparu rozchodzi się szybko dookoła. Dobrze znany z krajów arabskich zwyczaj, stanowiący miły wstęp do głównej części ucztowania.
Dobra, ale jak wypadają te falafele? Stawiam piątkę z plusem w szkolnej skali. Chrupiące – to wiadomo, mokre w środku, aromatyczne, doprawdy pyszne. Sam zacząłem się zastanawiać czy nie najlepsze we Wrocławiu. Yes, yes, yes, cytując byłego premiera Kazia. Cholernie udana rzecz, tylko mam jedno ważne pytanie – jakim cudem na tym talerzu znalazła się rukola. Rukola kur..! Z falafelem. To zachowanie ma potencjał na stanie się przyczynkiem do międzynarodowego konfliktu. Nie znoszę tego zielska bardziej, niż Jarka. No dobra, tak samo. Totalnie nie rozumiem fenomenu tej konkretnej zieleniny w naszym kraju. Ale ok, zostawmy to na boku. Jakoś postaram się wybaczyć, a to tylko i wyłącznie ze względu na smak falafeli. Zresztą, rukola pojawi się w tym tekście raz jeszcze. Do całego zestawu dołączył także hummus i tutaj ponownie mamy do czynienia z solidną robotą. Gładki, wręcz aksamitny, wytrawny, lekko goryczkowy, podany z granatem i oliwą. Jestem bardzo na tak.
Przed kolejnym daniem pojawia się przystawka. Widząc w menu nazwę bób, już wiedziałem, że będzie mój. Podany jest w słonawej, ostrej zalewie, z chlebkiem arabskim na boku. Jeśli lubisz bób, bierz w ciemno. Jeśli nie, pewnie powiesz, że to nic specjalnego. Do tego domawiam tortillę – zwaną w karcie kanapką z falafelem. I tutaj raz jeszcze wspominamy o rukoli. No jak, no do cholery jak można dać do środka rukolę? Ehhh. Gdyby nie ona, to ta tortilla wypada świetnie – są pikle, jest coś chrupiącego, jest falafel. Wszystko do siebie pasuje, tylko ta rukola, jak pięść do nosa.
PODSUMOWANIE
Oczywiście wchodząc w buty naczelnego hejtera rukoli na świecie, mógłbym powiedzieć, że Tylko Falafel do niczego się nie nadaje. Byłoby to jednak zbyt jednowymiarowe, więc zaprawdę powiadam Wam – pomimo tej rukoli zalecam lokal na Ruskiej z całego serca. Falafele są pyszne, falafele tu rządzą i przede wszystkim to jest jedzenie wege, które posmakuje każdemu. Nawet temu najbardziej zadeklarowanemu miłośnikowi mięsa, bo złożoność smaków imponuje, wyrazistość również. Hej, na Ruskiej powstało miejsce mające potencjał, aby utrzymać się nieco dłużej, niż tylko przez kilka tygodni!
Tylko Falafel
ul. Ruska 47/48
Wszystko okej, tylko po co ten wtręt o rukoli, której nie znosi Pan tak jak jednego z polityków? To chyba miał być apolityczny blog o jedzeniu…
Nikt nie powiedział, że ma być apolityczny.
Spoko klimat chociaz nie ma toalety. Miła obsługa. Falafel trochę za suchy sam w sobie ale z sosami we wrapie całkiem poprawny. Póki co 4 z plusem głównie za klimat. Zdecydowanie lepsze falafele jedliśmy w innych falafelowniach we Wrocławiu. Może źle trafiliśmy bo na sam koniec dnia w sobotę więc damy jeszcze raz szansę.
Byłam dziś, sprawdziłam -humus kwaśny /nie wyczuwalne tahini ani czosnek ,czyli bez smaku ,ale faktycznie bardzo gładka konsystencja -a falafele -no cóż brak kuminu ,ale ogólnie ok -niestety nie powrócę.
Nadal szukam dobrych falafeli we Wrocku …-pomocy !