Od kilku dobrych lat Święta Bożego Narodzenia spędzam w Gdyni, skąd pochodzi moja żona. Za każdym razem staramy się odwiedzić przynajmniej kilka miejscówek, choć akurat tym razem trochę się spóźniliśmy. Zamierzaliśmy rozpocząć zwiedzanie trójmiejskich przybytków gastronomicznych już w drugi dzień świąt, ale jak się okazało – w okolicach godziny 14 ciężko było znaleźć miejsce, w którym dałoby się zarezerwować jakikolwiek stolik, a właśnie jeszcze do późnego południa przemykaliśmy po domu w luźnych dresach, z lekko zaspanymi oczami.
Wypadło więc, że na pierwszy gdyński obiad ruszyliśmy zaraz po świętach, w niedzielę, kiedy wszelkiego rodzaju barszcze, kapusty i kutie po prostu nie chciały już przebyć drogi do naszych żołądków. Organizm domagał się prostoty, niewymagającej kuchni z odpowiednią ilością tłuszczu. Od dawna kilka osób polecało mi pizzerię Czerwony Piec, więc decyzja należała do łatwych. Ruszamy tam, pamiętając dobrze o świetnych wspomnieniach na temat Pieca, ale tego z wrocławskiej ulicy Szewskiej.
Ulica Starowiejska, przy której mieści się Czerwony Piec to teoretycznie ścisłe centrum Gdyni. To stąd są trzy kroki do Skweru Kościuszki, to na równoległej ulicy 10-go Lutego znajduje się jeden z głównych węzłów komunikacyjnych miasta, w końcu to w tych rejonach skupiona jest najważniejsza część gdyńskiej gastronomii.
Czerwony Piec zajmuje dwupoziomowy, niewielki lokal, który idealnie spełnia swoją rolę. Dolne piętro nieco hipsterskie, z ladą przytwierdzoną do witryny oraz wyścielonym czerwonymi kafelkami piecem znajdującym się naprzeciwko wejścia. Inaczej sprawy mają się na górze, gdzie w jednym z rogów sali znalazło się miejsce na niski stolik żywcem wyjęty ze słusznie minionej epoki oraz przybornik dla klientów – ze smakowymi oliwami, przyprawami oraz plastikowymi sztućcami, które jednak trochę mnie wnerwiają. Rozumiem duży przemiał, rozumiem zamysł lokalu z szybkim jedzeniem, ale metalowe sztućce nie powinny stanowić aż takiego problemu.
O dziwo bez problemu znajdujemy stolik. Wcześniejsze dwie próby wejścia do Czerwonego Pieca z ulicy zakończyły się odprawieniem z kwitkiem. Tym razem się udało, zajęliśmy stolik na górnym piętrze, młody Kazik zasiadł w swoim dziecięcym foteliku, a my zabraliśmy się za studiowanie karty. Krótkiej, treściwej, z pizzą na pierwszym planie. Nabrałem ochoty na hummus jalapeno, ale okazało się, że po świętach kucharze nie zdążyli jeszcze go przygotować, dlatego pozostaliśmy przy dwóch pizzach. Wybraliśmy pozycje – pepperoni (15 zł) oraz quattro formaggi (20 zł).
Pizza żywcem wyjęta z wrocławskiego Pieca na Szewskiej. Mocno wypieczona, z grubszymi rantami i cieniutkim ciastem wewnątrz. Cieniutkim, choć jednak minimalnie grubszym, co nie oznacza, że mniej smacznym. Doskonały posmak palonego drewna, chrupiące ranty i spora ilość świetnych składników. No i to ciasto – funkcjonujące nie jako mniej wartościowy dodatek do całości, a jego ważny element.
Charakteru pizzy pepperoni nadaje doskonała, wyraźnie ostra kiełbasa, a odpowiedni balans zapewnia lekki ser oraz przyjemnie pomidorowy, nienarzucający się sos. Kolejne kawałki znikają w ekspresowym tempie. Świetny smak, idealne połączenie.
Quattro formaggi z kolei wybucha wielością smaków. Z jednej strony uderza w nas słodka ricotta, momentalnie skontrowana przez pleśniową ostrość gorgonzoli oraz podkreślającą wszystko świeżość grana padano. Zjawiskowa jakość, zjawiskowe zgranie smakowe. Jesz kolejne kawałki nie myśląc o tym, że zaraz będziesz musiał rozpiąć guziki w spodniach. W cholerę z dietą, odchudzać zaczynam się po nowym roku. Szkoda czasu na niejedzenie tak dobrej pizzy.
Pizza – ktoś powie, że banał. Jeśli potraficie zrobić tak smaczny banał jak ten w Czerwonym Piecu, to podeślijcie maila, chętnie wpadnę. Pizza jest wyborna, składniki smaczne, ceny znośne, a obsługa szybka. Jeśli właśnie lecicie na imprezę do Sopotu i chcecie na szybko zjeść, wpadajcie do Czerwonego Pieca. Jeśli po prostu chcecie odpocząć od świątecznych potraw, zjeść dobrą pizzę i nie wydać fortuny, ruszcie tyłki do Czerwonego Pieca, nie zawiedziecie się.
Czerwony Piec
facebook.com/czerwonypiecgdynia