Nie mam w zwyczaju zdradzać się ze swoją opinią na temat opisywanego miejsca już w pierwszym zdaniu relacji, ale tym razem zrobię mały wyjątek. W weekend wybraliśmy się z naszym młodym na spacer na Wyspę Słodową. Po drodze minęliśmy obłędną kolejkę w Polish Lody, a w międzyczasie okazało się, że na przy wyspie odbywają się wyścigi łodzi smoczych, czymkolwiek by one nie były. Co jednak ważne, impreza spowodowała, że zaplecze gastronomiczne stało na zdecydowanie lepszym poziomie niż na co dzień w tym miejscu, a najbardziej ucieszyły się nam buzie, kiedy dostrzegliśmy charakterystycznego białego food trucka osiem misek. Uwielbiam ich jedzenie, uwielbiam radosne podejście do życia i klientów, no i ten niesamowity rozwój, który widać w daniach. Osiem Misek najlepszym food truckiem we Wrocławiu jest i basta.
Krótkie menu, szybka akcja – zamawiamy zarówno bułę maślaną (9 zł), jak i pad thaia (18 zł). Aha, jakby ktoś wpadł na pomysł, że ten wpis to reklama – w ośmiu miskach płacimy zawsze sami, jak w każdym innym miejscu, a związane jest to zarówno z tym, że chcemy być jak najbardziej obiektywni, a przede wszystkim – gdybym miał nie zapłacić za tak genialne jedzenie, nie szanowałbym ekipy ośmiu misek.
Mimo dość wczesnej pory, wokół food trucka panował spory ruch, więc na jedzenie musieliśmy chwilę poczekać. Zaraz obok ustawiła się Pepperminta, gdzie zamówiliśmy napój arbuzowo-miętowy, żeby nieco ochłodzić sobie życie podczas upałów.
Napiliśmy się, dodatkowo zamówiliśmy jeszcze napoje wypuszczone przez Dobry Materiał i na spokojnie mogliśmy zabrać się za nasz obiad.
O bule maślanej napisano już chyba wszystko, co nie znaczy jednak, że nie można pozachwycać się jeszcze bardziej. Fenomenalna buła a’la pampuch, w której zamknięte zostały szczypiorek, ogórek,orzechy ziemne, sos na bazie limonki, no i oczywiście cudownie delikatny, rozpadający się na włókna pulled pork. Buła maślana zaskakuje w każdym gryzie, jest mięsna, ale i niebywale orzeźwiająca za sprawą chrupiących warzyw i lekkiego sosu.
Udało mi się zamienić kilka zdań z ekipą Ośmiu Misek, dzięki czemu dowiedziałem się paru ciekawych faktów, które jeszcze bardziej utwierdziły mnie w przekonaniu, że to świetni, zaangażowani i niezwykle pracowici ludzie. Co chwilę starają się doskonalić siebie, jak i swoje dania, m.in. ostatnio przywieźli do Wrocławia sporo ciekawych przypraw i dodatków, które można już znaleźć w dostępnych potrawach.
Pad Thai to już zupełnie inny stopień wtajemniczenia. Eksplozja smaków, słodycz miesza się z ostrością świeżego chili i podprażonych papryczek. Danie jest niezwykle zrównoważone, a zarazem tak wielowymiarowe, że po pierwszych kęsach pozostało nam tylko spojrzeć na siebie i zamilczeć. Tutaj nie trzeba nic dodawać. Pad Thai jest genialny, wzbogacony dodatkowo suszonymi krewetkami, które są jednym z tych dodatków przywiezionych z wycieczki poza granice naszego kraju. A, miska też jest jadalna, ale jakoś nie zaryzykowałem, żeby spróbować.
Jeśli wyszło nieco laurkowo, to dobrze, tak miało być. Lubię Bratwursty, lubię Pasibusa, ale to osiem misek jest najlepszym wrocławskim food truckiem, a i na pewno znajduje się w polskiej czołówce. Zawsze uśmiechnięci, zawsze przygotowani i zawsze serwujący pyszne jedzenie. Dzięki, obiad u was to przyjemność.
osiem misek
ul. Borowska