Jeśli odwiedzam pasaż włoski na ulicy Więziennej, to najczęściej po to, aby zjeść pyszne lody w Tralalala. Włoskie restauracje w tym miejscu odstraszają niestety swoimi cenami, podobnie zresztą jak i zwyczajowym brakiem wolnych stolików. Jednak kiedy spacerując z żoną po Rynku w niedzielne słoneczne popołudnie, naszła nas ochota na pizzę, swoje kroki skierowaliśmy do Capri, gdzie akurat zwolniło się miejsce.
Ogródek w lokalu jest przyjemny, z wygodnymi krzesełkami, a na stolikach uwagę zwracają od razu dwa rodzaje smakowej oliwy. Ceny najbardziej znośne ze wszystkich włoskich knajpek w pasażu, choć i tak nie najmniejsze.
W karcie znajduje się sporo pozycji, rozpoczynając od zup, przez kilkanaście rodzajów makaronów, aż po mnóstwo wariacji na temat pizzy. Jako że trafiliśmy do Capri już po obiedzie, zdecydowaliśmy się tylko na coś na mały głód, a więc Krem pomidorowy (16 zł) oraz rzeczoną pizzę, a dokładniej Diavolę za 23 zł.
Mimo sporego ruchu zostaliśmy obsłużeni bardzo sprawnie. Fajnym akcentem jest fakt, że kelnerkom w roznoszeniu zamówień na stoliki pomaga sam właściciel Capri. Sympatyczny, zagadujący do klientów z włoskim akcentem.
Oba dania otrzymaliśmy w jednym momencie, tak jak prosiliśmy.
Krem nas nie zachwycił. Owszem, był gęsty, wykonany ze świeżych pomidorów, ale mdły, niedoprawiony. Zabrakło jakiegoś wyrazistego dodatku. Porcja spora, ale niedopracowana. Jeśli chodzi o cenę, to okazała się zdecydowanie przesadzona.
Jednak już po pierwszych łyżkach zupy ciężko było się opanować, żeby nie sięgnąć po niesamowicie pachnącą pizzę.
Ciężko napisać o pizzy coś, aby nie polecieć banałami. Jadłem pizzę w wielu miejscach we Wrocławiu, ale mało gdzie trafiłem na tak dobrą jak w Capri. Rozpoczynając od ciasta, które okazało się dobrze wypieczone, cienkie, ale nieprzesadnie, a od spodu chrupiące, dzięki czemu doskonale trzymało dodatki, dużą ilość dodatków. I to jakich. Salami nie pożałowano, a co najważniejsze, nie było to standardowo dodawane w większości pizzerii nijakie salami. Od cieniutkich i genialnie chrupiących plasterków kiełbaski aż biła mieszająca się z lekko słonym posmakiem otrość. Lepszego salami nie było mi dane jeść.
Ważnym elementem był także wyrazisty sos pomidorowy, który nie wystąpił w pierwszoplanowej roli, a doskonale uzupełniał skromną w składniki, ale nie w świetny smak pizzę. Całość mogłaby się wydawać nieco tłusta, ale to efekt skropienia dość ostrą oliwą z chili, która doskonale komponowała się z ostrym salami i słonawym serem.
Taką pizzę bardzo lubię, ciężko było jej cokolwiek zarzucić. Ciasto w Capri nie jest tak cienkie jak w Piecu na Szewskiej, ale równie smaczne, a już salami i smakowa oliwa kupiły moje podniebienie od pierwszego kęsa. Przy takiej jakości zarówno ciasta, jak i dodatków, 23 złote wydają się być optymalną ceną.
Do Capri na pizzę z przyjemnością powrócę, ale już z zupy zrezygnuję. Z chęcią spróbuję także makaronów z menu.
Capri PizzeriaTrattoria
ul. Więzienna 21