Sezon foodtruckowy we Wrocławiu rozpoczął się już co prawda trzy tygodnie wcześniej podczas Wrocławskich Ulicożerców, ale dopiero festiwal Wrocław StrEAT ma szansę stać się prawdziwym wzorem jeśli chodzi o organizację tego typu imprez.
Po pierwsze – miejsce. Teren przed Uniwersytetem Przyrodniczym spokojnie można nazwać najlepszą miejscówką na tego typu imprezy. O ile w Browarze Mieszczańskim jest klimatycznie, tak brakuje nieco miejsca. Okolice Hali Stulecia i Pergoli to także świetny klimat, ale chyba nie dla ulicznego jedzenia. Natomiast deptak pomiędzy Pasażem Grunwaldzkim a Kredą i Ołówkiem jest zwyczajnie idealny. Łatwość dojazdu, ewentualny parking w Pasażu, sporo miejsca, niech to wystarczy. A jeśli dodamy do tego czas trwania eventu, a więc trzy dni, wychodzi nam impreza wzorowa. Jeśli tylko dopisuje pogoda, jest ok.
Tak właśnie było pierwszego dnia Wrocław StrEAT. Dzień nietypowy, ale w sumie szczęśliwy. W piątek nie doświadczyliśmy wielkich tłumów, ogromnych kolejek i zniechęcenia. Wręcz przeciwnie, było bardzo przyjemnie. Szkoda tylko, że zabrakło trochę czasu. Nie dałem rady zjawić się od początku imprezy, ale i tak, po wyrwaniu się z pracy, w ciągu dwóch godzin udało się trochę zjeść, zostawiając jednocześnie siły na dzień kolejny.
Z samego rana przejeżdżając przez Plac Grunwaldzki zerknąłem tylko w stronę rozkładających się właśnie aut przez szybę swojego samochodu.
Dopiero po kilku godzinach pojawiłem się już na miejscu gotowy do konsumpcji.
Szybkie espresso od mobiCafe i można ruszać. Do tej pory starałem się podczas zlotów odpuszczać wrocławskie food trucki, ponieważ mogę je odwiedzić na miejscu, a skupiałem się na przyjezdnych. Ostatnio jednak miałem problemy ze złapaniem we Wrocławiu ośmiu misek, więc pierwsze kroki skierowałem wprost do nich.
W menu dwie opcje bułek maślanych z wkładem i dwa makarony. Wybieram pozycję numer jeden, zachwalaną zewsząd bułę maślaną z pulled pork. Cena niewielka (9 zł), obsługa w postaci uśmiechniętej pani, bardzo przyjazna, no i brak kolejki. Proszę o jak najostrzejsze dodatki, czekam cztery minuty, po czym do moich rąk trafia zawiniątko.
Bułka gotowana na parze, a właściwie pampuch, została wypełniona krótko piklowanym ogórkiem, sosem na bazie chili i limonki, świeżym chili, orzechami, szczypiorkiem i oczywiście porcją pulled pork. Kurcze, za tę cenę, to naprawdę okazja. Ciekawa, bardzo orzeźwiająca kompozycja, a do tego bardzo aromatyczna. Szarpana wieprzowina rozpadała się w ustach, choć jak na mój gust była nieco za mokra, o konsystencji niemal pasztetu. Nie zmienia to faktu, że to bardzo udana pozycja, jedna z lepszych pierwszego dnia.
Jakby było mało ostrego, postanowiłem podkręcić swoje kubki smakowe i poszedłem do sprawdzonego już wcześniej Wheel Meal.
Ich chimichangę jadłem rok temu, wypadła niezwykle okazale, teraz przyszła pora na taco. Wybieram pozycję zwaną Taco Krowa, a więc z wołowiną za 10 zł. Ponownie upominam się o najostrzejszą wersję, na co niezwykle rozgadana i uśmiechnięta ekipa ochoczo zareagowała skrojeniem papryczek habanero.
Cóż, porcyjka do największych nie należy, ale ciężko jej coś zarzucić. Miękki placek, a w środku kilka dość tłustych kawałków różowiutkiej w środku wołowiny, mnóstwo kolendry, sałata, czerwona fasola i salsa pomidorowa. Aha, no i habanero. Ostrość była wyczuwalna, wyciskająca łzy z oczu, tak jak lubię. Mięso rozpadające się bez problemu przy każdym gryzie, orzeźwiające pomidory i nadająca charakteru kolendra. Warto.
Nie udało się podczas Ulicożerców, kiedy zabrakło towaru, za to nie było problemów za drugim podejściem, aby w końcu poznać Andrzeja, pomysłodawcę najciekawszego food trucka, a właściwie przyczepy – Zapiekanek Tradycyjnych i spróbować jego specjału.
