Dawno temu, a dokładnie wtedy, kiedy jeszcze studiowałem na wrocławskim AWF-ie, jednym z nieodłącznych elementów imprez była pizza. Najlepiej tania i wielka, i właśnie taką w owych czasach oferowała pizzeria Da Grasso. Kiedy zawitałem tam ostatnio, dość przypadkowo, ponieważ musiałem zjeść coś na szybko, a akurat DaGrasso było najbliżej, zwróciłem uwagę na pizzę. Nie była już na tak cienkim cieście jak kiedyś, a i na jej powierzchni sera i dodatków było jakby więcej. Ogólnie wyglądała całkiem przyzwoicie. Mimo wszystko, mając w pamięci te fatalne, suche placki ze spalonym serem sprzed lat, postanowiłem spróbować czegoś innego.
Lokalik na ulicy Wyszyńskiego jest malutki, mieści cztery stoliki, ale nastawiony jest głównie na dostarczanie pizzy do domów klientów, ponieważ w środku zazwyczaj jest pusto, natomiast z pizzerii co i rusz wyjeżdża jedzenie na dowóz. Ja wybrałem zamówienie na wynos i zjadłem je w pracy. Menu obejmuje oczywiście szeroki wybór pizzy, której ceny rozpoczynają się od 9,90 zł za najmniejszą margheritę, aż po 32 zł za ogromne 42 centymetrowe pizze.
Jako się rzekło, pizzę odstawiam na bok i zamawiam coś zupełnie innego. Na przystawkę proszę o pieczywo czosnkowe z serem za 3,50 zł, a jako dwa dania główne wybieram Quesadillę z kawałkami pieczonej piersi z kurczaka za 16,50 zł oraz Tortillę z kawałkami pieczonej piersi z kurczaka za 12,50 zł.
Zostałem poinformowany, że czas oczekiwania wynosi ok 20 minut. I faktycznie, po tym czasie poproszono mnie o odbiór zamówienia, które zjadłem już w pracy.
Pieczywo czosnkowe okazało się jedną grzanką ze stopionym z zewnątrz oraz surowym w środku serem. Sama grzanka to bardziej suchar, którego za żadne skarby nie dało się ugryźć bez obawy o połamanie zębów. Mimo w miarę zachęcającego wyglądu, pieczywo czosnkowe w liczbie jednej kanapeczki okazało się pudłem. Nie sądziłem jednak, że im dalej w las, tym będzie gorzej.
Dwa kolejne dania otworzyłem równocześnie, próbując raz jednego, raz drugiego.
Tortilla z kurczakiem, serem żółtym, sałatą lodową, ogórkiem i sosem czosnkowym. Do wyboru jest także opcja z salsą pomidorową, jednak z niej zrezygnowałem, podobnie jak z pomidora, który nie jest moim ulubionym warzywem. Tortilla już po zawinięciu podpieczona w piecu do pizzy, dzięki czemu zyskała chrupkość na zewnątrz, ale straciła ją w środku, co można odczuć najbardziej po rozmiękłej i mokrej sałacie. Kawałki kurczaka giną w ogólnym natłoku warzyw oraz sosu, który w połowie jedzenia właściwie uniemożliwia dalszą konsumpcję, ponieważ zalewa nam ręce.
Zastanawia mnie także czym jest wspomniany w menu pieczony kurczak, ponieważ przy bliższym zetknięciu z nim, można śmiało stwierdzić, że to typowy mrożony półprodukt, bez żadnych przypraw i smaku, a także wyglądu kurczaka. Porażka na całej linii.
Na sam koniec warto (?) pochylić się choć na chwilę nad czymś, co teoretycznie miało być Quesadillą z kurczakiem. W menu możemy wyczytać, że Quesadilla to: Dwie tortille zapiekane z serem, kawałkami pieczonej piersi z kurczaka i pieczarkami, podane z sosem meksykańskim i śmietaną.
Ok, rzeczywiście, to był dwie tortille, ale zapiekana była tylko jedna z nich, ta na górze, zresztą jakby delikatnie spalona.
Ta od spodu wyglądała jak tortilla, która była moczona w wodzie od 24 godzin, kompletnie nie do złapania jedną ręką. W środku niby kurczak zapiekany pod serem z pieczarkami. Jeśli jednak z moim wzrokiem wszystko ok, to dostrzegłem tam głównie pieczarki, odrobinę sera na samym środku i śladowe ilości tego samego „kurczaka” co w tortilli. Śmietany nie dostarczono.
Totalnie niezjadliwa rzecz, która z porządną, tfu, ze średnio smaczną Quesadillą nie ma nic wspólnego. Aha, to białe coś na zdjęciu powyżej, to właśnie rzeczony „kurczak”.
Z całego serca nie polecam, radzę unikać tej sieciówki i obchodzić ją szerokim łukiem. Kiedy przeglądnąłem kilka informacji na temat DaGrasso, wyczytałem na ich stronie, że posiadają obecnie niemal 200 restauracji, rozmieszonych w 150 miastach naszego kraju. Smutne, że tak dużo osób nabrało się na ich jedzenie, w tym także ja.
Z szacunku do was nie podam linka do Facebooka DaGrasso, ani ich strony internetowej, wybaczcie.
Jadlem w kilku restauracjach pod szyldem DaGrasso i wedlug mnie nie nalezy wrzucac wszystkich do jednego worka. Faktycznie na tej z Wyszynskiego sie przejechalem ale w kilku innych jedzenie (akurat pizze) byly swietne.
Tyle że jest to sieciówka, więc teoretycznie powinno być wszędzie tak samo. Jeśli tak źle, to dziękujemy.
Jadlem kiedys w Walbrzychu pierwszy raz…genialna.Nakrecony wspomnieniem zamowilem na Zaporowskiej jakis czas temu pizze,a dostalem jakis zart kulinarny
Hmm mieszkałem kupę czasu obok wymienionego dagrasso jakieś 5 lat temu przejadłem tam przez 5 lat dużo pizzy itp produktów tym czasem z sentymentu ostatnio wybrałem się ze swoja połówką i stwierdzam to co autor tego artykułu porażka… a szkoda bo było ok
Powiem krótko, wszystko zależy od osoby prowadzącej lokal. Kiedyś pracowałem właśnie w tym lokalu.
W zeszłym tygodniu jedlismy w Da Grasso na Zaporoskiej i pizza była świetna, więc to chyba zależy od kucharza 😉
My też często jemy pizzę z DaGrasso na Zaporoskiej i zazwyczaj jest smaczna. Bez szału, aczkolwiek nie jest obrzydliwa jak w większości DaGrasso
To tym bardziej źle świadczy o DaGrasso jako sieciówce, że nie potrafią utrzymać poziomu.
Nie wiem czy się coś zmieniło, ale ostatnio zamawiałem tam pizzę i trafiła sie naprawdę bardzo dobra.