Do Szczecina wyrwaliśmy się na kilka godzin podczas naszej wizyty do Niemiec. Spróbowaliśmy oczywiście niemal legendarnych pasztecików, a na właściwy obiad ruszyliśmy do restauracji poleconej nam przez znajomych. Dzika Gęś, jak sama nazwa wskazuje, specjalizuje się w tradycyjnej kuchni polskiej.
Podoba mi się już od wejścia. W moje gusta trafia dominująca w wystroju szarość oraz minimalizm, ale taki pozytywny, sprawiający, że nie męczy przepych i pstrokate kolory. Jest przyjemnie, w środku sporo miejsca, a przez przeszkloną kuchnię możemy podglądać pracę kucharzy.
Imponuje podejście kelnerek. Uśmiechnięte, otwarte i z pasją opowiadające o daniach z menu. Menu, w którym dominują klasyczne smaki, w większości znane z domowych tradycyjnych obiadów. Wybór jest spory, przez co nad kartą spędzamy dobrych kilka minut.
Na początek pierogi ruskie (16 zł). Nie mogłem sobie odmówić, bo to potrawa, którą spokojnie jestem w stanie jeść codziennie. Niestety, w tym wypadku ta domowa wersja okazała się słaba. Świetne, mięciutkie ciasto faktycznie nawiązuje do najlepszych babcinych wzorców. Natomiast głównie ziemniaczany farsz był nijaki, niedoprawiony, zabrakło serowego wkładu.
Dalej na szczęście jest już tylko lepiej. Kaczka z sosem z czarnej porzeczki, prażonymi jabłkami i kopytkami (46 zł) jest mięciutka, przygotowana metodą sous vide, delikatnie różowa, a przy tym niezwykle wyrazista. Towarzyszy jej słodko-winny sos porzeczkowy, a jabłka nadają ostatecznego, tradycyjnego sznytu.
Gęsie udko konfitowane na modrej kapuście z kluskami z dziurką (55 zł) powala na kolana. Nie może być jednak inaczej, skoro trafiliśmy do Dzikiej Gęsi, w dodatku tuż przed 11 listopada. Mięso miękkie, ale niewysuszone, a do tego podane z teoretycznie tak banalną kapustą, która okazała się przepyszna. Jedyny malutki minusik za kluski, które jednak był trochę za bardzo zbite.
Wrażenie robi także perliczka na marchewkowym puree z tłuczonymi ziemniakami (48 zł), która dość odważnie wraca w ostatnim czasie na polskie stoły. Perliczka jest fantastycznie delikatna, z cudownie przypieczoną skórką i doskonałym, nie za słodkim, kremowym puree z marchewki. To danie żywcem wyjęte z kuchni mojej babci, doskonałe.
Czy może być coś bardziej domowego od niedzielnego gulaszu wołowego? Gulasz (30 zł) z mięciutkiej wołowiny, z aromatycznym, lekko ziołowym sosem i cudownymi, malutkimi kopytkami. Na chwilę wróciłem myślami do rodzinnego domu. To było świetne. No i ta sałata, podana jedynie ze śmietaną i koperkiem, odleciałem.
Lubię to miejsce, mimo że to dopiero pierwsza wizyta, a zapewne do Szczecina ponownie szybko nie zawitam. Na pewno jednak zapamiętam to miejsce, bo sprawia, że na moment przenoszę się do dziecięcych lat i obiadów serwowanych przez moją mamę i babcię. To jedzenie sprawia przyjemność, a przecież o to właśnie chodzi.
Dzika Gęś
Pl. Orła Białego 1
facebook.com/dzikagesrestauracja