Od mojej ostatniej wizyty w Drodze Mlecznej minęło już mnóstwo czasu, w międzyczasie przyjemne bistro z ulicy Krasińskiego zdążyło otrzymać wyróżnienie w projekcie Kuchnia+ poleca, zyskać dodatkową popularność i, sądząc po menu, jeszcze udoskonalić swój warsztat.
Wnętrze niewielkiego lokalu nie zmieniło się od początku, jest jasne, a najbardziej charakterystyczny punkt stanowią kraciaste, czerwono-białe obrusy. Nad barem rozpościera się potężne menu, które od czasu otwarcia uległo znacznemu poszerzeniu, a dania dzielą się na mięsne, dla wegan, wegetarian, jak i te dla osób uczulonych na gluten. Jednym słowem – do wyboru, do koloru.
Już na etapie wyboru pojawiają się pierwsze kłopoty. Na tablicy faktycznie znajduje się tyle pozycji, że ciężko w jednym momencie zdecydować się na coś konkretnego.
Nie chcąc dłużej przytrzymywać kolejki, wybieramy zupę z marchewki i mango (8 zł) oraz ramen (9 zł), a także Cheeseburgera (18 zł) i chickenghetti (17 zł).
Na początek jednak pyszny kompot z czarnej porzeczki i mój ulubiony sok jabłkowo-gruszkowy z Maciejowego Sadu.
Krem z marchewki i mango podany jest w zwyczajnej miseczce i właśnie ta prostota najbardziej urzeka mnie w Drodze Mlecznej. Mango nigdy nie było moim ulubionym owocem, ale w połączeniu z marchewką zacząłem doceniać jego walory. Zupa nie jest jednowymiarowa, przenikają się w niej różne smaki, a spore zaskoczenie stanowi aromat wędzonej papryki i curry. Wydawać by się mogło, że taka wielość dodatków to przesada, ale są tak dobrze zbilansowane, że można jedynie żałować zamówienia tylko jednej porcji.
Ramen trafił do menu Drogi Mlecznej zapewne na fali panującej mody. Coraz więcej lokali stara się umieszczać to danie w swojej ofercie, w większości niezbyt nawiązując do oryginału. Ten w Drodze również nie jest idealny, ale niezwykle esencjonalny bulion stanowi ciekawe wejście w temat. Tylko dodatków jakby mało. Trochę fasoli, sezam, jajko, marchew i kurczak.
Jeśli nie macie ochoty na skorzystanie z którejś z wegetariańskich wariacji na temat dań z menu, zdecydowanie powinniście spróbować burgera. Te w Drodze Mlecznej w dalszym ciągu utrzymują wysoki poziom. Wypiekana na miejscu bułka nie jest za sucha, ale przyjemnie chrupie, a także posiada na tyle miąższu, że spija wszystkie soki jednocześnie się nie rozpadając. Z kolei wysmażona na medium wołowina pozostawia po sobie przyjemną mięsną nutę, a cała porcja wydaje się nie mieć końca, udowadniając jednocześnie, że nie trzeba dodawać do burgera frytek, aby maksymalnie zapchać klienta.
Mój makaron chickenghetti nie jest kulinarnym arcydziełem, ale też raczej nie ma nim być. Nie należy zapominać, gdzie jesteśmy. Do bistro można wpaść na szybki obiad i tak właśnie jest w Drodze Mlecznej. Szybko, niedrogo, ale całkiem smacznie. Makaron początkowo wydaje się być nieco suchy, ale po dolaniu oliwy z habanero danie nabrało kolorów i wyrazistości. Orzeźwienie wnoszą lekko podsmażone cukinia i marchewka, a spora ilość mocno pieprznego kurczaka sprawia, że teoretycznie niewielka porcja ostatecznie stanowi spory problem, aby zmieścić całość.
Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy odpuścili deser. Piernik bananowy (9 zł) bez cukru i tłuszczu doskonale podkreśla klimat tego miejsca. Ma swój charakter i wykonano go w pewnej założonej od początku konwencji.
Droga Mleczna spełnia oczekiwania. Zjemy tu smacznie i niedrogo, bez zadęcia, a zawsze uśmiechnięta obsługa potrafi w ciekawy sposób opowiedzieć o swoich daniach i zachęcić do ich zamówienia. Chce się tu wracać, tak po prostu.
Droga Mleczna
ul. Krasińskiego 32