Ramenowe szaleństwo wchodzi do Wrocławia dość spokojnie, choć swego czasu, kiedy w kilku miejscach pojawił się ten japoński specjał, wydawać się mogło, że oto mamy nowy trend. Miłośnicy ramenu musieli jednak obejść się smakiem.
Stolica Dolnego Śląska ramenu specjalnie nie wciągnęła, pomimo naprawdę udanych prób choćby w Yemsetu oraz drugiego najlepszego ramenu w Polsce według niezwykle szanowanego programu telewizyjnego. Swego rodzaju nadzieją w tej kwestii miało być Okami, które na Ruskiej zastąpiło coraz mniej kochane przez studentów BLT. ŌKAMI to po japońsku wilk, a wnętrze lokalu zostało urządzone w leśnym klimacie, wyciągając z narożnej miejscówki na Ruskiej prawdopodobnie maksimum. Centralną częścią jest wysoki kontuar, przy którym można zasiąść niczym w barach znanych z Japonii, a jednocześnie zaobserwować cały proces składania misek – swoją drogą niezwykle atrakcyjnych – z wywarami.
Najważniejszy element karty stanowi oczywiście wspomniany ramen, ale znaleźć w niej można również akcenty wietnamskie, choć raczej chyba dla uzupełnienia i urozmaicenia menu. Dlaczego piszę o OKAMI dopiero teraz? Otóż byłem na Ruskiej niedługo po otwarciu, ale muszę przyznać, że postanowiłem ekipie dać jeszcze trochę czasu na dopracowanie poszczególnych pozycji. Z perspektywy czasu uważam ten krok za słuszny, bo początkowe emocje opadły, kuchenny team OKAMI mógł w spokoju popracować i naprawić pewne niedoskonałości.
Zaczynamy od przystawki w postaci pierożków gyoza w wersji wegetariańskiej (15 zł). Dość delikatne, z cieniutkim ciastem, w sam raz na start. Satay (15 zł) w wersji specjalnej – w panko, to przekąska dla młodego, który zjada całą porcję w całości, przegryzając na zmianę z krewetkami w tempurze (18 zł). Żona decyduje się na wietnamskie skrzydełka (16 zł) i trzeba przyznać, że znikają szybko, a otaczające je słodka glazura pobudza mocno apetyt i stanowi ciekawą przeciwwagę dla ramenów.
W temacie ramenów poruszamy się każdorazowo w mniejszych z dostępnych wersji, a to z prostej przyczyny – zwyczajowo nie jestem w stanie zjeść tych wielkich misek wypchanych wywarem i dodatkami w ramenowniach. Dla osób traktujących wizytę w restauracji w podobnych kategoriach co ja, możliwość wybierania pomiędzy dużą a małą porcją, to świetna opcja. Najbardziej rozgrzewający – tantanmen (23 zł) chyba najbardziej różni się pod względem smakowym od obiegowej opinii, że ramen to taki japoński rosół. Otóż przyznam, że nigdy nie widziałem rosołu o czerwonym zabarwieniu i z mielonym wieprzowym mięsem. W dodatku tak ostrego. Tantanmen to dość specyficzna odmiana, w której pierwsze skrzypce zdecydowanie odgrywa ostra pasta chili, a dość tłusty wywar podkreśla jej charakter. Ze względu na moją sympatię do ostrości, a także chłodną sobotę, kiedy odwiedziliśmy lokal, właśnie ten kierunek wydał się być zbawieniem. Całość jest specyficzna, bardziej kremowa, aniżeli klarowna, ale zdecydowanie zapisałbym na liście potraw do sprawdzenia.
Jednak jeszcze inny ramen skradł moje serce. Kamo (23 zł) został przyrządzony drobiowym bulionie z dodatkiem tare na bazie sosu sojowego – stąd jego słoność, której poziom może wielu szokować, a dla mnie stanowi jego największą moc. W misce znajdziecie ponadto ugotowane w sous vide kawałki piersi kaczki, marynowane jajko z apetycznie płynnym żółtkiem oraz menmę i przemycające tak niezbędną morską nutę nori. Osobny temat stanowi makaron, którego sprężystość jest dla mnie ogromnym atutem OKAMI. Jeśli traficie do nich w weekend, bo tylko wtedy jest podawany, bierzcie w ciemno. Testowany był jeszcze wakayama ramen (21 zł) z plastrami pieczonego boczku chashu, jajkiem i dymką. Z tych trzech właśnie wakayama prezentuje w moim odczuciu najbardziej wyważony smak, choć musicie pamiętać, że raz jeszcze mamy tu do czynienia z shoyu tare i będzie trochę słono.
Jak ocenić OKAMI? Początkowo ciężko było mi sobie wyrobić konkretne zdanie, ale obecnie mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że ekipa z Ruskiej ogarnia to dobrze. Rameny mają swój konkretny charakter, nie są nijakie, a makaron prezentuje poziom ciężki do osiągnięcia dla wrocławskiej konkurencji, za wyjątkiem Yemsetu oczywiście. Może to paskudna sobotnia pogoda sprawiła, że z OKAMI wyszedłem tak pozytywnie nastawiony, ale obstawiam jednak po prostu naprawdę interesujący, bardzo wyrazisty smak ramenów. Wilku, idziesz w dobrym kierunku!
OKAMI
Ruska 58/59
Zdecydowanie moje smaki! 🙂 Trzeba mieć to miejsce na uwadze 🙂
Kurcze, może faktycznie warto dać szansę Okami… Po otwarciu byliśmy bardzo rozczarowani. A jeszcze bardziej na to jak odpowiadali pod opinia na FB. No opornie ale jednak walczę ze sobą żeby jednak jeszcze raz się tam wybrać ?
Bardzo dobre jedzenie w wydaniu Wilków z Okami. Świeżutko i pysznie. Byłem kilka razy i zawsze jest pro. Dobra ekipa i piękny lokal. Polecam tych ramenowiczów, jak dla mnie najlepsze we Wro.
Super miejsce! Pyszny ramen (duza porcja, tak jak lubie ??), pyszne swieze koktajle, przyjazny staff I swietna lokalizacja. Niebawem tam wroce.
Pierwsze zdjęcie nieaktualne, bo teraz wisi tam szyld z nazwą 🙂
Jak dla mnie – najlepszy ramen we Wrocławiu! Wakayama to mój faworyt:)
Ktoś wie czemu u nas taka żulernia panuje w temacie ramenu? W Japonii z misek wprost się wylewa, bulion cieknie po stołach i spodniach, a u nas czasami makaron wystaje ponad płyn, połowa miski to szczęście niepojęte… No a cena – 35-45 zeta za miskę. To już nie można dolać tej berbeluchy po burty, tylko żulić i żulić jak to rodzime nasze restauracyjne żuliki?
Wstyd.