Gdzie zjeść kuchnię dawnego Breslau we Wrocławiu? Jeszcze do niedawna było to ciężkie, ale mamy prawdziwy renesans odkrywania historycznych smaków. Właśnie w takim nurcie utrzymana jest nowa restauracja Stacja Breslau pod nasypem na Bogusławskiego.
Gdzie? Bogusławskiego 65
Kuchnia Breslau
Często otrzymuję pytanie – czym jest kuchnia wrocławska? Toczyliśmy na ten temat niegdyś dyskusję z Robertem Makłowiczem, dochodząc do dość oczywistych wniosków, że kuchnia wrocławska to ta nasza, kuchnia naszych domów, gotowana przez nas, nasze mamy i znajomych. Przybyszów ze wschodu, północy i Wielkopolski. Temat kuchni wrocławskiej sprzed wojny poruszany był rzadko na stołach restauracyjnych, a najczęściej przez pana Grzegorza Sobela, który zgłębia jej tajniki od lat i polecam wszelkie publikacje tego naukowca.
Wyświetl ten post na Instagramie
Stacja Breslau oraz szef kuchni Kamil Chowaniec, który pracował wcześniej m.in. w restauracji Tarasowa, podjęli temat, w dodatku w miejscu, które pasuje do niego idealnie. Nasyp na Bogusławskiego to określony klimat, kultowa lokalizacja i nieograniczony potencjał.
Miejsce i menu
Stacja Breslau umiejscowiła się po bliższej dworca głównego stronie nasypu, gdzie działa m.in. Pizza Si, Lamus czy Cuda na kiju. Wnętrze jak na bistro przystało. Lekko przygaszone światło, wyeksponowana cegła, kolorystyka utrzymana w stonowanych brązach – minimalizm w dobrym wydaniu.
Stonowana jest również karta, utrzymana faktycznie w klimatach potraw znanych z książek Krajewskiego czy prac doktora Sobla. Są hakele, poliki, grzyby, kwaśny ziemniak, kiełbacha z kapustą. Dobrze to wygląda, jedzmy!
Jedzenie
Na początek siekana wołowina, tatar znaczy się (45 zł). Podany na pysznym pieczywie z piekarni Pastel, z grubo posiekanym, delikatnym mięsem i game changerem w postaci majonezu szprotkowego. Ich mocny smak oraz aromat przebija się w każdym gryzie, ale nie dominuje, a majaczy gdzieś z tyłu, będąc świetnym kontrapunktem dla mięsa i cebulek. Mocny zawodnik na początek.
Miłą niespodziankę otrzymał mój młodszy syn, choć oczywiście miejsce nie jest raczej specjalnie skierowane do gości w jego wieku. Natomiast kopytka z morelowym sosem, serem i cebulką to złoto. Duże brawa za proste, a smaczne jedzenie dla młodzieży, choć i starsi byli zadowoleni.
I teraz tak, każdy kto czytuje moje wypociny od lat, wie jak bardzo kocham ziemniaki. W każdej absolutnie postaci. Dlatego kwaśne ziemniaki (29 zł) są dla mnie wspaniałością, za którą zostawiłbym najwyższe noty. Wysmażone, miękkie, ale i chrupiące z zewnątrz, a nade wszystko z przepyszną śmietaną. Jej połączenie z bryndzą nadaje odpowiedniej kwasowości, która pobudza ślinianki nawet teraz, kiedy już tylko piszę o tych ziemniakach.
Kiełbasa Wrocławska (33 zł) to więcej, niż uczciwa kiełba z kapustą, boczkiem oraz musztardą. Nacięta, więc niektórzy mogliby płakać, ale soczysta, tłuściutka, z chrupiącą skórką, mięsna na maksa. Klasa jednym słowem i prostota zdecydowanie potrzebna w tej karcie.
Niebo w gębie (49 zł) nie wiem czy było w jakikolwiek sposób wzorowane na Śląskim Niebie, a więc jednej z legendarnych śląskich potraw, ale wyszło bardzo udanie. Polik wieprzowy rozpada się pod każdym najdrobniejszym muśnięciem widelca, a sos, w którym go zatopiono, jest palony, tłuściutki i winny zarazem. Bardzo treściwy w każdym razie i na koniec dobrze wyciągnąć jego resztki za pomocą pięknie przypieczonej chałki.
Podsumowanie
Czy warto zatrzymać się na tej Stacji Breslau? Ja tu wysiadam, zostaję i chcę więcej. Pod nasypem świetnie udało się połączenie dwóch światów – nawiązanie do kulinarnej historii naszego miasta bez sztywnego zamykania się w pewnych ramach oraz stworzenie nowoczesnego bistro ze smacznym jedzeniem. Przyklaskuję, bo polskich smaków w takim wydaniu nigdy za wiele. Dobrze jest!
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage i TikTok. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie