883 wpisy
5700000 odsłon
46377 osób na Facebooku
13500 osób na Instagramie
24 godziny na dobę pracuję przy blogu
4 nowe miejsca – przynajmniej – odwiedzam w każdym tygodniu
2899 komentarzy
To tylko kilka liczb, takich, które dla jednych są jedynie liczbami, głupimi przechwałkami czy też nic nieznaczącymi cyferkami. Za nimi stoją jednak konkretni ludzie – Wy, ja, moja rodzina, ciężka praca i mnóstwo radości. Kiedy w kwietniu 2014 roku w mojej głowie zakiełkowała myśl o założeniu bloga, nie miałem żadnego planu. Na pewno też, nawet w snach, nie przypuszczałem, że dojdę do momentu, w jakim się znalazłem. Momentu, w którym Wrocławskie Podróże Kulinarne stały się pewną marką – znaną na lokalnym rynku, marką wokół której wyrosła się aktywna społeczność. Społeczność to słowo klucz – siłą tego bloga jesteście właśnie Wy wszyscy, czytający, komentujący, krytykujący, polecający nowe miejsca i podążający za polecanymi przeze mnie miejscami.
Dzisiaj już wiem, że założenie WPK było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu. Decyzją, która sprawiła, że 24 godziny w przeciągu doby okazuje się zdecydowanie za krótkim okresem. Blog towarzyszy mi rano, popołudniu i wieczorem. Kiedy się kładę i wstaję, podczas wakacji i świąt, kiedy jem obiad i piję piwo. Liczby to jedno – cieszą, kiedy zerkam na rosnące co miesiąc tabelki z odwiedzinami strony, ale jest jeszcze coś, czego nie da zmierzyć się w żaden sposób. Wasze dobre słowo, Wasza aktywność, czasami wdzięczność za polecenie miejsca, dobre słowo w komentarzu i piątka przybita podczas przypadkowego spotkania na ulicy. To największa nagroda za godziny poświęcone na pisanie tekstów, odpisywanie na komentarze na FB, szukanie inspiracji. Nic, absolutnie nic nie cieszy tak bardzo, jak pozytywne słowo od czytelnika. Negatywne zresztą też, byle tylko wypowiedziane z klasą.
Co poczytuję sobie za sukcesy w ostatnim czasie? Wydaje mi się, że w końcu Podróże dotarły do świadomości czytelników, ale i ludzi z gastronomii, jako rzetelne źródło, mające pewne przełożenie na rzeczywistość, za którym stoi określona wiedza, praca i chęć doskonalenia się. Właśnie – cały czas staram się polepszać swój warsztat, aby oceniać jedzenie na podstawie konkretnej wiedzy. Bardzo dużo czytam, biorę udział w warsztatach, ale także rozmawiam z właścicielami i Szefami Kuchni, od których można nauczyć się chyba najwięcej. Nieskromnie powiem, że sam widzę duży postęp w jakości moich relacji, co bardzo cieszy. Co jeszcze się udało? Właściwie w komplecie wyeliminowałem hejterów. Jeszcze rok temu pod każdym tekstem pojawiali się wariaci ze swoimi idiotycznymi wrzutkami. Obecnie to już margines, z czego jestem niezwykle zadowolony. Swoje teksty, stanowiące pewne uzupełnienie blogowej pracy, publikuję także na tuWroclaw.com i Epicure Magazine. Wielkim sukcesem okazała się także akcja GASTRONOMIA DLA WOŚP, dzięki której udało się wspomóc konto fundacji kwotą przekraczającą 50 tys. zł. W dalszym ciągu nieskrywaną radość sprawiają mi wiadomości od właścicieli opisywanych przeze mnie lokali. Z podziękowaniami, wdzięcznością. To są dla mnie wspaniałe chwile – tylko ja i ci ludzie wiedzą, że kompletnie nietrafione są te wszystkie zarzuty o to, że biorę pieniądze od restauracji za pozytywne relacje. Nie, nie biorę. Mało tego, nie jadam w tych restauracjach za darmo, a płacę sam za siebie.
