Jakiś czas temu pisałem wam, że z kuponów na Grouponie nie korzystam za często, zazwyczaj wykupuję te do sprawdzonych restauracji. Jednak raz na jakiś czas coś mnie podkusi i próbuję czegoś nowego, i właśnie tak było tym razem. Wykupiłem kupon do Jalapenos Mexican Grill w cenie 31,99 za „Amerykańską ucztę dla dwóch osób”, w ramach której do wyboru mieliśmy:
- Michigan Filet – pierś z kurczaka grillowana pod serem, faszerowana puree z zielonego groszku lub fetą z suszonymi pomidorami serwowana z frytkami, pomidorem, ogórkiem i czerwoną cebulą.
- Arizona Chuck Steak – grillowana karkówka podawana z frytkami, wybrany sos (america albo barbecue), sałata i pomidorki albo coleslaw lub buraczki.
- Nevada Pork Loin – grillowane soczyste polędwiczki wieprzowe wraz z frytkami i masłem czosnkowym, do wyboru sałatka coleslaw lub buraczki.
Bez szału, ale za takie pieniądze zdecydowałem się razem z żoną na spróbowanie tego, co oferuje restauracja, o której słyszeliśmy kilka różnych opinii, bardzo sprzecznych zresztą. Paru osobom dania podawane w tym miejscu smakowały bardzo, innym niezbyt.
Jalapenos to restauracja specjalizująca się – przynajmniej w teorii – w serwowaniu dań kuchni Tex-Mex. Poza tym w menu znajdziemy także burgery, skrzydełka oraz bardziej meksykańskie – burrito i tacos.
W Jalapenos zjawiliśmy się w godzinach późno popołudniowych, ale w środku znajdowało się sporo klientów. Lokal jest niewielki, ale w środku mieści się osiem stolików, a dodatkowo – zwłaszcza w lecie – istnieje możliwość zjedzenia obiadu w ogródku na zewnątrz.
Niestety, obsługa w Jalapenos od pierwszej minuty – mówiąc delikatnie – nie plusowała. Pani kelnerka postanowiła do nas podejść po kilku dobrych minutach, a jak się okazało po chwili, jej znajomość karty była znikoma. Przy wyborze dań zdaliśmy się więc na własny gust. Jeśli chodzi o kupon, wielkiego wyboru nie mieliśmy, więc zdecydowaliśmy się na Michigan Filet oraz Nevada Pork Loin, a do tego domówiliśmy jeszcze quesadillę z kurczakiem, aby wypróbować coś z kuchni tex-mex.
Tutaj możecie przeglądnąć menu. Przyznam, że dopiero po zamówieniu quesadilli zorientowałem się, że jest ona przygotowywana z dodatków leżących cały czas w widocznych każdemu bemarach. Dodatków, które swoim niezbyt świeżym wyglądem specjalnie nie zachęcają. Nic to, spróbujemy.
O ile napoje trafiły na nasz stolik dość szybko, tak na swoje dania czekaliśmy ponad 25 minut. W końcu jednak otrzymujemy jedzenie, natomiast po sztućce musimy udać się sami, ponieważ obsługująca nas pani, chyba o nich zapomniała.
Michigan Filet, czyli grillowana pod serem pierś z kurczaka, faszerowana puree z zielonego groszku z dodatkiem frytek oraz pomidora i ogórka. Danie nie prezentuje się wspaniale, nieco obawiam się sporej ilości żółtego sera otaczającego filet. Jak się po chwili okazuje, obawy zyskały potwierdzenie w rzeczywistości, ponieważ kurczak został owinięty ogromną ilością żółtego sera.
Nie chodzi o to, że nie lubię sera. Jest wręcz przeciwnie, ale nie przepadam za grubymi kawałkami nieroztopionego sera, a taki został mi właśnie podany. Delikatna warstwa z zewnątrz faktycznie była ładnie stopiona, ale po przekrojeniu okazało się, że otrzymałem spory kawał surowego sera, zdecydowanie dominującego nad kurczakiem. Sama pierś była fajnie zgrillowana, soczysta w środku i z widocznymi śladami grillowania na zewnątrz, tylko lekko doprawiona solą i pieprzem. Zabrakło właśnie nieco wyraźniejszego smaku, tym bardziej, że puree z groszku było po prostu mdłe.
Frytki z mrożonki, ale grube, akurat te, które lubię, więc bez dramatu. Surówka z pomidorów, cebuli czerwonej i ogórka to nieco pójście na łatwiznę, które niespecjalnie przypadło mi do gustu.
Drugim daniem, które mieliśmy okazję spróbować okazała się Nevada Pork Loin, a więc grillowane polędwiczki wieprzowe z masełkiem czosnkowym, frytkami i surówką coleslaw.
