Po krótkiej przerwie postanowiliśmy z żoną powrócić do naszej niedzielnej tradycji jedzenia wspólnych, leniwych śniadań poza domem. Co prawda w pewnym momencie zwyczajnie skończyły mi się pomysły i zasób coraz to nowych miejscówek, aż niedawno przypomniałem sobie, że ktoś pisał mi o porannych posiłkach w Restauracji Przystań&Marina, a dokładniej w Przystani, znajdującej się w marinie naprzeciwko Uniwersytetu.
Rzeczywiście, Przystań śniadania serwuje, choć te niedzielne w doprawdy dziwnych godzinach – od 11 do 12. Śniadanie godzinę przed południem to zdecydowanie wrocławski lider klasyfikacji późnych śniadań. Całe szczęście niedziela jest jedynym dniem w tygodniu, podczas którego nigdzie nie biegnę, więc akurat ta godzina nie stanowi wielkiego problemu.
Przystań znajduje się w jednym budynku z restauracją Marina w bezpośrednim sąsiedztwie OkWine Bar i Food Art Gallery, tworząc prawdopodobnie największe nagromadzenie ciekawych kart menu na tak niewielkim obszarze. My jednak wybieramy śniadania, a wizytę na obiad przekładamy na inny termin.
Z dość standardowego menu porannego wybieramy omlet toskański (25 zł), jajecznicę dla mlodego (15 zł) oraz jajko sous vide z menu Śniadanko Festiwal, imprezy mającej na celu promowanie jedzenia śniadań poza domem. Koszt jednego dania w wybranej restauracji festiwalowej to 9 zł. Na dokładkę domawiamy kawę i czekamy, rozkoszując się przyjemnym wnętrzem i pobudzającym wyobraźnię widokiem na zewnątrz.
Przystań, pomimo dość efektownego, eleganckiego wnętrza, ma w sobie coś odróżniajcego od wymienionych wyżej restauracji – jest tu luźniej, mniej sztywno, a w kąciku znaleźć można nawet zabawki dla dzieciaków, z których Kazik nie omieszkał oczywiście skorzystać. Ceny w karcie pozytywnie mnie zaskakują. Sądząc po lokalizacji, spodziewałem się cen warszawskich, a ta naprawdę zastałem właściwie typowe wrocławskie kwoty, które nie powinny robić większego wrażenia na kimś, kto jada śniadania w mieście.
Dobre wrażenie pozostawia po sobie obsługa – wzorowo ubrana, przemiła i sprawie funkcjonująca w niewielkim w sumie lokalu. Nasze potrawy otrzymujemy w jednym momencie, po niespełna 15 minutach od złożenia zamówienia, a sposób podania jeszcze bardziej uruchamia działanie naszych ślinianek.
Festiwalowe jajko sous vide zostało podane z podsmażonymi z czosnkiem liśmi szpinaku, chipsem z boczku i ciekawym, leko słodkim sosem z Porto. Doceniam, zwłaszcza biorąc pod uwagę niewielką cenę zestawu. Lejące się, mięciutkie jajko, po rozkrojeniu połączyło się z sosem, tworząc różnorodną, leistą kompozycję, dla której przeciwwagą okazał być mocno podpieczony boczek i wyrazisty szpinak.
Kazik swoją jajecznicę otrzymał na niewielkiej patelni, wraz z pieczywem, dżemem, miodem i masełkiem. Biorąc pod uwagę fakt, że właśnie jajecznica jest jego ukochanym porannym daniem oraz to, że w Przystani zjadł całą bez zająknięcia, zagryzając przy tym zgrillowany chleb z dżemem, należy uznać tę pozycję za udaną. Zresztą, spróbowałem także osobiście i potwierdzam – delikatnie ścięte jajko, odpowiednia konsystencja, właściwie ciężko oczekiwać czegoś więcej po jajecznicy.
Z kolei żona, początkowo niepewna, trafiła w dziesiątkę. Fantazyjnie podany na łupku omlet utwierdził mnie w przekonaniu, że dosyć nudny w sumie omlet może zostać przygotowany w oryginalny sposób, a przede wszystkim spinający się smakowo. Wewnątrz omletu znalazły się szynka parmeńska, awokado, szpinak i suszony pomidor, a całość pokryto jeszcze rukolą. Delikatnie puszysty, dobrze przypieczony omlet świetnie zagrał w tym wypadku z kremowym awokado i lekkim szpinakiem, a zdecydowanym elementem stawiającym kropkę nad i, nadającym daniu charakteru była intensywna, słodkawa i pokrojona w cieniutkie plasterki szynka.
Ledwie liznęliśmy tutejszego menu, ale już wiemy, że Przystań stanie się miejscem, do którego regularnie będziemy wpadać na śniadania. Nikogo nie powinny przestraszyć ceny, urokliwe jest samo położenie restauracji, a do tego jedzenie smakuje, a nienarzucająca się obsługa spełnia swoją rolę.
Restauracja Przystań&Marina
Księcia Witolda 2
Omlet podany na łupku, chyba że ta 'łupka’ nie pochodzi od nazwy kamienia?
Oczywiście, przyznam, że nie wiem co miałem w głowie pisząc to słowo:)
Jeśli 20 zł za owsiankę to dobra cena to chyba jestem z innej planety.
A co oznacza dobra cena? a cenę składa się wiele czynników, nie tylko koszt składników. Klimat, obsługa, wystrój, smak, a tego Przystani zarzucić nie można.