Czy istnieje dobra tajska restauracja we Wrocławiu? Może nie ma ich zbyt wielu, ale kuchnia tajska stoi we Wrocławiu na niezłym ogólnym poziomie. Sprawdźmy jak na ich tle wypada nowe miejsce na Karłowicach – Chai Thai.
Gdzie? Berenta 68
MIEJSCE
Wyświetl ten post na Instagramie
Pamiętam czasy, gdy w tym narożnym lokalu pod wieżą ciśnień na ulicy Berenta mieściła się jeszcze pizzeria Pod Strusiem. Dziwne to było miejsce, ale z biegiem lat wydawało się, że kolejne restauracje spod tego adresu idą w coraz to lepszym kierunku. Była tu Zielona Oliwka, ostatnio również zamknięte Picco Bello, a na początku roku 2023 otworzyła się tajska knajpka Chai Thai.
W środku nie ma zbyt wiele miejsca, ale zdaje się, że wykorzystano je do maksimum. Kilkanaście gęsto rozstawionych stolików sprawia, że wewnątrz mieści się sporo klientów. Dużo więcej, niż mogłoby się wydawać, zerkając na lokal z zewnątrz. Zdaje się, że w Chai Thai utrzymano stan wystroju znany z poprzedniej restauracji działającej pod tym adresem. Pozostał nawet piec do pizzy, który chyba jednak nie należy do najbardziej popularnych kuchennych sprzętów w Tajlandii.
MENU
Objętość menu przywołuje trochę wspomnienia tych słynnych barów azjatyckich z setką pozycji w karcie smakujących dokładnie tak samo. Oczywiście po bliższym zapoznaniu okazuje się, że Chai Thai z tamtymi barami nie ma nic wspólnego, ale faktycznie sporo tego. Szukałem długo, ale zabrakło mi sałatki z papai, a to w końcu jeden z symboli tamtejszej kuchni.
Kilka przystawek, kilkanaście dań, hot poty, noodle. Jest tego rzeczywiście sporo i aż sam zachodzę w głowę, w jaki sposób kucharze to ogarniają.
JEDZENIE
Jak sami o sobie piszą, szef kuchni pochodzi z północnej prowincji Tajlandii Nong Khai i poza klasykami umieścił w menu smaczki swojego regionu. Na początek zupa tom yum (20 zł), której ostrość daje się we znaki od pierwszej chwili i pozostaje z nami do samego końca. W wywarze zastosowano jednak odpowiedni kwasowy balans, który staje w kontrze do pikantności. Z przystawek próbujemy jeszcze Keaw moo, a więc smażonych wontonów z wieprzowiną (22 zł). Ich lekkość i chrupkość zdecydowanie przemawia do naszych gustów. Równie pozytywnie wypadają sajgonki z wieprzowiną Poh pia moo (22 zł), a trochę zabawnie wygląda garnisz z suchej kapusty, ale to zdecydowanie same smażone zawiniątka odgrywają tu główną rolę.
Klasyczny smażony ryż Khao pad (35 zł) również wypada solidnie. Jest lekko słony, ale odpowiednio zbalansowany i momentami tłuściutki ze względu na obecność przesmażonego boczku. Jest element słony, pojawia się delikatna paloność od smażenia oraz element chrupkości, który zapewniają warzywa. Pięknie wygląda Pad udon (32 zł) w wersji wege i zarówno wizualnie, jak i smakowo podziwiać go można zwłaszcza w pierwszych momentach jedzenia. Potem z każdą chwilą trochę przytłaczać zaczyna przesadna słodycz sosu teriyaki. Ten słodki motyw pojawi się jeszcze za chwilę, ale gdyby minimalnie go złagodzić, mielibyśmy do czynienia z bardzo ciekawymi noodlami.
Słodycz dociera do naszych kubków smakowych również w przypadku Pad thaia (36 zł), który słodki w takim stopniu raczej być nie powinien. Zawsze w takich sytuacjach staram się z jednej strony rozumieć co za tym stoi – chęć mocniejszego przypodobania się klientom z Europy, a jednocześnie trochę żałuje, iż traci na tym autentyzm. I momentami przeszkadza mi ten cukier, ale zupełnie uczciwie – byłbym niesprawiedliwy, gdybym napisał, że obiektywnie nie jest ten makaron smaczny. Jest, podobnie jak duża jest jego porcja. Ciężko ją przejeść.
Najbardziej w mój gust trafia – niemalże w dziesiątkę, massaman curry (35 zł). Gęste, aksamitne, z korzenną nutą, kremowe i tak idealnie zahaczające ostrością podniebienie. Obecność ziemniaków w curry cieszy mnie niezwykle, a dodany do zestawu ryż powoduje, że głodni po takiej potrawie nie wyjdziemy. Oj, dobre to było! Na koniec jeszcze Pad Preaw wan (38 zł) z kurczakiem. Klasyczny stir fry z warzywami, mięsem i raz jeszcze z dość słodkim sosem.
PODSUMOWANIE
Czy Chai Thai to miejsce godne polecenia? Z mojej perspektywy jak najbardziej. Menu jest mocno rozciągnięte i pomieszane, ale to aspekt do wybaczenia ze względu na kuchnię, która pomimo miłości do cukru, wykonuje niezłą robotę. Dodatkowo cieszy mnie obecność tej właśnie restauracji po właściwej stronie mocy, czytaj na Karłowicach. Według mnie, tuż obok Stu Mostów i Yemsetu może ona wskoczyć do TOP3 okolic Psiego Pola i Karłowic. Choć uczciwie należy przyznać, że konkurencja nie ustawia poprzeczki przesadnie wysoko. Smacznego.
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage i TikTok. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie