Jak to się dzieję, że na tej samej ulicy do jednej z restauracji ustawia się długa kolejka, a druga świeci pustkami? Ot, zagadki i fenomen gastronomii.
Oczywiście sytuacja jest bardziej złożona, uzależniona od przynajmniej kilku czynników. Z podobnymi sytuacjami mamy do czynienia na całym świecie i pokazują one dość oczywistą kwestię – jedni gastronomię rozumieją i prą do przodu, inni nigdy nie będą w stanie tego zrobić.
Zdaje się, że jeszcze przed pandemią znany od kilku lat Niezły Dym został przemianowany na Brusco, choć chyba w dalszym ciągu nie zostało to wyjaśnione – dlaczego. Mniejsza o to, bo nie ze względu na będąca główną osią działalności pizzę odwiedziłem to miejsce na Placu Teatralnym, a podawane weekendowo śniadania.
I tutaj dochodzimy do sedna sprawy i tematu poruszonego na samym początku tekstu. Otóż widok kolejki ustawiającej się do Dinette w niedzielny poranek poraził nas mocno. Kilkanaście, momentami kilkadziesiąt osób w oczekiwaniu na wejście do lokalu, tymczasem dokładnie naprzeciwko pustka, nic, null, zero ludzi.
Powody takiej sytuacji? Renomę Dinette wszyscy znamy i chyba nawet nie powinniśmy poruszać tego tematu. Moje obserwacje zmierzają głównie w stronę promocji, a właściwie odpuszczenia tej kwestii. Brak menu na stronie, brak bieżących informacji na temat śniadaniowej oferty, a na koniec decyzja o ograniczeniu się z porannymi posiłkami jedynie do soboty i niedzieli. Wspomnieć można jeszcze o tak niezależnej od właścicieli sytuacji, jak brak słońca o poranku akurat po tej stronie ulicy. Niby pierdoła, a jednak ważna.
To jednak moje spostrzeżenia, a że ja zawsze zwracam uwagę na jakość prowadzonych social mediów, musiałem o tym wspomnieć. Skupmy się jednak na jedzeniu, a dokładniej karcie śniadaniowej Brusco. Tutaj robi się naprawdę ciekawie, bo nie mamy do czynienia z nudnymi frankfurterkami, a wykorzystaniem tego, co posiada się na miejscu – więc ciasta i pieca opalanego drewnem. Z tego mariażu powstały kanapki w okrągłych bułkach z ciasta do pizzy. Brawo – takie proste, a jednak odkrywcze jak na wrocławskie warunki.
Jako się rzekło, miejsca jest dużo, a spory uśmiech wędruje w stronę obsługujących nas dziewczyn – ogarnięcie, uśmiech, naturalny luz. Tego życzyłbym sobie w każdej restauracji. Ucztę rozpoczynamy od najsłabszej w naszym mniemaniu pozycji, a więc patelni z pieca numer jeden. Dwa sadzone jajka, pomidor, szpinak, bakłażan i dużo lejącej się mozzarelli (18 zł) podane na rozgrzanym do czerwoności żeliwnym naczyniu. Trochę brak tu jakiegoś motywu przewodniego, mocniejszego akcentu, który podbiłby smak.
Pancakes (19 zł) to klasyka, ale w bardzo udanej odsłonie – z białą czekoladą, kakao, a przede wszystkim same naleśniki są puszyste, lekkie, a i rozmiar niczego sobie. Dzieci przyjęły z wielką radością. Najważniejsze opcje porannej karty to jednak Panuozzo, a więc neapolitańskie bułki w cieście od pizzy przygotowywanej w danym lokalu. Niestety akurat zabrakło opcji z moją ulubioną mortadelą, ale nie byłem w stanie oprzeć się numerkowi trzy w menu – z gulaszem z polików wołowych (23 zł). Biorąc ciasto do rąk, dość łatwo można wywąchać charakterystyczny, znany z pizzerii neapolitańskich, palony aromat. Pięknie chrupie, utrzymuje wszystkie składniki bez problemu, a przy tym po prostu smakuje świeżym wypiekiem, a to dla każdego, kto kocha zapachy rodem z piekarni, wartość najwyższa. Polik rozpada się na włókienka, kolagen miło zakleja usta, a czerwona kapusta odświeża i chrupie pod zębami. Jedynym problemem jest przesolony element – musztarda lub właśnie kapusta, co psuje nieco ostateczny odbiór, ale wybaczam ze względu na uśmiech, jaki zapewnia mi ta kanapka. Na pochwałę zasługuje także kanapka z jajecznicą (17 zł). Spora ilość jajówy została zamknięta w tym samym pieczywie co wcześniej, a niezbędnego wyrazu całej kompozycji nadaje prosta, słodka karmelizowana cebula. Mała rzecz, a cieszy. W sensie nie taka mała, bo zdecydowanie optymalna objętościowo z samego rana.
Jak ocenić Brusco? Może niejednoznacznie pozytywnie, bo jednak pewne wpadki się zdarzyły, ale to miły powiew świeżości w śniadaniowej rzeczywistości wrocławskiego gastro. Udało się uniknąć banału, a to już dużo, jak pokazuje doświadczenie. Umiejętnie skorzystano z posiadanych produktów, pośród składników znajdziemy wspomnianą mortadelę, provolone, scamorzę czy spianatę, brawo! Na język nasuwa się tylko jedno pytanie – dlaczego nie promujecie tych śniadań do cholery? Gdyby nie moi niezawodni czytelnicy, którzy pośpieszyli z donosem, pewnie nie natrafiłbym w ogóle na poranny trop w tym miejscu. Powodzenia, bo zasługujecie na szansę.
Brusco
Pl. Teatralny1