Co zjeść we Wrocławiu? Od ośmiu lat staram się odpowiadać regularnie na to pytanie na moim blogu. Dzisiaj zapraszam na siódmą część serii Gdzie je WPK – niektórzy mówią, że Gdzie je #GrubasWPK. Niech i tak będzie. Dzisiaj jemy m.in. koreańskie kurczaki, ukraińskie pielmieni, mono desery i pizzę na grubym.
Gdzie je WPK #1 | Gdzie je WPK #2 | Gdzie je WPK #3 | Gdzie je WPK #4 | Gdzie je WPK #5 | Gdzie je WPK #6
Żytomyr bar
Na Zakrzowie bez zmian – Żytomyr bar wydaje się być najlepszą opcją jedzeniową w tej okolicy, i basta! Może to nie są szczyty kulinarnej oryginalności, ale niewątpliwe są to szczyty uczciwości. Takiej kulinarnej przyzwoitości, która przejawia się na talerzu świetnymi pierogami ruskimi. O tak cienkie ciasto naprawdę niełatwo gdziekolwiek indziej. Na dokładkę bogaty w składniki barszcz ukraiński, kosmicznie duże, wyładowane soczystym mięchem pielmieni oraz placki ziemniaczane. Z cukrem i śmietaną oczywiście, choć możecie zamówić również m.in z sosem grzybowym. Gdy ktoś mnie pyta – co zjeść na Psim Polu, zawsze odpowiadam, że wszystko w Żytomyr Bar.
Folgujemy
Nie wiem dlaczego, ale od mojej zeszłorocznej kooperacji z Folgujemy, podczas której przygotowywaliśmy wspólne hot dogi, trochę zapomniałem o tym miejscu. Niesłusznie, bo jak się okazuje można u nich w dalszym ciągu zjeść bardzo przyzwoicie, tudzież momentami bardzo dobrze. Wpadliśmy z żoną i synem na śniadanie – każdy wybrał coś dla siebie, każdy skończył zadowolony. Pierwszy plus – fajny dodatek do menu w postaci jedzonka dla psów. Drugi plus – jeśli jesteście na diecie keto, znajdziecie tu całkiem sporo potraw dla siebie. Po trzecie – na pewno nie wyjdziecie głodni, bo rozmiar porcji raczej utrudnia zjedzenie całości.
Dla żony jajecznica z dodatkowymi kiełbaskami (29 zł), dla mnie konkretny keto omlet z wędzonym pstrągiem (29 zł) oraz dla młodego – keto gofry (27 zł) z cynamonową posypką i czekoladą. Całość – jak widzicie poniżej – wygląda atrakcyjnie, kolorowo, a jedzenie po prostu smakuje, jest niebanalne. No i najważniejsze – jeśli przeraża Was dopisek keto do niektórych potraw, potraktujcie to jako ciekawostkę, bo wszystko jest tu na swoim miejscu.
Pod przykrywką
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o nowym miejscu powstałym w lokalu opuszczonym przez ukraińską restaurację Hortyca, raczej nie spodziewałem się wiele dobrego. Ciężka lokalizacja, słaba promocja, do tego niejasna komunikacja. Nie do końca rozumiałem czy to wege, czy wegańskiego miejsce. Koniec końców okazało się, że zamówione przez WOLT ich pierogi ruskie dość mocno namieszały w moim osobistym rankingu wrocławskich pierogów. Super cieniutkie ciasto, bardzo wyrazisty, niemalże lekko ostrawy farsz – dobry zawodnik, brawo.
Express pizza
Jak pewnie wiecie, kiedy człowiek popił dnia poprzedniego, do głowy przychodzą różne myśli związane z jedzeniem na jakie ma się ochotę. Któregoś razu wpadliśmy z żoną na pomysł zamówienia działającej od jakiegoś czasu na Psim polu Express Pizzy. Pizzerii niespecjalnie dobrze wspominanej przeze mnie z ostatnich zamówień, ale w końcu w teorii na grubym, kacowym cieście. Mamy tu do czynienia z typowym pampuchem, choć niespecjalnie wyrośniętym, który ilością sera oraz wyrazistym, choć nieprzesadnie smacznym sosem zapycha dość solidnie. Szukając dużej ilości kalorii możecie trafić w dziesiątkę. Szukając interesującej pizzy, raczej szukajcie dalej.
