W poszukiwaniu pierogów idealnych zwiedziłem już sporo miejsc we Wrocławiu. Obserwacje nie są zbyt optymistyczne, ponieważ w większości miejsc, pierogi – niby lepione na miejscu – są fatalnej jakości, bez smaku, z niedokładnie zmieszanymi grudami sera, po prostu słabizna. Najlepsze ruskie we Wrocławiu jadłem do tej pory w Kozackiej Chatce oraz barze mlecznym Domowe Obiady, a także, czym was pewnie zdziwię – w barze Nagi Kamerdyner, mieszczącym się przy ul. Św. Mikołaja, pod Mananą. W tym miejscu jadam jednak zazwyczaj po lekkim spożyciu, więc odczucia mogą być nieco inne od standardowych.
Kolejnym przystankiem tychże poszukiwań okazał się Bar Pierożek, usytuowany przy ul. Poniatowskiego, niedaleko Placu Bema. Pierwszą niedogodnością, która spotyka nas w tym miejscu jest problem z zaparkowaniem auta. Ciężko znaleźć miejsce w promieniu kilkuset metrów. Nic to, jakoś udaje się ulokować auto, więc udaję się do zachwalanego przez kilka osób Pierożka.
Ze strony internetowej baru możemy dowiedzieć się, że to w sumie taka mała sieć, posiadające swoje lokale także w Sosnowcu i Opolu. Z kolei menu przedstawia się następująco:
Dodatkowo, w ofercie znajdują się także krokiety, które są w czołówce moich ukochanych dań. Postanawiam więc spróbować jednego z kapustą i grzybami.
Sam lokal jest dość spory jak na taki bar oraz czysty, co także nie jest standardem. Mimo około 10 stolików, w momencie kiedy przyszedłem, ciężko znaleźć wolne miejsce. Jako że to moja pierwsza wizyta w tym miejscu, zamawiam bezpiecznie pierogi ruskie i wspomnianego wcześniej krokieta. Porcja ruskich to 7,50 zł, czyli bardzo przystępna cena. Krokiet, bez barszczu to kolejne 4,50 zł.
Klientów obsługują dwie panie, a w kuchni uwija się człowiek zajmujący się gotowaniem pierogów i smażeniem krokietów oraz naleśników. Z tego co wypatrzyłem, pierogi są podzielone na porcje i przetrzymywane w woreczkach w lodówce. Jeśli chcemy zamówić pierogi z owocami, co chciałem uczynić, czas oczekiwania wydłuża się do 15 minut, ponieważ są to pierogi mrożone.
Zwalnia się miejsce, siadam, czekam kilka minut, i słyszę wołanie. Mój krokiet jest już usmażony i gotowy do odebrania.
Uwielbiam chrupiącą panierkę w krokietach i ta w Pierożku jest świetna. Nie jest przetłuszczona, chrupie i tyle… Przyznam, że jeszcze nie spotkałem się z tak zawiniętym krokietem. Po przekrojeniu okazuje się, że w środku znajdziemy tylko mnóstwo napchanego farszu, bez grama ciasta. Kapusta z grzybami zostały zawinięte, a nie zrolowane, co dla mnie nie jest najlepszym rozwiązaniem. W efekcie, ciasta z panierką możemy tutaj posmakować tylko przez chwilę, kiedy kroimy akurat zewnętrzne części krokieta. Natomiast w połowie jemy właściwie tylko coś a’la bigos, zresztą dość wątpliwej jakości, bez wyrazu i smaku.
Chwilę po krokiecie, mogę odebrać pierogi.
Już pierwsze zerknięcie na pierogi nieco mnie odrzuca. Nie znoszę cebulki przerobionej na papkę, jakże typową dla tego rodzaju barów. Podczas stania w kolejce zwróciłem uwagę na sposób przygotowania tej okrasy i lekko się zszokowałem. Cebulka nie jest podsmażana na patelni, a duszona w rondelku, który jest nią wypełniony do połowy. Nie ma to nic wspólnego z zeszkloną, słodką cebulką, a bardziej z czymś na wzór cebulowej marmolady.
Próbujemy. Pierwszy gryz niestety uświadamia mnie, że ciasto w moich pierogach zostało rozgotowane. Trudno, to jeszcze bym przeżył, gdyby farsz był wspaniały. Wspaniały jednak nie był. Farsz przypomina jakąś bliżej nieokreśloną papkę ziemniaczaną, z małym dodatkiem sera białego i bez cebuli, której przynajmniej u mnie nie było. I przede wszystkim – smak farszu miesza się ze smakiem ciasta, ciężko odróżnić jedno od drugiego. Brak tu sporej ilości pieprzu i soli oraz cebulki w środku.
Jak na mój smak, takie pierogi są nie do przyjęcia. Porcja dość standardowa, ani za wielka, ani za mała. Smak, a właściwie jego brak decyduje tutaj o wszystkim, a kropkę nad i stawia cebulka, którą polane są pierogi.
Spróbowałem zaledwie dwóch rzeczy w Pierożku, ale żadna nie była przygotowana właściwie i ze smakiem. Rozgotowane ciasto w pierogarni to strzał w kolano, a cebulka w tej formie dodatkowo w stopę. Czas poszukać kolejnych miejsc, w których bardziej dba się o klienta, niekoniecznie zupełnie bezsmakowymi pierogami.
Bar Pierożek
ul. Poniatowskiego 3
facebook.com/BarPierozekWroclaw
Mnie bardzo smakowały pierogi ruskie w Czeskim Filmie, okolice Rynku. Maja tam też rewelacyjne, moim zdaniem, naleśniki na słodko- z czekoladą i serkiem, z owocami i inne. Osobiście polecam, bo bardzo mi smakują.
A bar Pulaski? Tam są ok, pierogi!
Pierogi tutaj to nieporozumienie. Ceny również.
Nie podają ich w kg by trudniej było co niektórym osobom załapać.
0,33 kg ruskich kosztuje 7,50 co daje za 1 kg 22,50 zł, 0,25 kg z mięsem kosztuje 9,10 zł co daje astronomiczną cenę za kg wynoszącą 36,40 zł !!!!.
W barze Smak na Wincentego gdzie czasami kupuję też na wynos cena kg ruskich wynosi 16,90 zł ,a z mięsem 21,50. I jest gdzie zaparkować po obu stronach ulicy, a co ważne za darmo.
W Pierożku polecam pierogi z kaszą gryczaną oraz jarzynową.
Jak dla mnie ruskie w pierożku są bardzo dobre i puki co jest to dla mnie numer jeden we Wrocławiu. Pierożka poznałem w Opolu z polecenia mojej siostry, bardzo mi zasmakował i teraz jak tylko jestem w pobliżu to wpadam tam chętnie na ruskie. Cena też jest uczciwa bo w porówniu np. do kubiela, gdzie pierogi są przeciętne chociaż znajomi je zachwalali… wychodzi o 30% taniej za porcje jak dla mnie większą. Muszę się wybrać jeszcze do kilku restauracji, które proponujecie na ruskie! może zmienię zdanie… 😉