Naszym ostatnim przystankiem podczas weekendowego wypadu do Warszawy okazała się księgarnio-kawiarnia MiTo. Właściwie wypadałoby powiedzieć księgarnio-kawiarnio-galeria, bo w środku dzieje się faktycznie sporo. Jako że właściwie zawsze podczas śniadań coś czytam, od pierwszego momentu czuję się w tym miejscu bardzo dobrze.
Nowocześnie urządzony lokal składa się z trzech wyróżniających się, oddzielnych, a jednak stanowiących integralną część lokalu, sal. Część z regałami to księgarnia, środkowy fragment zajmują głównie stoliki, a oddzielna sala zajęta jest przez mini galerię sztuki. Doprawdy oryginalny i niezwykle interesujący koncept.
My jesteśmy z naszym młodym, który od razu znajduje swoje miejsce pomiędzy regałami wypełnionymi książkami, siadamy przy długim, wspólnym stole, ktoś obok omawia swoją pracę doktorską z promotorem, a przy innym stoliku jeszcze ktoś inny piszę na jabłkowym komputerze tekst, może na blog, kto wie. Przed powrotem do Wrocławia ważne jest jednak menu. W końcu nie od dziś wiadomo, znając poziom polskiej gastronomii drogowej, że w trasę nie należy wyjeżdżać bez odpowiedniego posiłku.
Śniadania w MiTo podawane są od 8 do 12, a w weekend dodatkowo można skorzystać z oferty brunchowej, a więc jedzenia do oporu za 25 zł. My zamawiamy jednak opcje śniadaniowe. Dla Kazika oczywiście jajecznica (16 zł), dla żony śniadanie francuskie z dodatkowym croissantem (27 zł) oraz dla mnie angielskie (21 zł). Na początek oczywiście espresso oraz gorąca czekolada, bynajmniej nie z proszku.
Jajecznica – wiadomo. Imponuje mi sposób podania śniadania angielskiego, na specjalnej desce z zagłębieniami na mniejsze talerzyki. Dwie mocno przypieczone frankfurterki, jajko sadzone, idealnie, taki jak lubię, wysmażony bekon i pieczarka. Jedna, dosłownie, ze śmietaną. Całość, mimo że dość banalna, to pożywna i naprawdę smaczna. Bekon pysznie chrupie, żółtko się rozlewa, kiełbaski dostarczają odpowiednią ilość tłuszczyku, a śmietanowy sos czosnkowy wyraźnie podkreśla smaki.
Śniadanie francuskie składa się z croissanta, dwóch miseczek dżemu, odrobiny truskawek, sporej porcji pestek dyni, nutelli oraz musli z orzechami. Duża różnorodność i lekkość, choć jeden wypiekany na miejscu croissant w zestawie to stanowczo za mało.
MiTo to miejsce z charakterem i artystyczną duszą, a zarazem takie, gdzie można całkiem nieźle posilić się z samego rana. Zestawy śniadaniowe nie są może specjalnie wyszukane, ale poprawnie przygotowane i spore. Zastrzeżenia mam do obsługi, bo każdy z nas dostał swoje danie w innym momencie, a o rachunek się nie doprosiłem i musiałem podejść do baru sam. Pomimo wspomnianych wpadek, MiTo ma w sobie coś, co każe zapisać mi to miejsce w pamięci.
MiTo
ul. Waryńskiego 28, Warszawa
Trzeba była odwiedzić Shipudei Berek http://berekwarszawa.pl/#restaurant
Genialne śniadania za bezcen a pomysł na dania główne w formie pity z dodatkami to genialna inicjatywa 🙂
Miałem ich na liście, ale niestety lista była długa i nie udało się zawitać wszędzie. Następnym razem:)
Koniecznie! 🙂