Dim sum znalazły swoje miejsce w każdym z większych miast w Polsce. Poza Wrocławiem, gdzie tutejsi fani jedzenia poza domem nie mieli dotychczas szczęścia do tych apetycznych pierożków. Właśnie, czy tylko pierożków? O tym przekonacie się w Pracowni Dim Sum Garden, która ma potencjał, aby stać się bardzo popularnym lokalem.
Znacie to uczucie, kiedy idziesz do konkretnego miejsca bez specjalnych oczekiwań, a na miejscu zastajecie dobry smak, spójny koncept i fajne perspektywy? Poniższa opowieść to właśnie historia spod tego znaku. Najpierw jednak warto wytłumaczyć sobie czym są dim sum i dlaczego to nie tylko pierożki.
W tym celu warto zacytować jedynych w swoich rodzaju, najlepszych specjalistów od kuchni azjatyckich krajów – Pyza made in Poland:
Dim sum (點心) to więcej niż pierożki. To rodzaj tradycji kulinarnej, wywodzącej się z Kantonu, ale obecnie spopularyzowanej w całych Chinach i wielu innych krajach, gdzie przybiera odbiegające od pierwowzoru formy (street food, instant dim sum). Wszystko zaczęło się od picia herbaty, której towarzyszyły drobne przystawki (yum cha, 飲茶). Posiłek ten wywędrował jednak z herbaciarni do specjalnie dedykowanych lokali – w których bywa, że mniejszy nacisk kładzie się na jego porę (zwykle od godzin rannych do południa, a obecnie nawet 24 godziny na dobę) czy wybór naparu (wysokiej jakości puerh to koszt ok. 200 zł za czajniczek), a większy na bogactwo przekąsek. Oprócz wielu rodzajów pierożków, w menu znajdziecie drobne przystawki, porcje warzyw, zupy oraz desery.
MIEJSCE
Ulica Tęczowa przez wiele lat znana była raczej z upadających magazynów, niewyremontowanych kamienic i dziurawej drogi, aniżeli smacznego jedzenia. Od jakiegoś czasu sytuacja zmienia się miarowo i regularnie, pojawiają się kolejne gastro punkty – niektóre doprawdy interesujące, jak choćby dobrze znane na moim blogu Monko ze swoją halą. Dokładnie naprzeciwko wejścia do nich ulokowała się Pracownia Dim Sum Garden. Powiązana z tym Dim Sum Garden.
Narożny lokalik mieści w środku dwa stoliki oraz kilka miejsc przy ladach okiennych. Za kontuarem porozstawiano parowniki z pierożkami, a jedna ze ścian umalowana została w sposób kojarzący się w prostej linii z Azją. Nie wiem czy nazwa pracownia w jakiś sposób nawiązuje do tego, że miało być/jest to miejsce produkcyjne dla restauracji z OVO, choć trochę tak to wygląda. Jedno jest pewne, że wyszedł z tego streetfoodowy bar z kameralną atmosferą.
MENU
Jak na tak niewielkie wnętrze, w menu znajdziecie sporo ciekawych pozycji. Co takiego? Znane z wspomnianej powyżej restauracji pierożki, do tego baozi, bulion z wołowiną, sajgonki, wontony, a również całkiem dużo propozycji wege. Podpis na karcie brzmi: spróbuj streetfood rodem z Chin. Próbujmy!
JEDZENIE
Zamawiamy dużą część karty, aby popróbować jak najwięcej. Z góry ostrzegam – jeśli wpadniecie na podobny pomysł, rozłóżcie sobie to na dwa dni. Nie jest łatwo to wszystko zmieścić. Najpierw pierożki – czerwone i klasyczne. Sposób lepienia sprawia, że wyglądają bardzo atrakcyjnie, a uszy aż się trzęsą na samą myśl o ich zjedzeniu. Wybieramy dwie wersje – z wołowiną i grzybami shitake oraz z kaczką i sosem hoisin. Odnoszę wrażenie, że są delikatniejsze, niż w OVO w kwestii ciasta, natomiast tym razem wygrywa u mnie kaczka. Mięsne, bogate w smak, ze wspomnianym już mięciutkim ciastem. Bardzo na tak.
Baozi (19 zł) z wieprzowiną i kapustą – zakochałem się. Puchate bułeczki, skrywają wewnątrz soczysty, mocno rozdrobniony farsz mięsny. Pozorna lekkość tych rozkosznych pampuchów bywa zdradliwa, bo po zjedzeniu trzech czuć już mocne nasycenie. Bardziej zbitym wnętrzem charakteryzują się smażone wontony (15 zł) w ilości sztuk pięciu. Również tutaj wszystko się zgadza. Chrupiąca warstwa wierzchnia skrywa solidną porcję mięsa, a całość podawana jest ze słodko-ostrym sosem.
Nie wiem czy ktoś się na to obrazi, ale na potrzeby wpisu nazwałem sobie roboczo Xian Bing chińskim burgerem. To zamknięta szczelnie bułeczka, po przegryzieniu której od razu poczujecie solidną porcję soczystego mięsa wołowo-wieprzowego. Ciekawa forma do przekąszenia pomiędzy jednymi a drugimi pierożkami. Bez zbędnych dodatków – po prostu ciasto i mięso. Domówiliśmy jeszcze sajgonki (16 zł). Wersja wege imponuje rozmiarem, przyjemnie chrupie i została nadziana warzywami oraz tofu. Jest trochę kwaśno, jest słono i chrupiąco.
PODSUMOWANIE
Co będzie z Pracownią Dim Sum Garden? Obstawiam, że dobrze będzie, bo jedzenie tutaj spełnia swoją najważniejszą rolę – sprawia radość, na podniebieniu pozostaje dobry smak jeszcze na długo po wyjściu, a sama forma jedzenia, umożliwiająca dzielenie się, podbieranie sobie z talerzyków, wprawia wszystkich w dobry nastrój. W moim przypadku nie ma wątpliwości, że będę wracał, a Wam rzucam temat – idźcie, spróbujcie, dajcie znać czy smakowało. Wrocław doczekał się klasycznego, streetowego punktu z dim sumami na odpowiednim poziomie.
Pracownia Dim Sum Garden
ul. Tęczowa 83 a
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie