Przez długie lata we Wrocławiu prym wiodły wszelkiej maści, specjalizujące się w dowozie pizzerie, których jedynym atutem był rozmiar. 35, 45, 60 cm średnicy, ser najgorszej jakości i szynka konserwowa, taki standard. Ba, w dalszym ciągu pizzerie z dowozem stanowią większość, ale od pewnego czasu zauważalny jest pozytywny trend – otwierają się pizzerie, w których jakość produktu to priorytet. W ten sposób działa Piec na Szewskiej, Happy Little Truck, Tutti Santi czy od niedawna także Niezły Dym.
Oczywiście, co za dużo, to niezdrowo i mam nadzieję, że moda na przygotowywanie pizzy w piecach opalanych drewnem nie dorówna rozmiarami i kiczowatością tej burgerowej. Uważam jednak, że im więcej tego typu pizzerii, tym mniej miejsca na Rynku dla tych fatalnych. Powiecie – to tylko pizza, czym się podniecać. Po części racja, ale kto z nas nie lubi pizzy niech pierwszy rzuci kamieniem.
Wszystkie knajpki pod nasypem na ul. Bogusławskiego mają swój niepowtarzalny klimat, choć uczciwie trzeba przyznać, że coraz większa ich ilość zaczyna iść z duchem czasu i ciemne, depresyjne wnętrze, zamienia na te jaśniejsze i choć w dalszym ciągu minimalistyczne, to jednak dopracowane. Taka właśnie jest Pizzeria Si – schludna, malutka, w której najbardziej poczesne miejsce zajmuje piec, z którego bucha okrutny żar.
Nie masz fejsa, nie żyjesz, taki głupi tekścik na poziomie gimbazy przychodzi na myśl, kiedy próbuję znaleźć Pizzerię Si w internecie. Cisza, nic, pusto. Nooo, drodzy Państwo, ja rozumiem, że bardzo wierzycie w swoje umiejętności i siłę poczty pantoflowej, ale dla zwykłego zjadacza chleba, Waszego klienta, Facebook to bardzo pomocne narzędzie, dzięki któremu można zobaczyć gdzie w ogóle stacjonujecie, o menu nie wspominając. Kończąc ten temat – drodzy właściciele, fejsbuka prosimy.
Jakoś jednak na Bogusławskiego trafiam, Si umiejętnie kryje się pomiędzy innymi knajpkami, a na moje nieszczęście startuje dopiero o 14, późno. Zjawiam się kwadrans wcześniej, ale skoro już przyjechałem, to czekam, przeglądając jednocześnie składające się z jedenastu pozycji menu. Buzia uśmiecha się widząc informację o tym, że w Si używa się jedynie włoskich produktów, oby. W karcie znalazło się miejsce dla klasyków – margherity, quattro formaggi, ale i dla trochę zaskakującego połączenia – patatine, z frytkami.
Zamawiam margheritę (15 zł), płacę, otrzymuję znany m.in. z nadmorskich knajpek i Pasibusa bzyczek, a na koniec zajmuję stolik na zewnątrz. Jest coś fajnego w atmosferze tego miejsca, nie tylko Pizzerii Si, ale samego nasypu. Właśnie słowo fajnie pasuje tu najlepiej, bo z jednej strony kameralnie, a jednak w centrum, bez zadęcia, a widać także hipsterów, ale przede wszystkim można tu wpaść ze znajomymi, napić się dobrego piwa, zjeść coś bez konieczności płacenia ogromnych pieniędzy, a w kilka minut przenieść się np. na Rynek.
Oczekiwanie nieco się przedłuża, czego obecnie nie uświadczy się choćby w Happy Littre Truck. Ale żeby być uczciwym – pamiętam pierwsze chwile HLT, wtedy nie czekało się na pizzę kilka minut jak obecnie. Dochodzenie do perfekcji zazwyczaj zajmuje trochę czasu i to rozumiem, więc na te pół godziny się nie obrażam. Zwłaszcza, kiedy w końcu bzyczek zaczyna podskakiwać na moim stoliku, a po chwili oczom ukazuje się niesymetryczny, ale pięknie wyglądający placek.
Pierwsze skojarzenie – pizza przypomina faktycznie tę z wspomnianego wcześniej HLT. Są więc niezwykle apetyczne, mocno przypieczone bąble, są grubsze ranty i cudnie rozpuszczony ser, a nawet listek bazylii na środku.