Wiele osób zastanawia się skąd taka popularność WPK. Dlaczego ten blog jest lubiany, a inne, podobne, właściwie przechodzą niezauważone. Odpowiadam zawsze jedno – za moim blogiem stoi prawda, zero ściemy, szacunek do wszystkich, a nade wszystko wielka radość z tego, że mogę robić to, co robię.
Dostaję także sporo zapytań odnośnie przyszłości bloga. W jakim kierunku pójdzie, czy pojawi się wideo, czy będą relacje z innych miast, itd. Planów jest sporo, na komputerze mam plik z dwoma w pełni zapisanymi stronami z pomysłami na nowe wpisy. Sporo uzależnione jest od pieniędzy, bo blog nie jest tym projektem, z którego się utrzymuję. Pracuję normalnie zawodowo, i pomimo że blog zajmuje mi coraz więcej czasu, w dalszym ciągu pozostaje hobby. W dodatku dość kosztownym, pamiętając kwoty zostawiane w restauracjach. Przyjemnie byłoby móc zarabiać na blogu i żyć, skupiając się w 100% na nim. Na ten moment nie ma takiej możliwości, więc i pewne koncepcje odnośnie bloga muszę odkładać. Spora część czytelników namawia mnie na Patronite, ale przyznam, że nie jestem do końca przekonany, czy ta forma finansowania mogłaby się sprawdzić. Celem są na pewno podróże, wizyty w innych miastach oraz po prostu – poznawanie kolejnych nowych smaków. Planuję więcej materiałów reportażowych, jak choćby z wizyt u wrocławskich rzemieślników, ale i jestem otwarty na pomysły podrzucane przez Was. Myślę, że w czwartym roku działalności będzie się sporo działo, więc zostańcie ze mną, lajkujcie, udostępniajcie wpisy, bo to także ważne. Każdy lajk to pozytywny kop, pewna forma docenienia.
Jeszcze raz – wielkie, wielkie dzięki za odwiedziny oraz wszystkie uwagi, za krytykę i pochwały oraz inspirację. Wydaje mi się, że tworzymy razem fajne miejsce w internecie i wspólnie przyczyniamy się do rozwoju wrocławskiej gastronomii. Dzięki za te wszystkie ciągnące się godzinami dyskusje i merytoryczne spory na FB. Wasze odwiedziny na blogu sprawiają, że chce mi się wstawać codziennie rano, zrobić śniadanie synkowi i zasiąść do pracy nad tekstami. Dzięki raz jeszcze – Wrocławskie Podróże Kulinarne to Wy!
Czytamy, polecamy, uwielbiamy! 🙂 Wszystkiego dobrego!
Pozdrawiam, Kamil.
Wszystkiego Najlepszego Autorze!!!
Faktycznie czytam Cię już ponad 2 lata. Widzę olbrzymi progres, zarówno w warsztacie kulinarnym, jak i językowym, chociaż czasem zdarzają się wpadki („marką wokół której wyrosła się aktywna społeczność”), ale komu się nie zdarzają?
Nie chciałbym być uznany za hejtera, którego trzeba „wyeliminować”, albo za niegrzecznego gościa, który psuje, wszystkim tu zgromadzonym, rocznicową uroczystość, ale sekwencja Twoich wypowiedzi w tym tekście urodzinowym jakoś mi się nie klei:
„24 godziny na dobę pracuję przy blogu”
„dla jednych są jedynie liczbami, głupimi przechwałkami”
„blog nie jest tym projektem, z którego się utrzymuję. Pracuję normalnie zawodowo, i pomimo że blog zajmuje mi coraz więcej czasu, w dalszym ciągu pozostaje hobby”
„Przyjemnie byłoby móc zarabiać na blogu i żyć, skupiając się w 100% na nim”
Ile godzin ma Twoja doba?
Te wpadki wynikały z obecności do rana na Beer Geek Madness dzień wcześniej, sorry:)
Aha, co do tych 24 h, to prawda, bo nawet będąc w pracy zajmuję się blogiem – odpowiadam na komentarze, wrzucam posty.
Zycze Ci tego zeby ten blog urosl na tyle, zebys mogl sie z niego utrzymac. WIELKI SZACUN!
Podejrzewam, że jednak będzie ciężko:) Ale dzięki!