A co gdyby tak odstawić mięso? Wielu, naprawdę wielu moich znajomych odrzuca mięso w ostatnim czasie z bardzo różnych powodów, choć najczęściej padającymi stwierdzeniami są te o jego jakości oraz sposobie hodowli zwierząt. Przyznam, że i ja myślę sobie o tym co jakiś czas, ale z racji, że nie znoszę zakazów samych w sobie, po prostu staram się racjonalnie selekcjonować miejsca, w których to mięso jadam i kupuję. Ostatnio wymyśliłem sobie, że wprowadzę bezmięsne piątki, jak to miało miejsce u mnie w domu za dzieciaka, choć nie do końca było to związane z religijnymi przyzwyczajeniami, a raczej ze względu na tradycję. W ogóle dość paradoksalne jest to, że jako dziecko właściwie nie chciałem zerkać w stronę mięsa i jadałem głównie mączne i warzywne potrawy.
Ostatnio sporo do myślenia dała mi książka Władcy jedzenia traktująca o funkcjonowaniu przemysłu spożywczego i jego wyniszczających skutkach. W ramach takiego bezmięsnego piątku postanowiłem zamówić jedzenie z dowozem do parku Szczytnickiego, gdzie wybyliśmy na spacer z dziećmi. Korzystając z ostatnich dni lata, zorganizowaliśmy sobie piknik z wege jedzeniem i co by nie mówić, wyszło bardzo dobrze.
Ze względu na moją historię współpracy z serwisem Glodny.pl, wybrałem właśnie tę opcję z dowozem na miejsce, a decyzja o konkretnej restauracji rozgrywała się pomiędzy Fallą a Jaffa Bar&Market. Ostatecznie poszliśmy w izraelskie klimaty Jaffy.
Klimat Jaffy znam z lokalu stacjonarnego, tutaj przyszło nam się zmierzyć z ich wege jedzeniem na świeżym powietrzu. Za wyborem przemawiał społeczny aspekt jedzenia i możliwość dzielenia się zamówionymi specjałami. Na początek dobieramy się do sprawnie zapakowanego mezze (34 zł), składającego się z kilku różnych, wcale nie takich małych przystawek. Jest kolorowo, wygląda to dobrze, smakuje różnie, ale ogólnie tak różnorodny posiłek sprawia przyjemność. Lekko kwaśne, wytrawne baba ghanoush nieźle łączy się z puszystą pitą dołączoną do zestawu, tabouleh uderza orzeźwiającą miętą, trochę zawodzi gotowany kalafior, który miał być pieczony. Do tego pieczony bakłażan, delikatny labneh oraz smakowo udane, acz lekko suchawe falafele.
Hummus (17 zł) to wersja dla fanów mocno sezamowych nut. Jest gładki, choć dość grubo zmielony, rześki, konkretny, świetnie sprawdza się wybierany do ostatniego kęsa pitą. Pitą pachnącą świeżutkim wypiekiem, z pęcherzykowatą strukturą. W tejże picie, nazwanej Sabih (24 zł) zamknięto również falafele, bakłażana, jajko, tahini oraz zioła, tworząc swego rodzaju streetfoodową przekąskę dla wygłodniałych, bo zjedzenie całości nie należy do najłatwiejszych zadań.
Czy wege piątek się udał? Jak najbardziej. Czy Jaffa okazało się dobrym wyborem? Jak najbardziej. Lubię te wszyskie miejsca serwujące potrawy, które można jeść grupowo, dzieląc się i po prostu czerpiąc taką banalną radość z jedzenia. Wszyscy fani wege potraw nie powinni czuć się zawiedzeni, a już zestaw mezze wydaje się być ciekawą opcją na wspólny posiłek w rodzinnym czy też znajomych gronie. A jak będzie z tym mięsem? Zrezygnować z niego raczej nigdy nie zrezygnuję, ale ograniczenie spożywania słabej jakości mięs leży w zasięgu każdego z nas i warto to robić. Zwłaszcza, że z roślinnych produktów można wyczarować dużo dobrego, co ekipa Jaffy potwierdza.