Smakowo wygląda to naprawdę nieźle. Ciasto, często w tego typu pizzeriach mało wyraziste, w Si jest odpowiednio dosolone i na pewno nie można powiedzieć, że stanowi jedynie podkład całości. Jest ważnym elementem tego zestawienia, właściwie to kluczowym, w dodatku – wracając do porównań z HLT – z nieco grubszym i sztywnym ciastem, a jednak dalej cieniutkim. W HLT grubość ciasta w środkowej części można porównać do kartki papieru, w Si to raczej blok techniczny.
Nad czym należy popracować? Na pewno nad sosem, który za bardzo się narzuca, jest zbyt kwaśny, a delikatna, ciągnąca się mozzarella mocno absorbuje jego aromat. Jak na mój gust lepiej sprawdzi się w tym wypadku bardziej neutralny, lekki sos.
Pewnie coś można zmienić, pewnie właściciele jeszcze eksperymentują, ale efekt końcowy jest mocno zadowalający. Na tyle, że niebawem będę musiał mocno popracować nad zmianami w moim rankingu najlepszych pizzerii we Wrocławiu, bo Pizzeria Si ma szansę nieźle w nim namieszać. Smacznego!
Pizzeria Si
Cześć. Wczoraj byłem w pizzerii Niezły Dym. Osłabia mnie to, że podobnie jak na Szewskiej, ilość składników jest mizerna. Co z tego, że ciasto jest pyszne, a sos pomidorowy niezwykły, ale co z resztą? Wziąłem ostrą pizzę – nie pamiętam nazwy – a tym praktycznie zielone, ostre papryczki i ser. Tyle. W mojej ocenie ok, jest smacznie, ale osobiście chciałbym dostać trochę więcej (ilościowo) dodatków. Co myślisz?
Kurcze, na tej pizzy nie może być zbyt dużo dodatków, bo zdominują smak ciasta, a ono jest tutaj niezwykle ważne. Minimalizm to siła tej pizzy.
Pojedź do Włoch i pokaż mi szanującą się pizzerię, która daje dużo składników na pizzę. Pizza z korzeni to placek z małą ilością dodatków. Po pierwsze, im więcej dodasz składników, tym mniej wyrazista robi się pizza, bo smaków jest za dużo i kubkom smakowym trudno wyłapać „smaczki”.
Po drugie im więcej składników tym większa szansa, że pizza się nie upiecze i dostaniesz zakalca. A na to nie chce sobie pozwolić żadna pizzeria. Po trzecie, jeżeli chcesz pizzę z najlepszymi składnikami i w rozsądnej cenie to nie oczekuj, że dostaniesz na placku 30dag włoskiej prosciutto, bo taka ilość szynki kosztuje 2 dychy, więc ile by musiała kosztować pizza?
Polacy nauczeni przez masówki-sieciówki nauczyli się jeść pizze z 12 składnikami i zalane sosem czosnkowym. Prawdziwa pizza to właśnie minimalna ilość dodatków najwyższej jakości, świeże zioła i nic więcej… No, może dobra oliwa.
Jak zobaczyłem w menu pizzę z frytkami, to przypomniała mi się pizza z pierogami ruskimi z pizzerii Simon na Krzykach. Jak dziwnie by takie połączenie nie brzmiało, to smakuje super!
Sezon ogórkowy wiedzę nadal w pełni 😉 czyli piec na drewno, może pomidorów, bezpłciowa mozzarella i parę listków bazylii – przepis na Włoska oryginalność oryginalny jak się patrzy…, choć tu nie powiem trochę go burzą frytki ;)))) włosi pewnie zawału dostają. O co mi ogólnie chodzi? rozpisałem się w obszernym dość komentarzu pod recenzją „Pieca na Szewskiej” więc powtarzać się nie będę.
Pozdrawiam!
To po co w ogóle się udzielasz, skoro sam nie wiesz o co Ci chodzi?
akurat pizza z frytkami we Włoszech to ani nic dziwnego, ani zdrożnego 🙂
Spokojnie! bez nerw. Napisałem tylko że nie będę dublował komentarza…
http://wroclawskiejedzenie.pl/2015/04/24/piec-na-szewskiej-czyli-wloski-wzor/