Wydostanie się z gastronomicznej szufladki, do której wskoczyło się wcześniej należy do jednych z najtrudniejszych zadań stojących przed właścicielami restauracji. Próbę odcięcia się od zaszufladkowania w świecie pizzy z dowozem podjęła Mania Smaku. Z jakim skutkiem?
Otwarta niemal sześć lat temu na Ślężnej Mania Smaku – jedna z popularniejszych pizzerii we Wrocławiu, przez wielu utożsamiana jest jako pizza jedynie na dowóz. Dobra pizza na dowóz. I nie należy się temu dziwić, ponieważ Mania sama sobie na taką łatkę lub jak kto woli szufladkę, zapracowała. Przez początkowe lata działalności właściciele nawet nie myśleli o otwarciu lokalu stacjonarnego, w którym mogliby gościć swoich klientów.
Sytuacja ulegała zmianie stopniowo – najpierw po otwarciu Manii na Racławickiej, potem Legnickiej, gdzie pojawiły się stoliki. Nie ukrywam, że sam uznawałem Manię przez długi czas jako specjalistów od delivery, a nie pryzmat klasycznej restauracji. To pokazuje jak trudne zadanie stoi przed każdym z właścicieli chcących zmienić profil swoich restauracji już po jego starcie. Tutaj idealnym jest case knajpek wprowadzających do menu śniadania po jakimś czasie. Jeśli pamięć mnie nie myli, nie udało się nikomu. Powodowane jest to zapewne zakorzenionym w głowach klientów pierwszym doświadczeniem w danych miejscach.
MIEJSCE
Wracamy jednak do Manii. W jaki sposób jej właściciele chcą wydostać się z szufladkowania w roli mistrzów dostaw? 4. sierpnia otworzyła się Mania Smaku 4.0 na ulicy Krzyckiej, gdzie wcześniej nie poradziła sobie pizzeria Bianco. Najważniejszą zmianą w Manii 4.0 jest fakt, że to lokal w stu procentach stacjonarny, bez kurierów latających z dowozami. Szanuję odwagę i to podwójnie, bo przecież działająca dalej Mania na Racławickiej znajduje się bardzo niedaleko.
Każdy kto pamięta wspomnianą już pizzerię Bianco, zapewne przetrze kilka razy oczy ze zdziwienia po ujrzeniu zmian, jakie zaszły na Krzyckiej. Przede wszystkim dwa ogródki, które są tak zielone, iż można się niemal zgubić w gąszczu wszystkich kwiatów i roślin. Dobrze to wygląda. W środku z kolei uwagę zwracają przede wszystkim dwie rzeczy – monstrualny, srebrny i świecący piec na drewno oraz lśniąca kolumna z sześcioma kranami na piwo kraftowe.
MENU
Kto zamawia pizzę z Manii z dowozem, nie powinien się czuć zdziwiony. Menu jest niemal identyczne, jak to dowozowe. Niemal, bo dodana została jedna pozycja – pizza z frytkami, a do tego pojawiły się trzy desery i dwie przystawki. A, jeszcze coś – każdy stolik otrzymuje na start wodę w karafce.
JEDZENIE
Siadamy niedługo po otwarciu, kiedy w lokalu zbierają się już pierwsi goście Maniaków. Na początku pojawia się lekkie zamotanie z przystawką, ale zgańmy to na błędy młodości. Co na dzień dobry? Panierowana burrata z pomidorkami i sałatą. Jako wielkiemu fanowi smażonego sera w każdej postaci oraz burraty, takie rozwiązanie podoba się mocno. Burrata skrywa się pod cieniutką warstwą panierki panko – po przekrojeniu jedna cześć się rozkosznie ciągnie, z kolei ta bliżej środka pysznie płynie jak to w burracie. Na plus na pewno. Słodycz pomidorków fajnie gra tu z lekką kwasowością malin.
Przechodzimy do mocniejszego kalibru. Najpierw po piwku – Oranżeria, która akurat pojawiła się ponownie, a to piwo uwarzone przez browar Cztery Ściany we współpracy… ze mną. Super owocowe i kwaśne. Drugi strzał – Belma z Browaru Nepomucen. Gładkie piwo, nachmielone na potęgę, a przy tym srogie, bo ponad ośmioprocentowe.
Pizza? Zdecydowanie do spróbowania przez każdego, kto zamawiał kiedyś Manię w dowozie, a nie jadł jej na miejscu. Ciasto jest delikatne, a przy tym chrupiące. Dodatkowy atut zapewniony przez obecność drewna – palony aromat, sprawiający, że zapach wypiekanej pizzy momentalnie trafia do naszego nosa. Dla mnie Kopernik, czyli pizza będąca mokrym snem każdego miłośnika kotletów schabowych. Pokrojony w paski schab w panko, ziemniaczki w koperku, fasolka i śmietanowy sos. To wszystko w połączeniu z puszystym ciastem daje efekt totalnie genialny. Aha, obok dostajemy jeszcze miseczkę z… mizerią. Tak, Mania jest szalona. Szalona jest też Bomba – pizza z frytkami, stanowiąca jedyne pizzowe odchylenie od oferty dowozowej Manii. Frytki w dowozie – to się nie uda. Ale w lokalu – czemu nie! To jest prawdziwa bomba smakowa. Chrupiące fryty, sos BBQ, szczypiorek i totalny game changer – zachęcająca do każdego kolejnego gryza, uzależniająca kruszonka z chorizo. Jest nieco ostro, chrupiąco i tłuściutko – wchodzę w to.
Na koniec jeszcze kolejne szaleństwo – totalnie czekoladowe brownie oblane… czekoladą i z dodatkiem lodów oraz preparowanego ryżu w… białej czekoladzie. Sami rozumiecie.
PODSUMOWANIE
Kiedyś w prywatnej rozmowie z Mateuszem – właścicielem Manii, życzyłem mu otwarcia w pełni stacjonarnego lokalu, aby ludzie mogli jeść Manię w najlepszym wydaniu, a więc wprost po wyjęciu z pieca. Jak widać, udało się, a Maniackie szaleństwo z pizzy udało się przenieść na Krzycką. Kolorowo tu, optymistycznie i przyjemnie, a pizza? Pizza rozwala system nie tylko zwariowanymi pomysłami, ale po prostu dobrym wykonaniem. Za dobre piwo rzemieślnicze – dodatkowy plusik. Warto tu wpaść i tak po prostu cieszyć się pizzą, bo przecież po to ona powstała. Obstawiam, że szufladkę z hasłem Mania tylko w dowozie można już na spokojnie zamknąć.
Mania Smaku 4.0
Krzycka 1 c
Lokal faktycznie ładny, ale pizza paskudnie przypalona, aż zwęglona. Jak oni mogli coś takiego podać?