Dawno nie było na blogu relacji z baru mlecznego, więc spieszę, żeby nadrobić zaległości. Już klika osób na naszym facebookowym fanpage’u przy okazji wpisów na temat tego rodzaju barów, polecało mi odwiedzenie baru Krówka. Traf chciał, że musiałem coś załatwić przy ul. Tęczowej, gdzie znajduje się jeden z ich lokali, więc skorzystałem z okazji. Odwiedziłem później Krówkę raz jeszcze, ale już przy ul. Kościuszki.
Tak wygląda lokal z Tęczowej od środka. Malutka miejscówka, z kilkoma stolikami. W środku przyjemnie, słonecznie i czysto. Ceny typowo barowe, więc na początek zamawiam ulubioną zupę pomidorową oraz pół porcji pierogów ruskich i pół z mięsem. W sumie za całość zapłaciłem 14,40 zł.
Zupę dostajemy właściwie od ręki, zaraz po zamówieniu, z kolei pierogi są do odbioru po kilku minutach.
Pierwszą łyżkę prawie że wyplułem. Nie, nie dlatego, że była gorąca, ale zwyczajnie okazała się fatalna. Potwornie ciemna, na pewno nie mająca koloru świeżych, dostępnych w tym okresie pomidorów. Ewidentnie zrobiona z przecieru, fatalnego przecieru i doprawiona jakimiś bliżej nieznanymi ulepszaczami. Przyznam, że gorszej pomidorówki we Wrocławiu jeszcze nie jadłem.
Po tym co spotkało mnie przy zupie, w mojej głowie już kołatała się myśl, że w tym miejscu więcej to już raczej nie zjem. Wydawało się, że Krówki w moich oczach nie uratuje już nic, ale nastąpił zupełnie nieoczekiwany zwrot akcji. Pierogi które pojawiły się na moim stole okazały się bardzo smaczne, te z mięsem wręcz doskonałe.
Pierogi zostały okraszone akurat często spotykaną w barach mlecznych rozgotowaną papką cebulową, ale na szczęście została ona zepchnięta na dalszy plan przez smak pierogów. Ruskie były pieprzne, lekko serowe, może nie jak 'babcine”, ale na poziomie. Ciasto mogłoby być bardziej cienkie, ale i tak jest delikatne i dobrze komponuje się z farszem.
Natomiast pierogi z mięsem podbiły moje serce. Przy każdym kolejnym gryzie szeroko otwierałem oczy ze zdziwienia. Świetny smak delikatnego mięsa, które, co ważne – nie było suche, z dodatkiem marchewki i dużej ilości przypraw, m.in. wyczuwalnego pieprzu i majeranku. Jadałem lepsze w kilku miejscach, ale tym naprawdę niewiele brakuje do ideału.
Jako że pierogi uratowały honor Krówki, w jednym z kolejnych dni udałem się do drugiego lokalu baru Krówka, tym razem przy ul. Kościuszki.
Od wejścia wita nas „potykacz” z informacją o bardzo dobrych pierogach, co, jak się okazało, faktycznie jest prawdą. Na Kościuszki postanowiłem jednak spróbować czegoś innego, żeby mieć szerszy pogląd na całokształt baru.
Ceny zup minimalnie różnią się w obu lokalach. Za żurek zapłaciłem 5 zł, natomiast flaczki 9 zł. Do tego domówiłem jeszcze zestaw fileta z kurczaka z ziemniaczkami i surówką w cenie 13,90 zł.
Na zupę ponownie nie musiałem za długo czekać, natomiast filet w czasie spożywania żurku właśnie się smażył, o czym świadczyły dochodzące z kuchni odgłosy.
Niestety, w tym momencie spotkała mnie kolejna niemiła niespodzianka. Żurek po pierwsze był tak gorący, jak tylko może być po wyjęciu z mikrofali, a do tego zwyczajnie tłusty. Oczywiście, żurek nie należy do najlżejszych zup na świecie, ale tłuszcz w tej zupie był prawdopodobnie zwykłym olejem, który tworzył osobną, kilkumilimetrową warstwę. Smak nijaki, zabity przez tłuszcz. Nie okazał się ani kwaśny, ani smaczny, a kiełbasą okazały się jakieś skrawki. Kolejny raz potwierdza się, że najlepiej w barach mlecznych sprawdza się sposób przygotowywania jednej zupy dziennie. Wtedy na pewno jest świeża i o wiele smaczniejsza.
Żurku nie zjadłem do końca, liczyłem więc na nagrodę w postaci smacznego kurczaka w panierce.
Pierś, mimo że nie za mocno doprawiona, spełniła moje oczekiwania, ponieważ byłem niesamowicie głodny. Była dobrze wysmażona, nie zeschnięta i sporej wielkości. Do tego świeżutkie ziemniaki posypane koperkiem i surówka coleslaw. Co prawda niezbyt pasująca do całego dania, ale niezła, lekko słodkawa.
Na koniec skosztowaliśmy jeszcze wziętych na wynos flaczków, ale przez grzeczność, nie będziemy wam nawet przedstawiać ich zdjęcia, a tym bardziej opisywać smaku, dramat.
Krówka Bar jawi się nam jako bardzo niedopracowana. Smak potraw jest albo niedoprawiony, albo totalnie nietrafiony. Krówka broni się zdecydowanie smacznymi pierogami, ale totalnie nawala przy zupach. Próbowaliśmy trzech i żadna nie okazała się choć trochę smaczna. Spokojnie mogę wam polecić udanie się do Krówki na pierogi lub pierś z kurczaka, ale z zaznaczeniem, żeby była doprawiona solą i pieprzem. Zupy to odrębna historia, o której lepiej zapomnieć.
Krówka Bar
ul. Tęczowa 84
ul. Kościuszki 6