Kontynuując moje foodtruckowe przygody w sezonie 2017, odwiedziłem gastrowóz stojący od pierwszej połowy roku przy wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Wrocławskiego. Duże nadzieje wzbudziła sama nazwa – Seasons Food truck&catering mogłaby wskazywać, że będziemy mieć do czynienia z daniami przygotowywanymi na bazie aktualnie dostępnych produktów. Niestety nadzieje okazały się płonne, a menu poszło w stronę typowo streetfoodowych pozycji, co trochę rozczarowuje po początkowym rozbudzeniu ciekawości.
Druga delikatnie irytująca sprawa, to kwestia godzin otwarcia. W teorii wygląda to tak – od 10 do 17, w praktyce – raz jest otwarte, raz nie, raz do 13, raz do 15. Ciężko ogarnąć, i o ile rozumiem kwestie wykończenia zapasów, tak kompletnie nie pojmuję braku informacji na temat zamknięcia auta w konkretnym momencie. Mało co denerwuje mnie tak, jak zamknięty food truck, do którego jadę kilkanaście minut.
Żeby jednak być sprawiedliwym i nie kierować toku relacji jedynie na negatywne tory, muszę wspomnieć o przemiłym kucharzu, który zdaje się ogarniać cały interes. Tu zagada, tam opowie, a do tego szybko przygotuje potrawy. Za to plus, zdecydowanie, a że udało mi się w końcu dwukrotnie trafić do Seasons food truck, zjadłem dwie najczęściej pojawiające się w rozpisce dziennej pozycje.
Quesadilla (15 zł) nie wygląda specjalnie okazale, za to smakowo wypada pozytywnie. Wnętrze wypełnione cudnie miękkim pulled pork, którego w ryzach utrzymuje warstwa roztopionego sera, a za cały efekt końcowy w największej mierze odpowiada odpowiednio słodki i gęsty sos BBQ. Prosta rzecz, kilka składników, własny sos i poprawnie przyrządzone mięso. Za drugim razem trafiam na kaczy dzień. Quesadillę odpuszczam, decyduję się natomiast na bułę czy też burgera z długo pieczoną kaczką właśnie. Cena promocyjna (10 zł) wynika z faktu braku odpowiednich bułek, które zostały zastąpione innymi. Pozytywny gest, pokazujący szacunek do gości. Smak kaczki wysuwa na pierwszy plan, choć mięso momentami wygląda na delikatnie podsuszone, a zaraz po nim wchodzi do gry słodki rabarbarowy chutney. Brakuje w nim jakiegoś kwaskowego przełamania, ale nieźle wpisuje się w tradycyjny sposób podawania kaczki z owocami, tyle że w streetfoodowej odsłonie.
Czy jedzenie w Seasons foodtruck&catering pozostaje na dłużej w pamięci? Raczej nie. Czy po skończonym posiłku pojawia się chęć powrotu? Ponownie odpowiedź brzmi: raczej nie, choć oczywiście wróciłem ze względu na relację. Scena streetfoodowa we Wrocławiu poszła trochę za bardzo w jednym kierunku. Buły, buły, buły i jeszcze raz buły. Nawet jeśli są przyrządzone zgodnie ze sztuką, nie pozwalają wyróżnić się na tle konkurencji, a poszczególne kanapki giną w natłoku całej masy podobnych produktów. Lubię klimat ulicznego jedzenia, staram się go promować, ale jako goście musimy wymagać nieco więcej, aniżeli tylko powtarzających się wszędzie buł z pieczonym na jedno kopyto mięsem. Czasami naprawdę mam problem ze znalezieniem różnic pomiędzy jednym, drugim i trzecim daniem z kolejnych food trucków. Macie podobnie?
Seasons Foodtruck & Catering
Joliot Curie 15
No okej ale street food moze byc szablonowy co w tym zlego ? Jezeli nie stoja obok siebie.. to nie rozumiem.