Od jakiegoś czasu mam nieco więcej czasu, aby na spokojnie posiedzieć przy kompie i popracować gdzieś w plenerze. Kiedy zacząłem szukać miejsc, w których mógłbym z pełnym zadowoleniem oddawać się tym czynnościom, okazało się, że jednak wielkiego wyboru nie mam. Sieciowe fastfoody odpadają, większość kawiarni jest zawalonych, co uniemożliwia pracę, a restauracje jakoś nie pasują mi na długie posiadówki przy dwóch kawach i komputerze. W tym momencie nagle pojawia się cała na biało otwarta w pierwszej połowie roku kawiarnia Mała Czarna. Po pierwsze primo – sama lokalizacja jest wzorowa. Stadion Olimpijski kojarzy mi się jednoznacznie pozytywnie – to tutaj spędzałem mnóstwo czasu w dzieciństwie, to tutaj przez kilka lat studiów robiło się różne rzeczy. Swoje dokłada bliskość Parku Szczytnickiego, mnóstwo zieleni, stare mury i spokój, niejako wpisany w charakter Sępolna.
Mała Czarna to kawiarnia ściśle powiązana z palarnią Czarny Deszcz, a jej wielkim atutem są pracujący na miejscu ludzie. Potrafiący z pasją opowiadać o kawie, o własnych eksperymentach z ziarnami, sposobach parzenia i możliwych do wychwycenia aromatach. Zajawkowicze, to chyba dobre słowo, oddające podejście tutejszych baristów. Przed znajdującym się w murach Stadionu lokalem zaaranżowano niewielki taras z siedziskami i stolikami, a na zewnątrz można na spokojnie wyłożyć się z filiżanką, wyczilować i zapomnieć o bożym świecie.
Osobiście zakochałem się od pierwszego wejrzenia i zostanę fanem raczej na długo. Mam niedaleko, nie ma problemu z zaparkowaniem obok auta czy też roweru, jest internet, są stoliki, czego chcieć więcej. Aha, jest otwarte od 7.30, co w moim przypadku, jako że nie należę do przesadnych śpiochów, stanowi ważny element.
Ciekawostkę, aczkolwiek na ten moment głównie weekendową, stanowi Nitro Cold Brew, czyli lany z kranu napój z macerowanej na zimno kawy, wysycany dodatkowo azotem. W efekcie otrzymujemy coś na zasadzie Guinnessa – kremowy, gładki trunek z przyjemną pianką. W jego smaku gdzieś w tle pojawia się element kawowy, aczkolwiek bardzo subtelny, a Cold Brew traktować należy bardziej jako szklankę zimnego orzeźwienia w upalne dni.
Miałem okazję spróbować także dripa (10 zł) oraz kawy z ekspresu przelewowego. Pomimo mojej sympatii do mocnych smaków, coraz bardziej przekonuję się zwłaszcza do tej pierwszej alternatywnej metody parzenia kawy. Podoba mi się złożoność i czystość smaku, szeroki wachlarz aromatów i zmieniający się z każdą minutą profil. Pewnie nigdy nie wejdę w świat kawy tak mocno, jak ma to miejsce np. z piwami rzemieślniczymi, ale widzę wiele cech wspólnych. Zarówno w jednej, jak i drugiej branży pracują prawdziwi pasjonaci, mogący godzinami opowiadać o pochodzeniu ziaren, chmieli czy procesach zachodzących na kolejnych etapach przygotowywania napoju. Dla wielu z nich staje się to niemalże religią, sposobem na życie i misją, mającą na celu przekazywanie swojej wiedzy dalej.
Mała Czarna mnie wciągnęła i nie chce wypuścić. Siedzisz na leżaku, pijesz jedną kawę, już myślisz o drugiej, a do tego zagryzasz prostą kanapkę z pastą jajeczną lub twarogiem, przygotowywaną przez piekarnię z Kleczkowa. Trafia do mnie taki sposób spędzania czasu, trafia w me gusta samo miejsce i możliwość posiedzenia przy komputerze. Jeśli nie wyobrażacie sobie kawy bez słodkości, na barze znajdziecie zawsze jakieś ciasto. Doceniam koncept, doceniam wiedzę, ale i smak kawy oraz jej jakość. Mała Czarna, jesteś wielka!
Mała Czarna
Al. Paderewskiego 35
Ekhm…. Nie Sępolno a Zalesie!