To danie okazało się o wiele smaczniejsze, z doskonale dopasowanym masełkiem czosnkowym, którego aromat nadał polędwiczkom fajnego charakteru. Same polędwiczki w większości odpowiednio wysmażone, lekko soczyste, aczkolwiek nierówne, ponieważ dwa kawałki były wysuszone. Ogólnie jednak bardzo smaczna potrawa, która posiada swój wyrazisty smak. O frytkach już było, natomiast dobre wrażenie pozostawiła po sobie także surówka. Coleslaw nie był za suchy, z wyraźnym smakiem cebulki, wręcz doskonale dopasowany do polędwiczek.
Dwa dania z Groupona okazały się bardzo nierówne. Polędwiczki w ogólnej ocenie otrzymały plusy, natomiast nijaka pierś z kurczaka niestety nie miała w sobie nic, co mogłoby mnie skusić do powrócenia, aby zjeść ją raz jeszcze.
Została jeszcze quesadilla, o której jednak przez długi czas nie było ani widu, ani słychu. Skończyliśmy już swoje dania, minęło dobrych 15 minut, puste talerze stały na stole, a pani kelnerki dalej nie było. Lekko zdenerwowany podszedłem sam, aby zrezygnować z reszty zamówienia, po czym okazało się, że pani sobie chyba właśnie przypomniała i już grillowała tortillę.
Quesadillę z średnio ostrym sosem otrzymujemy po kilku minutach.
Salsa pomidorowa, która miała być jednym z elementów Quesa Chicken, okazała się pokrojonymi w dość gruba kostkę pomidorami. Poza tym, w środku uświadczyliśmy kawałki piersi z kurczaka, kukurydzę, a właściwie ogrom kukurydzy i zwykły żółty ser. Przypraw żadnych. Quesadilla nie okazała się chrupiąca, a wręcz za miękka, co utrudniało jedzenie ręką, tym bardziej, że ze środka wyciekały ogromne ilości wody, zapewne z pomidorów. Smak ratował nieco ostro-słony sos chili z dodatkiem sosu sojowego. Taki trochę na azjatycką modłę. Podsumowując jednak, potrawa nie do zaakceptowania za prawie 15 zł.
Z trzech zamówionych dań, właściwie tylko jedno okazało się naprawdę smaczne. Pierś z kurczaka oraz quesadilla w żadnym wypadku nie skojarzyły mi się z wyrazistą kuchnią meksykańską czy Tex-mex.
Na osobną uwagę zasługuje obsługa, która prawdopodobnie pracuje w Jalapenos za karę, robiąc klientom łaskę, kiedy ci chcą coś zamówić. Niestety, taka postawa jest nie do przyjęcia, podobnie jak nieznajomość podstawowych dań z karty, co uniemożliwia doradzenie klientom w wyborze potraw.
Drugi raz do Jalapenos raczej nie trafię. Jeśli będę miał ochotę na zjedzenie czegoś w meksykańskim stylu, wybiorę się raczej do Mexico Baru lub Mexican, które może nie są wybitnymi restauracjami, ale oferują jedzenie, którego smak się pamięta. W Jalapenos zapamiętam jedynie brak wyrazistych smaków.
Jalapenos Mexican Grill
ul. Rynek 45/1 a
facebook.com/jalapenos.mexican.grill.wroclaw
jalapenos.pl
raz próbowałem tam burgera i nigdy czegoś gorszego nie jadłem…nawet w MC Donald’s wieś mac lepiej smakował niż ten okropny kotlet mielony ( sic!) w bułce, która po dwóch ugryzieniach się rozpadła i ukazała dramat burgera od środka….nawet go nie zjadłem w połowie. Pani Kelerka słusznie zareagowała i spytała się czy coś jest nie tak. Musiałem być szczery: powiedziałem wprost – czegoś gorszego w życiu nie jadlem
Quesadilla i Burgery najlepsze we Wrocławiu, gościu co pisze o Mc Donald’s widocznie nie ma pojęcia o jedzeniu i dobrej kuchni…obsługiwało mnie kilka kelnerek i faktem jest ze każda inaczej, duzo ostatnio nowych których wczesniej nie widziałem.. Bardzo dobre jedzenie za dość małą kasę ja szczerze polecam!
Muszę się zgodzić – dania ohydne, my dostaliśmy zimne i głównie warzywa z pudełek przy ladzie. Nigdy więcej Jalapenos!
Nigdy nie spotkałam się ze złą obsługą w Jalapeno, a jadam tam dość często i nie zgadzam się z twoją opinią na temat jedzenia tam (chyba miałeś jakiegoś pecha). Następnym razem spróbuj skrzydełek – są aktualnie najlepsze we Wrocławiu.
Niestety nie mogę się zgodzić z tą opinią… Quasedilla I klasa… choć bardziej mi przypadły do gustu żeberka… są naprawdę MEGA !
My czekaliśmy na jedzenie prawie godzinę (kelnerka wyjaśniła to 'dużym ruchem’, kiedy na trzy obsługujące salę panie było zapełnione bodajże 5 stolików), jeden stek przyszedł kompletnie zwęglony, a Quesa Chicken, podobnie jak u Ciebie, miękka i ociekająca wodą