Odkąd tylko usłyszałem o Nigdy Nie Zapomnę, postanowiłem się wybrać w to miejsce, a dobre opinie znajomych i fajne, sezonowe menu tylko mnie w tym postanowieniu utwierdziły. Dość długo jednak wstrzymywałem się z wycieczką na ul. Zwycięską, gdzie znajduje się lokal, głównie ze względu na korki w tym rejonie miasta. Traf chciał, że jednego dnia wracając z trasy, przypomniałem sobie o tej klimatycznej restauracyjce. Jeszcze bardziej ucieszył mnie fakt, że jest czwartek, czyli dzień burgerów, ponieważ w Nigdy Nie Zapomnę każdego dnia mamy możliwość zamówienia jednego, przygotowanego tylko wtedy, dania spoza standardowej karty. O tym, co akurat jest specjałem możemy się dowiedzieć m.in. z bardzo fajnie prowadzonego fanpage’u na Facebooku.
Niewielki, ale bardzo przyjemny, urządzony z wyczuciem lokalik umiejscowiony jest pomiędzy blokami na ciągle rozrastającym się osiedlu przy ul. Zwycięskiej. Zamówione dania możemy zjeść zarówno w środku, jak i przy jednym z czterech stolików na zewnątrz.
Nie ukrywam, że trochę się spieszyłem, więc z góry nastawiłem się na zjedzenia burgera, a na pozostałem pozycje w menu tylko zerknąłem.
Ceny nie są może bardzo wygórowane, ale jeśli weźmiemy pod uwagę lokalizację, dość wysokie. Na pewno jednak należy docenić, że kuchnia jest sezonowa, a menu zmieniane co jakiś czas, tak, aby dostosować je do dostępnych akurat najlepszych składników. Po samym menu widać, że kucharz wraz z właścicielami są ludźmi ambitnymi, nie idącymi na skróty. W NNZ nie znajdziemy banalnych potraw, choć akurat moda na burgery nie ominęła także i tego miejsca. Zamawiam więc właśnie burgera oraz lemoniadę do popicia.
Od początku jesteśmy obsługiwani przez profesjonalnego kelnera, który ma pojęcie o tym, o czym mówi, co stanowi wielki plus tej restauracji. Lemoniada trafia na mój stół po około 5 minutach i muszę przyznać, że jest to najlepsza lemoniada jaką miałem okazję pić w życiu.
Napój podawany jest w nieco hipsterskim wazoniku, ale jest świetny. Genialne połączenie cytryny i pomarańczy z miętą. Fenomenalnie gasi pragnienie w upalne dni.
Na swojego burgera musiałem poczekać jednak nieco dłużej, mimo niewielu osób, które w tamtym momencie przebywały w lokalu. Po niemal 20 minutach otrzymuję zamówienie. Muszę przyznać, że pierwsze wrażenie było doskonałe.
Z góry przepraszam za jakość zdjęcia, ale spieszyłem się i niestety efekty widać powyżej. Burger włożony jest pomiędzy maślaną bułkę wypiekaną na miejscu, a na talerzyku obok – niejako zamiast frytek, których w Nigdy Nie Zapomnę nie ma – otrzymujemy surówkę coleslaw. Wygląda niesamowicie zachęcająco.
Porcja mięsa wydaje się być ogromna. Tfu, nie wydaje się – ona jest wielka, o rozmiarach niespotykanych nigdzie indziej. Burger podawany jest z sosem remoulade, do którego byłem nastawiony nieco sceptycznie, ale okazał się bardzo smakowitym dodatkiem. Właśnie, dodatki. Nie ma ich za wiele, co uważam za dobry wybór. Poza sosem w środku mamy jeszcze boczek, o którego maksymalne przypieczenie poprosiłem oraz sałatę.
Do tego momentu wszystko było idealnie, wokół burgera unosił się cudowny aromat, ale..
