To dopiero dwa lata, a wydaje mi się, jakbym był z Wami od zawsze. Z Wami, czytelnikami, bo przede wszystkim dzięki Wam otrzymuję codziennie od tych dwóch lat pozytywnego kopa, aby pisać nowe teksty. To Wy tworzycie klimat tego bloga, a zarazem całkiem ciekawą społeczność, która gromadzi się, aby wspólnie czytać relacje, czasami się sprzeczać, ale chyba jeszcze częściej zgadzać ze sobą. To, że jest Was tylu, tylko napędza mnie do kolejnych kroków na przód, do odwiedzania coraz to nowych miejsc. Dziękuję Wam i cieszę się, że jesteście z blogiem, co widzę każdego miesiąca po statystykach. Mówią, że liczby nic nie znaczą, ale jednak dają pewien ogląd na sytuację, a sytuacja Wrocławskich Podróży Kulinarnych przedstawia się tak, że z każdym miesiącem przybywa kolejnych czytelników.
Przyznam się Wam – nie spodziewałem się, że blogowanie mnie tak wciągnie, stanie ważną częścią mojego codziennego życia. Blog jest ze mną codziennie – w pracy, na wakacjach, no i oczywiście podczas obiadu. Co cieszy, to fakt, że Wrocławskie Podróże Kulinarne przynoszą sporo radości nie tylko mnie samemu, ale i przynajmniej kilku innym osobom. Każdy mail, każda wiadomość z ciepłym słowem od Was jest ukojeniem i tak pięknym wynagrodzeniem za pracę, którą wkładam w tworzenie WPK.
Właśnie, praca. Wierzcie lub nie, prowadzenie bloga, zwłaszcza tak chętnie odwiedzanego przez czytelników, to właściwie praca na pełen etat. Jak pisałem wyżej – jest ze mną 24 godziny na dobę, zobowiązuje do odpisywania na komentarze, czytania opinii czytelników i oczywiście jedzenia. Ale nie ma się co żalić, bo robię to z wielką radością i coraz większym zaangażowaniem.
Blog to też poznawanie nowych ludzi. Ludzi, których nie miałbym okazji spotkać na swojej drodze bez Wrocławskich Podróży Kulinarnych. Miłośników jedzenia, blogerów, kucharzy i właścicieli. Każdy z nich jest inny, każdy podobnie zakręcony na punkcie jedzenia.
Ok, pora na krótkie podsumowanie mojej działalności w poprzednim roku. Udało mi się przede wszystkim wejść na poziom naprawdę regularnego pisania, przynajmniej 4-5 razy w tygodniu. Są to głównie relacje, bo nie recenzje, które według mnie piszą krytycy, a ja krytykiem nie jestem. Poza tym rankingi, zestawienia i zapowiedzi imprez. Sporo się dzieje, a to dobrze. nawiązałem także współpracę z kilkoma firmami, niebawem szykują się kolejne ciekawe projekty. Wziąłem udział w bardzo fajnej, zapoczątkowanej przez Maćka z Wygrywam z Anoreksją, akcji Gastronomia dla WOŚP,w której zebraliśmy niemal 15 tys. zł na cele Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Pomagam także przy organizacji festiwalu Restaurant Week, a przede wszystkim… jem, i chyba to najbardziej – oprócz Was – lubię w tym blogu.
Wiecie co mnie niezwykle motywuje, oczywiście oprócz miłych słów od Was? Kilka razy usłyszałem już od właścicieli i szefów kuchni poważnych restauracji, że mój blog wniósł powiew świeżości do wrocławskiej gastronomii, że tego trzeba było, że wrocławscy szefowie kuchni obserwują wpisy, a każda pozytywna relacja zwiększa popularność danego miejsca.
Dwa lata temu nawet o tym nie marzyłem, zresztą, większość czytelników uważała mnie za znawcę od kebabów i pizzy. Tym bardziej cieszy mnie mój własny rozwój, poznawanie nowych smaków, coraz lepsze teksty. Ciężko na to pracuję, staram się doskonalić język, dużo czytam, uczestniczę w warsztatach kulinarnych oraz oczywiście sporo jem, bo to w tym fachu najlepsza nauka.
Od początku miał to być blog skierowany do wszystkich. Zarówno tych jedzących fastfoody, żywiących się w barach mlecznych, studentów, emerytów, ale i osób szukających w jedzeniu czegoś więcej. Dlatego nie zamierzam zejść z obranego sobie kierunku – na blogu dalej będą ukazywały się relacje z tanich barów, zlotów food trucków, a także restauracji wyróżnianych w przewodnikach. Właśnie w tę stronę chcę pójść nieco bardziej, a co za tym idzie więcej podróżować, aby uczyć się nowych smaków.
Dziękuję Wam raz jeszcze, bo to Wy jesteście w 90% odpowiedzialni na projekt pod tytułem Wrocławskie Podróże Kulinarne. Ja dokładam jedynie treść, relacje, ale klimat stwarzają czytelnicy i z tego jestem dumny.
Jednocześnie, zdając sobie sprawę, że niezbędnym warunkiem rozwoju jest ciągła kontrola własnej pracy, proszę, piszczcie w komentarzach co się Wam w blogu podoba, ale i co byście zmienili. Czego Wam brakuje, a czego jest za dużo. Dzięki!
A ja ponawiam prośbę o post dla turysty – co jakiś czas wpadam do wrocławia na 1 dzień – poszukuję fajnych miejsc koło dworca. Pozdrawiam.