Początek lata to dla mnie okres nieodłącznie związany z bobem. Dzień bez bobu, dniem straconym, dlatego zajadam do oporu, zamęczając domowników nie do końca przyjemnym aromatem, jaki wydobywa się z garnka. Trudno, takie życie, w całym roku top ledwie kilka tygodni, więc da się wytrzymać. Ostatnio mam nieco więcej czasu na gotowanie w domu, dlatego też postanowiłem zaangażować bób w trochę poważniejsze przedsięwzięcia, aniżeli jedynie to w wersji z samą solą. Przepisy nie pojawiają się na WPK przesadnie często, zazwyczaj w cyklu raz na pół roku, więc mam nadzieję, że przeżyjecie ten jeden, na moim zdaniem najlepszy makaron z bobem na świecie. Dziwi mnie fakt, że tak niewiele restauracji korzysta szerzej z momentu w roku, kiedy bób jest tani, pyszny i mega dostępny. Na poczekaniu jestem w stanie wymyślić dziesięć propozycji ciekawych dań z jego wykorzystaniem, a sądząc po entuzjastycznych komentarzach pod fotką bobu na fanpage’u, menu oparte na bobie mogłoby się okazać hitem. Po wrzuceniu tego zdjęcia na Facebooka, pojawiło się tyle próśb o przepis, że postanowiłem go spisać na blogu.
Co potrzebujecie:
- makaron – penne, tagliatelle
- 0,5 kg bobu
- 200 g groszku
- czosnek
- 100 ml śmietanki 30%
- kilka liści kafiru
- trawa cytrynowa
- sól
- pieprz
- natka pietruszki
Na początek rzecz może i banalna, ale i taka, o której często się zapomina – w jaki sposób ugotować bób? Najlepiej wrzucić go już na gotującą wodę, przetrzymać kilka minut, ale nie pozwolić na rozgotowanie się, a na koniec jak najszybciej przelać zimną wodą oraz wrzucić do miski z lodem. Dzięki temu bób zaprezentuje w daniu swoją najpiękniejszą, jasnozieloną barwę, a przy okazji łupinki odczepią się od wnętrza i ułatwimy sobie życie podczas obieraniu. No właśnie, zapomniałem Wam napisać, że ten makaron to wersja ekspresowa, a jedynymi procesami zatrzymującymi nas delikatnie jest obieranie bobu oraz groszku.
W międzyczasie siekamy drobno dwa ząbki czosnku, rozgrzewamy patelnię i oczywiście nastawiamy makaron. Kiedy czosnek delikatnie zeszkli się na patelni, należy dolać śmietankę oraz dorzucić liście kafiru i rozgniecioną trawę cytrynową. Całość zagotowujemy, lekko solimy, pieprzymy, a także dokładamy kilka ziarenek rozdrobnionego, ugotowanego bob, aby sos dostał koloru, ale i smaku.
Kiedy makaron się ugotuje al dente, patelnię opróżniamy z trawy i liści kafiru, przerzucamy go z odrobiną wody do gotującego się sosu, mieszamy, a na koniec dodajemy bób, groszek, skrapiamy limonką i oprószamy natką. Nad całością, już na talerzu, można zetrzeć parmezanu lub np. polskiego sera Bursztyn, aby podkręcić dość delikatne w sumie, ale przyjemnie zrównoważone smaki.
Jeśli lubicie azjatyckie klimaty, jeśli nie boicie się łączyć tradycji z czymś nowym, polecam Wam z całego serca ten makaron. Sezonowe, niesamowicie orzeźwiające danie, idealne na lato, a także dla osób wielbiących bób w stopniu podobnym do mnie. Kolejny raz potwierdza się stwierdzenie, że w prostocie jest siła. Wymyślenie takiej kompozycji było potrzebą chwili, kwestią kilku minut, a końcowy efekt zaskoczył wszystkich domowników.