Klasyka od A do Z, rozpoczynając od wyglądu przyczepki, poprzez wyposażenie i tradycyjny opiekacz, na klimatycznym menu kończąc. Podchodzę, zamieniamy kilka zdań, w międzyczasie wypieka się moja zapiekanka, a jakże – Firmowa, ale mała, bo nawet mój żołądek nie jest z gumy. Zamówienie nie byłoby kompletne bez produkowanej od 1948 roku oranżady, smaku dzieciństwa.
Zapiekanka Firmowa, a więc bagietka, ser, pieczarki i kiełbasa wiejska. Bułka wybitna, chrupiąca i lekko przypieczona od zewnątrz, a w środku niesamowicie puszysta, delikatna. Jak powiedział Andrzej, robiona na zamówienie w jednej z dwóch najlepszych piekarni w Warszawie. Dodatki standardowe, ciągnący ser, posiekane pieczarki i nadająca ostatecznego sznytu lekko podwędzana kiełbasa, mistrzostwo. Dzięki za powrót do czasów, kiedy miałem kilka lat i jadłem bardzo podobne na Placu Kromera.
W międzyczasie trafiłem jeszcze do Fresh Burgers, ale na burgera się nie skusiłem. Wybrałem jedynie bardzo zachęcające frytki. Mała porcja za 7 zł. Zapłaciłem, a po minucie otrzymałem pudełko do rąk.
Grubo ciachane, z dodatkiem jedynie soli. Bardzo uczciwa porcja, a same frytki smaczne, puszyste wewnątrz i z chrupiącą powłoką.
W tym momencie ciało mówiło NIE, ale mały diabełek na ramieniu podpowiadał, aby coś jeszcze zjeść. Wygrało łakomstwo i miłość do makaronów, a także ciekawość trucka Italian Food Truck, tych samych właścicieli co obecnego także tym razem we Wrocławiu American Food Truck.
Szybka decyzja – makaron z owocami morza za 22 zł. Cztery minuty czekania i gotowe. Całkiem spora porcja makaronu barwionego sepią z dużą ilością krewetek koktajlowych i omułek. Smakowo w porządku, aczkolwiek zabrakło jakiegoś błysku, bo całość wypadła delikatnie mdło. Jak dla mnie zabrakło jakiegoś ziołowego dodatku.
Wracając już do auta, natrafiłem jeszcze na dwa ciekawe miejsca.
Na watę cukrową się nie zdecydowałem, za to skusiły mnie pierogi z karpiem od Fish Food Truck, w którym kuchnią rządziła znana z Master Chefa Beata Śniechowska.
Trzy sztuki, cztery złote, bardzo uczciwa cena, a na dodatek zamówienie podano właściwie od ręki. Poza tym udało się skosztować paprykarza z karpia.
Pierwszą rzeczą, o której pomyślałem przy pierogach, to genialne, cieniutkie i sprężyste ciasto. Pierogi podsmażone na patelni, polane cebulką. Farsz bardzo ciekawy, rybny, ale z dodatkiem grzybów i mocno pieprzny. Ciekawa odmiana.
Pierwszy dzień Wrocław StrEAT należy uznać za udany. Nie straciłem właściwie w ogóle czasu w kolejkach, pojadłem kilka ciekawych rzeczy i bardzo pozytywnie nastawiłem się na dwa kolejne dni festiwalu. Aha, jeszcze jedno zdanie do wiecznych malkontentów i narzekaczy. Jak widać da się zjeść smacznie i oryginalnie nie zamawiając podczas zlotów burgerów, chociaż niektórzy uważają, że podczas festiwali food trucków obecne są tylko one.
Piotr Gładczak
Też wczoraj jadłam taco krowa. Niestety rozczarowanie. Porcja malutka, mięsa z lupa szukać, cena wygórowana. Nie poczulam tam poszukiwanego smaku meksyku. Czy kiedys w Polsce zjem prawdiwe tacos z mini tortilli kukurydzianych?
Maslana z 8 misek to odkrycie z zeszłego tygodnia z browaru…wczoraj sie nie skusilam bo w koncu udalo mi sie sprobowac pierozkow momo. Rewelacja!
Natomiast bardzo kusily mnie stawy milickie i sprobowalam ryba burgera z suma. Naprawde super. Miesko delikatne, bulka opieczona, fajnie skomponowane dodatki. Rewelacyjna i mila obsluga… pani rzeczywiscie wygladala znajomo, ale nie zaskoczylam gdzie ja wczesniej widzialam. Zostalam poproszona o opinie, bo jak sie okazalo bylam pierwsza osoba probujaca burgera z suma (do tej pory w menu byl z karpia, ale sie skonczyly). Jak dla mnie super bo lubie go bardziej niż karpia:)
W planie mam jeszcze sprobowanie pierogow z krakowa z trucka w podworku…niestety wczoraj zabraklo juz miejsca.
Ja zdążyłem na ostatnią chwilę, zjadłem burrito oraz podszedłem do p. Andrzeja na zapiekankę i na krótkie pogaduchy. Dziś może uda mi się wyjść ale w 100% zawitam tam w niedziele z rana.
