Od pewnego czasu myślę o pilnym zaktualizowaniu zestawienia miejsc, w których można zjeść ciekawą kuchnię, jaką moglibyśmy zaliczyć do nurtu kuchni polskiej. Ogólnie takie klasyfikowanie do najłatwiejszych nie należy, bo i czym możemy nazwać magiczną kuchnię polską? Czy to kuchnia oferująca schab, pierogi, czy jednak opierająca się na używaniu lokalnych produktów, a może przygotowywana przez polskiego kucharza. Nie są to łatwe rzeczy, ale patrząc na dość krótkie menu restauracji Sezonowa na Wita Stwosza od razu do głowy przychodzi jedno – to jest kuchnia polska. Trochę lokalna, trochę nawiązująca do domowych smaków, dzieciństwa, bazująca na skarbach aktualnej pory roku.
Do Sezonowej wybrałem się już kilka miesięcy wcześniej, ale okazało się, że moje wyjście na obiad w południe okazało się falstartem, bo drzwi otwiera się tutaj dwie godziny później, przynajmniej w tygodniu. Co się odwlecze, to nie uciecze, więc w niedzielę dotarliśmy z całą rodzinką w podobno ostatni tak słoneczny dzień w 2019 roku. Aura okazała się na tyle łaskawa, że spędzenie czasu na dziedzińcu pomiędzy kamienicami na Wita Stwosza nie stanowiło większego problemu, a wręcz dało się myślami przenieść do letniego okresu.
Pierwszy plusik wpada za przyjazną, uśmiechniętą i skutecznie działającą obsługę. Chwilowe zagubienie na początku szybko zostało zastąpione przez dobry kontakt i pewność siebie, za co należą się brawa. Obiad rozpoczynamy, a jakże, od rosołu. W końcu jest niedziela. Solidna pozycja z domowym makaronem i kawałkami mięsa. Tłuściutki, lekko słodki, wyrazisty – jest taki, jak rosół być powinien, choć odrobina soli pewnie by mu nie zaszkodziła.
Młody zażyczył sobie ryby, więc po kilkunastu minutach od zamówienia, przed jego obliczem pojawia się pstrąg z Kotliny Kłodzkiej (36 zł). Porządna wielkość, nie ma żartów. Pstrąg to klasyka – jest delikatny, przysmażony z jednej strony, soczysty i należy do tych ryb, które najmocniej kojarzą mi się z terenami Dolnego Śląska. Pstrąg jest prosty w obsłudze i nie potrzebuje zbyt wielu ozdób, dlatego puree dyniowe z palonym masłem wydało mi się przyciężkawe, za to idealnie dopasowały się bardziej odświeżające, lekko kwaśne, chrupiące marchewki. Werdykt był oczywisty – jest dobrze.
Rozczarowanie pojawia się w przypadku gołąbków w liściach kiszonej kapusty (27 zł). Cenię ideę popularyzacji kiszonek, bo wygląda to na ciekawe rozwiązanie. Nie zgadza się tylko jedno – wnętrze gołąbków. Nijaki, suchawy, podany bez wyrazu pęczak zwyczajnie w świecie nie należy do najbardziej atrakcyjnych dodatków. Tę pozycję bym sobie odpuścił.
Schabowy z dzika (41 zł) jest konkretny, ale mięciutki, bo swoje wcześniej odleżał w koziej serwatce. Dobrze mu to zrobiło, a nam dobrze zrobił ten cudny kawał mięsa. Mamy tu wszystko, co w niedzielę potrzeba – chrupiąca panierka, sporo mięsa, a przede wszystkim smak. Dzik prezentuje się okazale, imponuje sprężystością oraz bardziej przyjaznym, smakiem, niż tradycyjny schabowy. Placki z gotowanych ziemniaków z kiszoną kapustą (26 zł) przenoszą mnie na moment do dziecięcych lat, kiedy to wszelkiego rodzaju produkty z ziemniaków i mąki stanowiły główny element mojej diety. Rozkosznie miękkie placuszki odpowiednio komponują się ze słodko-ostrymi buraczkami oraz puszystą, odświeżającą śmietaną. Jestem na tak.
Swego czasu chwalenie się sezonowością i lokalnością w restauracjach stało się irytujące ze względu na nadużywanie wspomnianych określeń. W restauracji Sezonowa otrzymujemy niezbite dowody na to, że się da. W dodatku da się to zrobić w przystępnej, prostej formie i ze smakiem. Jak widać, nie trzeba się silić na przygotowywanie potraw przy użyciu wyszukanych technik, nie trzeba szokować smakiem, a po prostu podać gościom smaczne, ciepło kojarzące się jedzenie z dobrym produktem w roli głównej. Podtrzymuję swoją pierwszą myśl – jeśli szukacie miejscówki z kuchnią polską dla znajomych z zagranicy, możecie ich przyprowadzić na Wita Stwosza bez obaw o wstyd.
Sezonowa
Wita Stwosza 16
