Jest mi wstyd. Jest mi wstyd, ponieważ poszedłem na łatwiznę. Jest mi wstyd, bo zamówiłem jedzenie na telefon z miejsca, które „śmierdziało” na odległość, ale i jest mi wstyd za właścicieli tego przybytku. Za to, że są tak bezczelni, żeby podawać ludziom coś tak fatalnego i brać za to pieniądze. Mało tego, wstydzę się, że do myślenia nie dały mi niskie ceny.
Typowa szybka akcja w pracy – czasu brak, nie ma jak się wyrwać, pozostaje jedynie zamówienie jedzenia z dowozem. Dlaczego nie ze sprawdzonych miejsc? No właśnie, dlaczego? W czerwcu, w miejscu dawnego baru mlecznego Kolor otwarto tysięczną (dwutysięczną?) pizzerię we Wrocławiu – Pizzerię Europa, cokolwiek by to znaczyło. Pizzeria, jak sama nazwa wskazuje, powinna podawać pizzę, a tych w menu znajduje się 41, w trzech opcjach do wyboru – 26 cm średnicy na zwykłym cieście, 26 cm na podwójnym lub pizza o średnicy 36 cm. Nie mam za bardzo możliwości zagłębienia się w kartę, wybieram więc bardzo bezpiecznie podstawową margheritę za 8 zł, a także wrapa podstawowego za 11 zł. Dzwonię, zamawiam i liczę na szybką dostawę, jako że pizzeria znajduje się właściwie za rogiem.
Pan dostawca trafia do mnie po około 40 minutach, zostawiając na stole dwa pakunki.
Chcielibyście zobaczyć moją minę po otwarciu pudełka z tym czymś co miało być pizzą. Placka nie widać. Został pokryty jakimś dziwnym, spalonym serem, sosu – poza brzegami – nie zanotowano.
Całość jest potwornie sucha, ser się nie ciągnie, bo nie może, ponieważ jest spalony i chrupie. Ciasto niby cienkie, ale jednak trochę wyrosło i jest potwornie wysuszone. Przypomnijcie sobie najgorszą pizzę jaką jedliście i pomyślcie, że ta była ze dwa razy gorsza. Tragedia.
Niektóre pizzerie wprowadzają ranty zawijane z serem wewnątrz. w Pizzerii Europa poszli krok dalej i chcieli chyba zawinąć ciasto w ser, tylko nie przewidzieli, że się nie da.
Wrap podstawowy jest faktycznie mocno podstawowy. Lepsze robią dzieci w podstawówce na ZPT. Kurczak w panierce, sałata lodowa i remolada, czyli jakiś patologicznie fatalny majonezowy sos z gotowca.
Fakt, zapłaciłem niewiele, ktoś zaraz powie, że nie powinienem się spodziewać cudów. Owszem, cudów nie, ale minimum przyzwoitości, a w tym wypadku nawet o to minimum nikt nie zadbał. Lokal na Żeromskiego do najszczęśliwszych chyba nie należy. Bar Kolor był podły, ale jak w takim razie nazwać Pizzerię Europę?
Podobne cuda w postaci takiej „pizzy” rozprowadza Gyros HOT na Mierniczej…
To ja sie bardzo dziwie,bo skoro to 'tuz za rogiem’ to trzeba bylo zamowic z Anny na Wyszynskiego albo z Jednosci z Muzycznej. Moze bez fajerwerkow ale zawsze smacznie i rzetelnie zrobiona pizza:)
Anny, w którym miejscu?
Ich „pizza” to przede wszystkim nie pizza – składniki pod serem. Ale poza tym starają się, ciasto lekkie i chrupiące, dodatki świeże. Sos był 🙂 W takiej cenie można wybaczyć brak puryzmu.