Gdzie zjeść najlepsze tacos we Wrocławiu? Kuchnia meksykańska, a właściwie jej bardziej tex-mexowy odłam rozgościła się we Wrocławiu od kilku dobrych lat, ale poza paroma miejscami działającymi od dłuższego czasu, wiele nowego w tej materii się nie dzieje. Możliwie, że TAK-OS.Mexicanstyle z ulicy Krasińskiego zmieni nieco ten trend.
Gdzie? Krasińskiego 32
MIEJSCE
Opis miejsca rozpocząć należy od opisania jego potencjału. Choć pisanie o potencjale lokalu przy Krasińskiego wymagałoby ode mnie niezwykłej wyobraźni, pozwalającej wyciągnąć jakiekolwiek pozytywy. Wcześniej mieściła się tu m.in. restauracja Droga Mleczna, następnie przez jakiś czas ramen i sushi, ale doprawdy ciężko napisać o nich jako knajpkach rozpoznawalnych, popularnych czy kultowych. To raczej jedne z tych miejsc, o których myślisz po usłyszeniu nazwy – hmmm, kompletnie nie znam. Ewentualnie w tonie – przejeżdżałem obok, ale kompletnie nie wiem co tam gotują.
Istnieje graniczące z pewnością podejrzenie, że ulica Krasińskiego nie znajduje się w kręgu największego zainteresowania wśród gastronomów z Wrocławia. Przelotowa, jednokierunkowa ulica z dwoma pasami jezdni i wąskimi chodnikami. Znam lepsze rozwiązania dla osób chcących otwierać gastronomię w tym mieście.
Sam lokalik jest mikroskopijny, a wewnątrz zmieściło się pięć stolików. Zdaję sobie sprawę, że ciężko z niego wycisnąć wiele pozytywnego i tak trochę jest w środku. Pojawiają się pojedyncze elementy związane z Meksykiem, ale trzeba sobie jasno powiedzieć – główny meksykański temat w TAKO.Mexicanstyle stanowi…
MENU
Jeśli miałbym zaprezentować synonim specjalizacji w gastronomii, TAK-OS mogłoby posłużyć za niezły przykład. Karta jest skrócona do minimum. W sumie pięć pozycji z tacos wymiennych na quesadillę z identycznymi dodatkami. I to mi się podoba. Jest konkret, wiesz po co przychodzisz, a jednocześnie współgra mi to ze wspomnianymi wcześniej gabarytami lokalu. Wiele więcej zrobić się tu nie da, więc szanuję mocno dostosowanie się do panujących na miejscu warunków. Dla mnie to zdecydowanie dojrzałe podejście do gastronomii.
Ok, ale co znajduje się w tym menu? Trzy rodzaje wieprzowiny, wołowina oraz wersja wege. Jedzmy!
JEDZENIE
Dla spokoju duszy i żołądka zamawiamy całe menu tacosowe oraz jedną quesadillę. Tortille przygotowywane są przez właściciela – meksykańskiego kucharza, na miejscu. Jest to plusik numer dwa, na temat którego niektórzy twórcy internetowi krzyknęliby – kraftowy. Pozostańmy przy tym, że placki po prostu przygotowywane są na miejscu. Jak to w restauracjach być powinno. W kwestii rozmiaru tortill, są nieco mniejsze, niż te powszechnie znane z wielu tex-mexowych miejsc. Zanim jednak o jedzeniu, jeszcze dwa słowa o napojach. Pierwszy raz we Wrocławiu spotkałem się z Horchatą, a więc mlecznym napojem stosowanym w Meksyku głównie dla orzeźwienia. Ten pomimo temperatury bliskiej zeru także fajnie odświeża.
Całość ledwo mieści się na stoliku, ale nic to. Jako że wybraliśmy się całą rodzinką, pojawiła się okazja do współdzielenia każdego z dań i skosztowania wszystkiego, w czym specjalizuje się TAK-OS. Traf chciał, że ostatni weekend lutego był pierwszym w historii działalności tej meksykańskiej knajpki. Z tej okazji na każdym z talerzy znalazły się nie cztery, a pięć tacos. Taka startowa promka się nam trafiła.
Al Pastor (30 zł) to niepodważalny symbol meksykańskie kultury kulinarnej. Wielu może pomylić go z… kebabem, bo sposób przygotowania jest podobny. Otóż mięso opieka się na ruszcie i ścina przed podaniem wprost na tortillę. Zasadnicza różnica poleca oczywiście na rodzaju mięsa – w tym przypadku to wieprzowina oraz zastosowanych przyprawach. I zasadniczo to dla mnie najsilniejsza pozycja w menu TAK-OS.
Same tortille zostały przygotowane z niebieskiej kukurydzy, stąd ich kolor. Ich kukurydziany aromat robi wielką robotę i sprawia, że w bardzo pozytywnym nastroju rozpoczynamy ucztę. Mięso jest mięciutkie, podane z ananasem, limonką i kolendrą. Klasyk klasyków, do tego jeszcze osobno ustawione na stole salsy. To Al pastor jedzony z duża przyjemnością, choć dotyka go przypadłość, z jaką spotykamy się w każdą z kolejnych pozycji – brak tu smakowego kopa, wyrazistości. Wyrazistość podbijają wspomniane salsy, które powinny spodobać się fanom ostrości.
Najwięcej ekspresji w smaku doświadczamy jedząc Carne asada (35 zł). W smaku daje o sobie znać fakt, że wołowina była grillowana, odpowiednio się skarmelizowała i oddaje lekko dymny posmak. Cochinita pibil (30 zł) to z kolei opcja z szarpaną wieprzowiną, podaną z czerwoną cebulą oraz habanero. Zdecydowanie to ta opcja, której przydałoby się więcej kopa, przypraw, wyrazistości.
Mexican Calabasita (25 zł) jest wersją wegetariańską i z racji tego, że na pokładzie mieliśmy osoby niejedzące mięsa, na stoliku pojawiły się zarówno tacos, jak i quesadilla w tym wydaniu. Ciekawie to wygląda i doprawdy nieźle smakuje. Jest marynowana cukinia, kukurydza, pomidor, śmietana i pokruszony ser oraz zapieczony w przypadku quesy. Gdyby tylko – powiem to raz jeszcze – udało się zaznaczyć intensywność, byłoby świetnie.
PODUMOWANIE
Czy pierwsze doświadczenie z TAK-OS.Mexicanstyle sprawi, że głośno wykrzyczę, iż mamy we Wrocławiu nowe genialne meksykańskie miejsce? Nie. Nie spodziewajcie się, że po zjedzeniu w tym miejscu wytrzaska was o ziemię i nie będziecie potrafili wstać. Jest jednak w nim jakaś prawda, autentyczność, chyba wręcz niepotrzebna skromność, które sprawiają, że nie potrafię nie lubić tego miejsca. Uważam, że stanowi ono wartość dodaną do wrocławskiego gastro, a przy odrobinie odwagi – niekoniecznie trzeba dostosowywać oryginalne smaki pod gusta Polaków – powinno udać się stworzyć tu coś na dłużej. Nawet pomimo tej niespecjalnie atrakcyjnej miejscówki. Trzymam kciuki, powodzenia!
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage i TikTok. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie
