Greckie restauracje nie mają łatwo we Wrocławiu. Na samym Rynku funkcjonują trzy i to stwierdzenie w sumie chyba najlepiej oddaje ich specyfikę. Są, ale jakoś niespecjalnie cieszą się popularnością wśród samych wrocławian, stanowiąc bardziej opcję obiadową dla przyjeżdżających obcokrajowców. Może się mylę, ale takie mam przemyślenia i nie znam choćby jednej osoby, która wybierając się na obiad, brała pod uwagę wstąpienie do jednej z nich. Nieźle za to trzymają się dwa streetfoodowe koncepty – Souvlaki Food Truck oraz mieszczący się w centrum handlowym bar Pita&Pita. Najlepszej reklamy kuchni greckiej nie robią na pewno takie wynalazki jak Greco czy zamknięty szybko bar Grexit.
W lipcu na Ofiar Oświęcimskich do gry weszła kolejna restauracja – Zorbas. Położenie tuż przy ul. Świdnickiej, niejako na tyłach innych greckich knajpek we Wrocławiu, powinno stanowić atut, natomiast kiedy przyszliśmy na obiad wewnątrz hulał wiatr. Poza obsługą nie pojawił się nikt, co nieco wzmogło naszą ostrożność względem tego miejsca.
Karta reprezentuje dość utarty schemat greckich przysmaków serwowanych w Polsce – pita, souvlaki, żeberka, skepasti, bifteki i sałatka. Na plus zaliczyć należy przemiłą, kontaktową i kompetentną obsługę. Czas oczekiwania mieści się także raczej w dolnych rejonach, więc na swoją pitę, souvlaki i skepasti czekaliśmy ledwie kilka minut.
Pita z kurczakiem (14,20 zł) to skrzętnie wypełniony frytkami, pomidorem, kurczakiem i sosem tzatziki nieco za suchy placek. Na szczęście orzeźwiający powiew płynący od kwaśnego, gęstego sosu, wprowadza nutę lekkości, pozwalając w sumie na czerpanie przyjemności z szybkiej przekąski. Ot, typowo streetfoodowa przekąska.
Zdecydowanie najlepiej wypadają souvlaki z wieprzowiną (29 zł). Porządnie zgrillowane, ale soczyste mięso wpada w lekko dymny posmak, co i rusz zaskakują chrupiącą teksturą z zewnątrz i delikatnym ziołowym aromatem. Do tego świeża cebula, pomidor, kawałki pity oraz kupa frytek i wspomniane już wyżej tzatziki. Bardzo poprawne zresztą. Skepasti z żeberkami(20 zł) przypada nam do gustu najmniej, a to za sprawą niespecjalnie ładnie pachnącego sera, który trafił pomiędzy dwie pity. Intrygujące jest połączenie słodyczy ketchupu i minimalnej ostrości musztardy. Gorzej wygląda sytuacja z samymi żeberkami. Przed pierwszym kęsem miałem wyobrażenie, że oddzielone od kości mięso powinno się rozpadać, ale zdecydowanie się nie rozpadało. Zwarte, momentami gumowe, podane w ilościach śladowych, właściwie zniknęło pomiędzy opisanym już serem, pomidorami i cebulą. Frytki znalazły się na talerzu w ogromnej ilości i w połączeniu z dwoma pitami dostarczają do organizmu ogrom kalorii i właśnie uczucie ciężkości zdominowało odbiór dania. Same pity najbardziej rozczarowują. Są zdecydowanie za twarde i suche.
Trochę brakuje mi tutaj odejścia od pewnego schematu i banału. Brakuje też lekkości, pomimo tzatzików fajnej jakości. Boli poziom samej pity i różnice w przygotowaniu poszczególnych rodzajów mięsa. Jedne smakują całkiem przyzwoicie, inne słabiutko. Całość wypada dość średnio na tle zwiększającego się poziomu wrocławskiej gastronomii, natomiast doceniam kolejny eksperyment z kuchnią grecką czy też kreteńską, ale i dostrzegam pewne zagrożenie. Ograniczenie się do dań o konkretnej specyfice może spowodować szybkie znudzenie mieszkańców miasta. Wydaje mi się, że Polacy mogą mieć jednak inne wymagania odnośnie różnorodności i wyrazistości konkretnych potraw, a samo tzatziki sprawy nie załatwi. W każdym razie trzymam kciuki za rozwój.
Zorbas
ul. Ofiar Oświęcimskich 19
Nie mogę wrzucić print screen, to podlinkuje
https://www.wykop.pl/ludzie/mroz3/
Jesteś „sławny” na wykopach
Wiem, wiem, oni mnie kochają:)
Widzę że dałeś się wciągnąć w gównoburzę na wykopie. Szkoda że nie mam juz tam konta (tak samojak na fb)