Miejsce może idealne sporo „miejsca do siedzenia” ( na betonowych murkach o ile można to nazwać miejscem na spokojną konsumpcję) zauważyłem ze auta są zbyt blisko siebie, jeden na drugiego wejdzie. Przy tej pogodzie może nie potrzeba żadnych namiotów ale jak się rozpada co wtedy ? Brak kubłów na śmieci (oprócz tych które są przy autach). Trochę za wąsko ale co tam ważne zeby impreza każdemu się udała i zeby spróbować jak najwięcej. Ten krótki piątkowy czas uważam za udany :)).
Ja w Fish Food Track jadlam paczki z ryba z sosem lagodnym.REWELACJA. Na poczatku mialam wrazenie ze paczek jest zbyt twardy,ale to tylko wrazenie, bo to byla kompozycja idealna. A sos to prawdziwa poezja, lekko pikantny i cudownie limonkowy-do ryby idealny. Troche mnie zawiodla wielkosc porcji paprykarzu za 5 zl, bo to dwie lyzeczki, zdecydowanie bardziej oplaca sie kupic paczka za 4,5 , ktorym sie mozna zwyczajnie najesc. W tej malej porcji paprykarzu trafily sie az 2 osci, co tym bardziej zepsulo wrazenie.Ale smak calkiem dobry.Probowalam tez pierogow-strzal w dziesiatke jesli chodxi o farsz i ciasto.moze ciut za tluste bo i obsmazane i cebulka, ale smak nie do pominiecia.
Nie lubie krytykowac, ale po raz kolejny rozczarowuje mnie brak profesjonalnego podejscia przez wlascicieli truckow do takiego typu eventow. Rozumiem, ze niektore sa oblegane i czas oczekiwania jest spory i ze nie jest to fast food, wiec trzeba poczekac, ale co niektorzy ograniczyli sie do 2 osoby na trucka wiec ciezko bylo im sie wyrobic, a duzej czesci o 17 pokonczyly sie produkty…
Co do samego jedzenia. Napalilem sie na pulled pork, ramen, taco, chimichange, burrito. O 14 sprobowalem tylko ramen z Bruno Bustaurant. 25 zl i warto. Czuc miso, wiec to pewnie ta odmiana ramenu. Wywar elegancki, dodatki i ich ilosc bez uwag, jest smak i jakosc (a u reszty?). Taka micha mozna sie nasycic, wiec stwierdzilem, ze drugie podejscie zrobie o 17, gdy sie troche uspokoi po lunchowej porze.
A tu klops. 8 misek zamkniete, Wheel Meal zostalo ze snickersami (kto wytlmaczy jaka jest roznica miedzy taco carne i taco krowa?). Moze langosh ? Przed buda w koszu lezy jeden praktycznie caly nie zjedzony. To nie, ide na burrito do Fit Fat. Carne nie ma to wezme carne z kurczaka… 15 zl. Bida !!! Gdzie ryz w tym burrito? Wieksze kawalki kurczaka, ktore zadowola przecietnego polaczka patrzacego na ilosc miesa, ale reszta to lodowa i troche warzyw. Burrito powinno byc nabite, nadziane (ryz, fasola), a nie taki miekki flak za pietnastaka. Przeciez ryz nic nie kosztuje, a fasola tylko troche drozsza od ryzu… Sos pomidorowy byl OK, reszta do poprawki.
Dobra, co dalej ? ZUPE znam, Happy Little Truck znam, Bratwursty znam, slodkiego nie chce, Pasibusa znam, ale burgerow nie chce, pierozki momo znam na wylot z oryginalnych zrodel…
Moze cos ciekawego, cos nowego? Cos z polotem i finezja… Nie… No to skusmy sie na zapekanke z przyczepy campingowej w PRLowskiej odslonie. Moze jest genialna. Zamkniete, ale o 14 widzialem w okienku 3 standardowe sosy Fanex. SERIO ????????????? Czy wlascicielem jest Pan z Restauracji Mazowsze ? Czy wy naprawde dajecie ten octowy kwach ludziom ? No mam nadzieje, ze te butelki sluza tylko jako dyspensery do waszych wlasnych sosow.
Nie moge skumac Food Fuzja by Grzegorz de WHO ??? Autorski food truck i 3 potrawy, ktore mozna sprobowac w 99% lokali gastronomicznych w Polsce. Pierogi, fasolka po bretonsku ??? Prosze Pana … litosci …
No dobra … biore karkowke w bulce z Natural Born Grillers za 12 czy 15, nie pamietam. Okej, bez minusow, choc bulke wolalbym nie tak chrupka, ale ogoreczki sa z dobrego zrodla 🙂
Rybke ze stawow Milickich sprobuje na bank nastepnym razem.
nie bałeś się pokazać twarzy? teraz pani Karolina z ferita i wszyscy, których skrytykowałeś dopadną Cię :p
ale nic. fajna relacja, ten makaron z krewetkami i maślana buła mnie kuszą! <3