Podczas wielu rozmów z Andrzejem Błaszczukiem z Yemsetu pytałem – dlaczego nie otwieracie drugiego lokalu? Moim zdaniem miejsce z takim potencjałem absolutnie na to zasługiwało, zresztą potwierdzali to fani niewielkiej restauracji z Karłowic niemal pod każdym wpisem na FB, prosząc o lokal nieco bliżej centrum lub po prostu życia, bo dla wielu wspomniane Karłowice to koniec świata. Andrzej trochę nas zwodził, trochę czekał, mówił o poszukiwaniu właściwego lokalu w odpowiedniej dzielnicy, aż w końcu poinformował o planowanym starcie na Krzykach, dokładnie przy ulicy Życzliwej. Chwilę to trwało, zanim od ogłoszenia tych wieści udało się otworzyć Yemse2 – świetna nazwa, ale w końcu na początku lutego stało się. Drugie Yemsetu zameldowało się w mieście, czego nie mogłem przegapić.
Wpadliśmy z rodzinką jakoś dwa dni po otwarciu, żeby pominąć pierwszy strzał, który zapewne miał miejsce i faktycznie udało się wyeliminować jedzenie wśród tłumów. Sama miejscówka jest nieco schowana, choć tak naprawdę to jedna z bocznych uliczek Krzyckiej, gdzie poza Stodołą niewiele gastro miejsc można kojarzyć. Dlatego też wydaje się, że Yemse2 wstrzeli się w okolicę idealnie. Co w menu? Myślałem, że różnic w porównaniu z pierwszym Yemsetu będzie więcej, ale rozumiem, że to dopiero początek i ekipa się na pewno rozkręci.
Wewnątrz jest jasno – to przede wszystkim, dość przestronnie, a niewątpliwie dość mocno wyeksponowano wysoki, masywny kontuar, przy którym można zająć miejsce, co wyraźnie pokazuje charakter tego miejsca. Zresztą Yemsetu zawsze słynęło z dość niepowtarzalnej, głośnej atmosfery i bardzo luźnych relacji na linii pracownicy-klient. Wielu to nie odpowiada, dla mnie to przyjemna odmiana dla sztywnych miejsc bez charakteru.
Na dobry początek wjeżdża tempura z krewetek (45 zł), a więc przekąska dla młodych, którzy nie odmawiają sobie tejże przyjemności nigdy, jeśli tylko pojawia się sposobność do zamówienia. Dla mnie miseczka kimchi (12 zł) z jabłkiem i gruszką. Pysznie przefermentowane, kwaśne i ledwie delikatnie ostre. Co najważniejsze dopiero jednak nadeszło po chwili.
Ze Spicy Miso Chintan (35 zł) pierwszy raz zetknąłem się tuż po jego wprowadzeniu jeszcze w karłowickim lokalu. Pojawienie się tego ramenu w karcie to pochodna współpracy Yemsetu z blogerami z Pyza Made in Poland. Jeśli szukacie prawdziwych specjalistów od różnych kuchni azjatyckich w tym kraju, wchodźcie na ich blog i chłońcie! Przyznam, że zawsze byłem fanem przygotowywanego przez Andrzeja jego autorskiego, raczej dalekiego od wszelkich kanonów ramenu, ale Spicy Miso zwyczajnie rozkłada na łopatki. W konsystencji jest mleczny, w pierwszym odczuciu smakowym pojawia się sezam, wywar prezentuje się pięknie, jest gładki i nieprzesadnie ostry. Jak dla mnie – poezja. Spicy Miso prezentuje się dostojnie, smakuje jeszcze lepiej, a do tego ten makaron – idealny, sprężysty. No i koniecznie przegryźcie marynowane jajko – jego konsystencja to bardzo swoiste przeżycie.
Muszę przyznać, że nigdy nie byłem przesadnym fanem wietnamskiego pho (25 zł), ale tym razem zostałem zaskoczony. Nie wiem na ile to efekt zapotrzebowania na taki rodzaj jedzenia po przebytej chorobie, a na ile kunszt teamu Yemse2, ale pho bo w ich wykonaniu zachwyca. Pho bo, czyli jak sami piszą – Hanoi style. Wołowy wywar jest mocny, ale świetnie zbalansowany ziołowością oraz odświeżony po lekkim skropieniu limonką i dodaniu sosu rybnego, który pojawia się w zestawie. Ależ to się przyjemnie je, ależ to rozgrzewa, ależ ciężko oddać ten talerz dalej, aby wszyscy spróbowali.
Sushi, dla którego do Yemsetu udają się wycieczki z całego miasta, potraktowaliśmy trochę w formie dodatku. Ja traktuję to jako formę swego rodzaju comfort foodu, zagryzając sobie poszczególne rolki na luzie. Kiburo z tuńczykiem i awokado czy rolka z tatarem z łososia zawsze sprawiają malutką radość.
99% otwarć kolejnych suszarni w tym mieście interesuje mnie, jak zeszłoroczny śnieg. Dobra, wiem, we Wrocławiu od dawna nie widziano śniegu, więc tym bardziej. Standardowo można przy takich lokalach powiedzieć, że są kalką. Kolejną już z kolei. Yemse2 jest jakieś, jest wyraziste, w dodatku ma do zaoferowania pewną wartość dodaną, jakiej brak w większości restauracji specjalizujących się w jakiejkolwiek kuchni azjatyckiej. Dla Spicy Miso i Pho mógłbym jechać na Życzliwą w ciemno nawet z mojego zadupiastego Zakrzowa. Pyszne to było, a wierzę, że niebawem menu będzie jeszcze bardziej rozbudowane, za co mocno trzymam kciuki. Smacznego!
Yemse2
Życzliwa 11
nie ma tam kanapki Banh mi? 🙁
Na profilu Yemsetu pojawiło się info, że zmieniają skład klasycznego ramenu – jest uboższy o dwa składniki. Jadł już ktoś ?
Dobra. Jade tam.