11.9 C
Wrocław
sobota, 30 września, 2023

Prosto z gara – domowe jedzenie z końca świata

Jeśli ktoś jeszcze powie mi, że mój Zakrzów jest końcem świata czy też – jak kto woli – zadupiem, to serdecznie zalecam wybrać się na znajdujące się na północy miasta Osiedle Cynamonowe. Sporo pisaliście mi ostatnio, że na blogu pojawia się zbyt mało relacji z małych barów osiedlowych, że teraz to już tylko drogie restauracje, itd. Oczywiście nie ma to żadnego pokrycia w faktach, bo relacje z podobnych miejscówek pojawiają się regularnie, ale skoro takie głosy się pojawiły, a wśród nowych lokali na gastronomicznej mapie Wrocławia wypatrzyłem bar Prosto z gara, postanowiłem się wybrać. Odpaliłem rower, odpaliłem GPS, który wskazał 12 km, więc znośnie. Niestety, nie był łaskaw zaznaczyć, że droga prowadzi przez bagna, więc nadrobiłem dodatkowe 6 km, z konieczności wybrałem alternatywną, dłuższą drogę, co ostatecznie przełożyło się na niemal godzinną wyprawę, w dodatku w rejony miasta, gdzie o ścieżkach rowerowych nikt nie słyszał. 

Prosto z gara zajmuje całkiem spory lokal na parterze jednego z bloków na ogromnym, acz delikatnie odciętym od świata, osiedlu. Wnętrze urządzone w klasycznym barowym klimacie, z drewnianymi stołami i krzesłami, na jasno, oddzieloną kuchnią i sprawnie zorganizowanym barem. W menu pełen przekrój dań obiadowych – z kurczaka, pierogów, naleśników, zup, a także makarony. Każdego dnia pojawia się także danie specjalne. 

Jako że niemiłosierny upał dał się we znaki, na dzień dobry zamówiliśmy ze znajomym lemoniady. Absolutnie świetne, nieprzesłodzone, orzeźwiające – ja arbuzową, on z kiwi. Na początek na stół wpadają dwie zupy – krem z kukurydzy (5 zł) to pozycja na bardzo wysokim poziomie, porządnie przetarta, przygotowana przy użyciu świeżej kukurydzy, kremowa, z przyjemnie skontrowaną przez lekki kwas słodycz. Z kolei domowa jarzynowa (5 zł) okazuje się właściwie rosołem, tyle że z większą ilością warzyw, w tym ziemniaków, co lekko zaskakuje, ale co ważne, sam wywar został przyrządzony ze starannością, dzięki czemu wyszedł bardzo esencjonalny.

Moim faworytem są ukochane od dzieciństwa placki ziemniaczane (11 zł). Chrupiące, miękkie wewnątrz, solidnie doprawione cebulą, lekko pieprzne i drobno starte. Dobra rzecz, oczywiście obowiązkowo ze śmietaną i cukrem. Zestaw dnia – kotlet devolaille, puree i surówka (16,50 zł), stanowi spore wyzwanie nawet dla większego faceta. Cieszy świeżość produktów, przyrządzanie mięsa dopiero pod konkretne zamówienie, ale i umiejętność doprawiania. Poszczególne dania nie są mdłe. Są konkretne, dosolone, dopieprzone, tak jak być powinno. Sam zawijaniec, z wnętrza którego po przekrojeniu wypływają soki, imponuje soczystością i cieniutką panierką, natomiast puree właściwie rozpływa się w ustach. Trochę gorzej ma się sprawa z pierogami. Ruskie z farszem na mieszance głównie ziemniaczanej są mocno pieprzne, ale trochę przeszkadza mi zbyt gruba warstwa ciasta. W wersji mięsnej wszystko byłoby ok, gdyby udało się bardziej dosolić farsz.

Ogólnie jestem fanem takich miejsc i Prosto z gara wpada na listę moich ulubionych. Doceniam uczciwość w stosunku do gościa, brak polepszaczy smaku, bemarów, a przy tym świeżość wydawanych z kuchni dań. Jeśli mieszkacie w okolicy, idźcie śmiało. Jeśli lubicie dłuższe wycieczki rowerowe, tym bardziej.

Prosto z gara

Szałwiowa 27

FB