Pierwszy kontakt z Mango Mama zaliczyłem już niemal trzy lata temu, kiedy to jeszcze wtedy bar, otworzył się na Jedności Narodowej. Od tego czasu częściej lub rzadziej, ale byłem gościem tej indyjskiej restauracyjki, próbując donosić Wam o zachodzących zmianach. Wahań jakości było niestety sporo – od prawdziwego zachwytu po duże rozczarowanie. W pamięci pozostał mi jednak głównie wspomniany wyżej bar na Nadodrzu – z klimatem, niewielki i z rozchodzącym się od drzwi aromatem przygotowywanych potraw. Leniwa niedziela przyczyniła się złożenia zamówienia z dowozem, poprzez aplikację Wooopit, a że od dawna uważam indyjskie specjały za najlepiej sprawdzającą się w opcję na dowóz, przypomniałem sobie właśnie o ich restauracji w okolicach Rynku.
Sposób zamówienia klasyczny, przez aplikację w telefonie, natomiast nowinką w porównaniu z pierwszymi miesiącami działalności Wooopit jest koszt dostawy. Dotychczas każde zamówienie trafiało do nas z bezpłatnym dowozem, obecnie to 4,95 zł, co wydaje się kwotą jak najbardziej akceptowalną, zwłaszcza w dni, kiedy ewidentnie brakuje nam czasu na wycieczkę do miasta lub po prostu nie chce się robić obiadu.
Ostatnio popełniłem tekst o najważniejszych elementach, które muszą zostać zachowane podczas dowożenia jedzenia. I tak sprawdzając punkt po punkcie, Mango Mama wpisuje się w na listę najsprawniej działających miejsc. Podoba mi się sposób pakowania – nic się nie wylewa, wszystkie pakunki zafoliowane w zgrzewarce, a same porcje niczego sobie.
Pakory z kalafiora lądują w pojemniku ze świetnym kwaśno-słodkim sosem tamaryndowym, stanowiąc standardowo niezłą przekąskę na początek. W niespotykany sposób podano samosy – same w sobie aromatyczne i poprawne, choć jednak przekrojone i ułożone na gęstym sosie, przez co straciły nieco na chrupkości.
Klasyka, w którą zawsze idę w indyjskich restauracjach – uwielbiany przez mojego syna butter chicken (27,95 zł). Uwielbiany z dwóch względów – po pierwsze to dość słodkie danie, no i podawane z ryżem. Faktycznie, butter idzie w słodką stronę, ale niemała ilość przypraw odpowiednio równoważy ten smak. Gęsty, kremowy i pięknie czerwony sos obkleja mięciutkie kawałki kurczaka, tworząc niezwykle sycące i uzależniające zestawienie. Nie powinno dziwić, że to jedna z najbardziej popularnych potraw kuchni indyjskiej. Masala (26,95 zł) prezentuje całe spektrum tego co najlepsze w daniach pochodzących z Indii. Ogrom przypraw, przyjemny, uzależniający zapach i odświeżająca nuta, która za pomocą imbiru oraz kolendry przedostaje się do naszego organizmu. Ciekawa kombinacja smaków, połączenie delikatnej ostrości, cytrusów i wytrawnych przypraw daje w ostatecznym rozrachunku mieszankę wybuchową. Całość została dowieziona w zestawach z sypkim ryżem, ale domówiliśmy jeszcze chlebki naan. Smakowo udane, natomiast podróż nie wpływa najlepiej na ich strukturę. Zaskoczeniem jest wielkość porcji. Spodziewałem się, że zestawy są mniej sycące i zjemy je bez problemu, a na koniec okazało się, że niemalże połowa z nich została w nienaruszonym stanie.
Po ostatniej wizycie w nowym lokalu Mango Mama na Rynku nieco zwątpiłem w to miejsce, choć wtedy głównym problemem nie był smak, a fatalna obsługa. Mam nadzieję, że te kwestie zostały rozwiązane, bo smakowo wszystko się tu zgadza i w dalszym ciągu znajduje się powyżej i tak dość wysokiej wrocławskiej średniej.
Pakora z kalafiora, nie pakory.
Wczoraj zamówiliśmy jedzenie z Mango Mama w Rynku, dostawa opóźniała się co chwilę o 5-10 minut, łącznie zamówienie przyszło z opóźnieniem prawie godzinnym. Pierwszy mocny minus. Drugi najważniejszy: jedzenie. Pad thai z tofu na samej cebuli (szczypiorek cięty w poprzek, wzdłuż + czerwona cebula w piórkach), makaron się kleił, tofu suche. W połowie kulinarnej przygody z pad thaiem wyjęłam z ust kawałek drutu, napisałam o tym priv do restauracji, nie uzyskałam odpowiedzi. Butter chicken przesolony, a frytki z batatów praktycznie zupełnie surowe – szkliste i twarde w środku, z zewnątrz wyglądały na lekko opieczone w piekarniku na sucho. I znowu cebula, wszędzie. Zamówiliśmy jeszcze koktajl z mango i kurczaka w sosie orzechowym, były poprawne. Przy rachunku który dobrze przekroczył stówę jedno jadalne danie i próba zadławienia drutem to bardzo słaby wynik.