Solleim
Kiedy ostatni raz jadłem w Solleim na Bielanach, na ich podwórku ustawiony był jedynie food truck. Przy wejściu więc zaskoczył mnie widok solidnej wiaty ze sporą ilością ogrzewanych miejsc w środku. Nie ukrywam, że to jedno z moich ulubionych miejsc we Wrocławiu, w którym jednak nie bywam wystarczająco często z powodu lokalizacji. Kiedy już jednak wybraliśmy się rodzinnie na obiad, nie mogliśmy poprzestać jedynie na jednej potrawie.
Akurat trafiliśmy na weekend z kimchi jiggae, więc było to wybór priorytetowy. Solidna porcja pomarańczowego wywaru trafiła na palnik, a w środku znalazły się spore części tytułowego kimchi oraz wieprzowiny. Dla fanów kimchi – cudowne przeżycie. Sporo zabawy było z nożyczkami – ucieszyły się dzieciaki – ponieważ długie kawałki kimchi należało przeciąć nimi, aby nałożyć do misek. Bardzo ekstraktywne, mocne, kwaśno-ostre i smaczne danie. Ale, ale, że niby mieliśmy skończyć bez kurczaków? To się nie godzi drodzy Państwo! Tym razem padło na kurczaki – sosy spicy i premierowo honey butter. Ahhh, te kurczaki. Ta panierka, te sosy. Wciągają, uzależniają, ciężko się od nich oderwać.
Panczo Wita Stwosza
Muszę uczciwie Wam przyznać, że swego czasu trochę obraziłem się na PANCZO. Na ich jedzenie znaczy się, bo niestety zdarzało się, że wizyty w ich lokalach kończył się srogim rozczarowaniem, o foodtruckowych burrito nie mówiąc. Mówi się, że czas leczy rany i chyba faktycznie tak jest. Mam sporo sympatii do PANCZO – możliwe, że kierowanej sentymentem, dlatego poszedłem raz jeszcze przekonać się jak smakuje ich jedzenie, tym razem na Wita Stwosza. I tu dochodzimy do szczęśliwego finału całej historii, bo oto przechodząc w poniedziałkowe popołudnie obok, postanowiłem wejść.
I tak – quesadilla z szarpanym kurczakiem dobrze sprawdza się w kwestii lunchu na średni głód. To akurat danie lubię ze względu na jego kolory i formę umożliwiającą jedzenie ręką. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie natomiast drugie danie – Patata by PANCZO, czyli pieczony ziemniak z żebrem wołowym (35 zł) na tle reszty potraw z tego konceptu wypada świetnie. Soczyste, wyraziste mięcho, do tego marynowany burak, fasolka, limonkowe masło, śmietana, kolendra, orzeszki. O tak, do powtórzenia zdecydowanie.
Jeśli na piękne desery we Wrocławiu, to niewątpliwe do Nanan. Trzeba przyznać, że ich witrynka po wejściu do pięknie urządzonego, różowego lokalu, świeci pełnym blaskiem i powoduje, że kąciki ust unoszą się samoistnie do góry. Dla jednych to przesada, dla innych przerost formy nad treścią, ale koniec końców NANAN to po prostu ekscytujące wizualnie desery. Piękne, słodkie w opór i idealne na prezent dla kogoś bliskiego.
Tylko falafel
Więcej o Tylko Falafel przeczytacie we wpisie poświęconym temu miejscu. Tutaj tylko krótkie podsumowanie. Miejsce jest w 100% wege, a wzięty z nazwy falafel naprawdę czyni sporo dobra. Mokry, chrupiący, bardzo ciekawy. Jeśli przeczytacie mój tekst, zrozumiecie jakim złem jest rukola dodawana do arabskich potraw. Niewątpliwe to jedno z ciekawszych miejsc w ostatnich latach, otwartych po tej stronie ulicy Ruskiej.
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie
Uwielbiam Solleim, zamawiam często bo są blisko ale już kilka razy po zjedzeniu ich kurczaków czułam się po prostu źle… Najpierw myślałam, że to przypadek ale po kolejnych razach korelacja jest ewidentna….
Cześć! Jeśli coś z naszym jedzeniem jest nie tak to prosimy o kontakt, abyśmy mogli zweryfikować sprawę zwłaszcza, że jest to pierwszy taki sygnał. Niczego nie zmienialiśmy od otwarcia, jedynie panierę, ale to ponad rok temu. 🤔