Od początku wakacji planowałem ranking najlepszych miejscówek na świeżym powietrzu we Wrocławiu. Planowałem, planowałem, czekałem, aż wakacje właściwie się skończyły. Niestety, często tak mam, jeśli nie zacznę w odpowiednim momencie. Trudno, uda się za rok, teraz robię wstępny research. Najpierw opisałem Wam ciekawe miejsce w samym centrum, tuż przy Rynku – Odra Pany, teraz wraz ze znajomymi i rodzinką wyruszyliśmy tuż za przeżywające prawdziwe oblężenie wrocławskie ZOO, dosłownie za, a dokładnie do ZaZoo Beach Bar.
Pamiętam, że już kilka lat temu, niemalże w tym samym miejscu, nieco wyżej usypano niewielka plażę, a na niej charakterystyczne oszklone, drewniane iglo Żywca. Wtedy się to nie sprawdziło, może Wrocław nie był gotowy na tego typu rozrywki. Teraz kolejne powstają jedna po drugiej, ludzie przychodzą, bawią się, piją i jedzą. Bo Wrocław żyje, Wrocław chce się wzorować na takich miastach jak choćby Berlin, gdzie podobne plaże już na stałe wkomponowały się w krajobraz metropolii.
Miejskie plaże spełniają rolę doskonałej odskoczni od codziennych problemów, pracy, uczelni, stają się miejscem spędzania wolnego czasu, odpoczywania, ale i zabawy, bo kiedy tylko zaczyna się ściemniać, do głosu dochodzą DJ-e lub jak w przypadku ZaZoo Beach Bar – muzyka na żywo. Pamiętam opowieści mojego ojca, który podczas wspomnień swoich młodzieńczych lat, a więc okresu sprzed pół wieku, nie raz i nie dwa napomknął o tłumach wrocławian wylegujących się nad Odrą. Bez grilla, bez muzyki na żywo, ale z kartami, ciastem wypiekanym przez babcię i kąpielami w czystszej jeszcze Odrze. Słuchałem wtedy, mając z tłu głowy myśl – co ten ojciec opowiada, co za brednie. Odpoczynek, nad rzeką, tłumy, pffff? A jednak, minęło 50 lat, a wrocławianie wrócili nad rzekę, w której co prawda kąpać się już nie ma sensu, ale można fajnie wypocząć, i za to brawa dla organizatorów tych miejsc.
ZaZoo to całkiem spory kawałek plaży nad Odrą, na środku którego usytuowano duży, kontenerowy bar, a dookoła rozstawiono mnóstwo stolików z palet i leżaków dla gości. Po prawej stronie od baru swoje miejsce znalazła niewielka scena, po drugiej malutki punkcik gastronomiczny, gdzie wypieka się pizzę. Są też tak ważne toalety w postaci nieśmiertelnych Toi-toiów i coś, co dla mnie stanowi chyba największy plus – kąt dla dzieciaków. Może i niewielki, ale przyzwoicie wyposażony – z tablicą, małą ścianką wspinaczkową, tunelem, a przede wszystkim trampoliną, na której nasz Kazek spędził pięć godzin z przerwami na załatwienie potrzeb fizjologicznych. Już po godzinie stwierdziliśmy, że możemy tu zostać cały dzień, a każdy kto zna naszego niezatrzymującego się nigdy syna, rozumiał o co chodzi.
Bar wyposażony przyzwoicie, ale kolejny raz przyczepię się do tego, że miejsce czeskich Litovela i Holby mogłyby zająć Browar Stu Mostów i Browar Profesja. Nic to jednak, raczyliśmy się niezbyt charakterystycznymi eurolagerami, korzystając ze świecącego słońca i ogólnej atmosfery totalnej laby. Kiedy przychodziliśmy około drugiej, przynajmniej połowa stolików stała wolno, ażeby z mijającymi leniwie minutami zapełniać się, aż na końcu odnotowaliśmy tu po prostu spory tłumek. Przekrój bywalców niesamowity – od rodziców z dziećmi, młodzieży, po studentów, zakochane parki, aż po sporą grupę osób po pięćdziesiątce.
Początkowy głód zaspokoiliśmy jeszcze pod Halą Stulecia w Pasibusie, potem utrzymywaliśmy się przy życiu za pomocą kolejnych napojów chłodzących, aż w końcu przyszła kolej na niezłą szarlotkę i tutejszą pizzę. Teoretycznie z pieca opalanego drewnem, ale sam piec wygląda na nieco prowizoryczny, co nie zmienia faktu, że pizza, podobnie jak w Odra Pany, to wypiekana na cieniutkim, acz chrupiącym cieście z nieco grubszymi rantami i niespecjalnie wysokich lotów składnikami. Takimi w sam raz pasującymi do tutejszych standardów, ale to nie pizza jest najważniejszym bohaterem ZaZoo Beach Bar. Jest nim atmosfera i możliwość luźnego posiedzenia sobie ze znajomymi nad wodą, bez konieczności wyjeżdżania za miasto.
Mieszane odczucia mam względem obsługi, bo panie za barem momentami wyglądają jakby nie za bardzo ogarniały co znajduje się za ich plecami, jakie alkohole są dostępne, o napojach nie wspominając. Z drugiej strony jest jednak ekipa ogarniająca stoliki, która sprawnie co jakiś czas zabierała zużyte już plastikowe kubeczki oraz talerzyki po pizzy.
Należę do osób, które narzekają tylko, kiedy trzeba. Zapominam więc o małych wpadkach, pewnym nieogarnięciu barmanek czy średniej mozzarelli na pizzy. ZaZoo Beach Bar to przede wszystkim miejsce, w którym można odpocząć, napić się piwa, pobawić z dziećmi, a wieczorem nawet potańczyć. Kupuję sam pomysł, podobnie wykonanie, bo każda forma odpoczynku na świeżym powietrzu w tym mieście, w dodatku nad rzeką, jest mile widziana. Wpadajcie do ZaZoo póki jeszcze jest w miarę ciepło – przed imprezą, po imprezie, a także na imprezę i chillout.
ZaZaoo Beach Bar
Dąbie | FB
Wspomniane przez Ciebie igloo Żywca radziło sobie bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że kiedy musieli się zwinąć ze względu na remont Wrocławskiego Węzła Wodnego, przenieśli się pod most Grunwaldzki, przy wybrzeżu Słowackiego. Też była plaża zrobiona i leżaki puls bar. Mam do ZaZoo jedną główną uwagę – panuje tam straszny syf, zwłaszcza po weekendzie. Śmieci walają się wszędzie po wałach. Smutek.