Pierwsze gryzy potwierdziły moje przypuszczenia i, faktycznie, mięso nie dość, że bardzo aromatyczne, to jest jeszcze dobrze doprawione i smaczne. Niestety, ktoś chyba zapomniał, że wołowinę wypadałoby smażyć nieco dłużej niż 30 sekund, a tak właśnie wyglądało mięso po ugryzieniu. Jak gdyby zostało tylko położone na grill i od razu zdjęte. Oczywiście, rozumiem, że mięso nie powinno być przesmażone, wręcz różowawe w środku, pewnie. Szkoda tylko, że zamawiając burgera, otrzymałem właściwie tatara. Zjadłem ile mogłem, ale resztę sobie odpuściłem, co i tak nie ustrzegło mnie przed ostrym bólem brzucha.
Maślana bułka jest prawdopodobnie najlepszą dodawaną do burgera, jaką miałem kiedykolwiek okazję próbować. Doprawdy idealna, fajnie podpieczona, przez co nie namokła sosem, delikatna w środku i lekko słodkawa. Nie było mi jednak dane zjeść jej do końca, ponieważ nie jestem specjalnym fanem tatara.
Za całość zapłaciłem 31 zł, 23 za burgera i 8 za lemoniadę. Wyszedłem z wielkim niedosytem, wręcz zdenerwowany. Kiedy zwróciłem uwagę kelnerowi, że jeśli mięso w burgerach w takiej postaci podawane jest w standardzie, wypadałoby informować o tym klientów, ponieważ nie wszyscy lubią surowe. W odpowiedzi usłyszałem tylko odburknięcie, które nie wiadomo co miało oznaczać.
Szkoda, bo do momentu podania wszystko wyglądało bardzo fajnie. Oczywiście rozumiem, że lokal specjalizuje się w innych daniach, a burger jest tylko jednodniowym dodatkiem do menu, ale jeśli już decydujemy się na ich podawanie klientom, wypadałoby robić to rzetelnie.
Nigdy Nie Zapomnę
ul. Zwycięska 14 F
facebook.com/nigdy.nie.zapomne
Jadam w NNZ bardzo często i muszę powiedzieć, że pierwszy raz słyszę o rozczarowaniu. Myślę, że był to wypadek przy pracy i nie należy skreślać lokalu. Polecam złożyć wizytę ponownie. Pozdrawiam Janek
Jadlem tam nie bylo zle ale dupy nie urywa jak na obrzeża miasta to drogo.. ceny praktycznie jak scisle centrum miasta
JAdłem większość pozycji z kart wiosennych letniej jeszcze nei próbowałe, natomaist wszystko mi smakowało i było podane idealnie, ze wzgledu iz jestem fajatykiem burgerów, mialem okazje zjesc rownież jego.. Musiałeś zle trafić. Stoje murem za tą knajpą, nie z powodu znajomosci, co bardzo bym chciał, aby we wrocławiu w tej cenie mozna było zjesc tak porządne jedzenie. PZDR
Oceniam tylko to, co jadłem. Burger był surowy, nie lekko wysmażony. Co do innych dań, to nie jadłem, ale na pewno spróbuję, bo widać, że są przygotowywane z pomysłem.
Restauracja znajduje się w najbogatszej dzielnicy Wrocławia co nie dziwne jakie są ceny. Ja ogólnie jestem z niej niebotycznie zadowolona. Uwielbiam wręcz ich kurczaka. Są elastyczni i myślą o kliencie gdy nie mogłam przyjmować cukru zrobili mi leminiade z miodem. Była przepyszna 🙂
Wierzymy, na pewno nie nastawiamy się negatywnie po jednej wpadce. Zawitamy tam zapewne jeszcze nie raz, żeby spróbować innych dań z karty.
Przypadkiem trafiłem na tą stronę, dopiero teraz, ale będąc w NNZ coś koło maja/czerwca też mieliśmy surowe mięso. Z wcześniejszej wizyty byliśmy zachwycenia, ale za drugim razem, te burgery i zachowanie kelnera nas skutecznie zraziły. Pamiętam, jak dopytywaliśmy jakie to są burgery licząc, kelner odpowiedział „Najlepsze we Wrocławiu”, więc dopytujemy, co oprócz mięsa się w nim znajduje, czy może jakaś zielenina, sałata. Kelner z wykrzywionym wyrazem mowi: „Sałata? W burgerze? Mm.. Nie… ” Później jeszcze surowe mięso.. NIE ZAPOMNĘ.