Gdzie dobrze zjeść w Szczecinie? Stoczniowe miasto rozwija się od kilku lat gastronomicznie w bardzo dobrym kierunku, czego potwierdzeniem smaczne owoce morza w restauracji Zakotwiczony.
Gdzie? Monte Cassino 1/9, Szczecin
MIEJSCE
To jedno z tych miejsc działających według filmowego scenariusza o szefie kuchni, który schodzi do podziemia, otwiera food trucka, a potem przenosi biznes do lokalu stacjonarnego i odnosi wielki sukces. Tutaj może jeszcze z gigantycznym sukcesem do czynienia nie mamy, ale stworzenie smacznego miejsca z owocami morza w skali całej polskiej gastronomii to już spory wyczyn. O tym jednak za chwilę.
Historia restauracji Zakotwiczony rzeczywiście rozpoczyna się na ulicach portowego miasta i to w niezwykle ciekawym momencie, bo niemal w połowie pandemii koronawirusa. Niespełna dwa lata zajęło im podbicie serc szczecińskich smakoszy, co zaowocowało wypłynięciem na głębsze wody, a mianowicie otwarciem stacjonarnej restauracji. Restauracji bez wielkiego przepychu, ale z klimatem, kilkoma stolikami, solidną i otwarta na gości kuchnią.
MENU
Niewiele jest w Polsce restauracji tak mocno stawiających na owoce morza, niebędących jednocześnie streetfoodowymi wydmuszkami. W Zakotwiczonym mocno postawiono na różnorodność, ale i spójność karty. Kilka rodzajów wystawionych na widok klientów ostryg, przystawki z mocnym udziałem ryb i skorupiaków, do tego makarony, risotto, różnorodne ryby, fishburger, krewetki, klopsiki rybne – naprawdę sporo tego. Dla każdego coś dobrego.
JEDZENIE
Do restauracji Zakotwiczony trafiamy wprost z Niemiec, gdzie bawiliśmy przez weekend u naszych przyjaciół. Wiedząc, że będziemy jechać do Wrocławia przez Szczecin, zaplanowaliśmy sobie tu krótki postój z myślą o zjedzeniu obiadu, który poprzedził konkretny research wspomagany także Waszymi opiniami. Nie znając za bardzo tamtejszego gastro rynku, podpytałem o kilka miejsc znajomych, ale i sprawdziłem w testowanej już przeze mnie m.in. we Wrocławiu czy Gdańsku aplikacji Zjedz.my. Trafiło na Zakotwiczony, na co złożyło się kilka faktów – Wasze polecenia, opinie znajomych, no i wolny stolik akurat na tę godzinę w apce.
O co chodzi z aplikacją Zjedz.my? To przyjazne każdemu smakoszowi i podróżnikowi narzędzie, pozwalające na rozsądne zaplanowanie sobie smacznego dnia, bez ryzyka wpadki w momencie przyjścia do restauracji, w której nie będzie wolnych stolików. Poprzez apkę dużo wcześniej możemy zarezerwować stolik na dowolny dzień, godzinę, liczbę osób, a nawet zaznaczyć ile czasu planujemy zostać na miejscu. I to jest gamechanger w mega obleganych, popularnych miejscach, gdzie często przed wejściem trzeba swoje odstać w kolejce. Nie inaczej byłoby w Zakotwiczonym, gdybym przy użyciu ledwie kilku kliknięć nie zarezerwował stolika wcześniej. Dzięki temu weszliśmy o ustalonej godzinie jak po swoje i można było przystąpić do zamawiania i jedzenia. Co ciekawe, aplikacja uwzględnia alergeny, jakie pojawiają się w poszczególnych potrawach, dzięki czemu możecie selekcjonować je sobie na podstawie właśnie alergii czy swoich diet.
Od czego zaczynamy? Od ostryg oczywiście, które już na wejściu witają nas z baru. Trzeba przyznać, że w Zakotwiczonym nie poszli na skróty i postarali się mocno o ostrygową ofertę. Do wyboru mamy trzy różne surowe, a także dwie zapiekane. Zapiekana ostryga (19 zł) z masłem chipotle i bourbonem to strzał w dziesiątkę. Maślano-słodki posmak zostaje w buzi na długo po zjedzeniu. Spośród świeżych wybieramy wszystkie. Ostryga irlandzka (12 zł) ma najbardziej morski charakter, Gillardeau (29 zł) sprawia gigantyczną przyjemność podczas przegryzania. Jest mięsista, delikatna w smaku. Inaczej, niż ostryga Tsarskaya (25 zł) ze swoją delikatnością i miękką konsystencją.
W dalszej kolejności na stole pojawiają się kolejne potrawy. Moje grzybowe risotto (69 zł) ze stekiem z kałamarnicy cieszy tyleż oko, co i podniebienie. Aksamitne, kremowe, minimalnie leśne, z rozpływającym się pod każdym przyłożeniem noża mięsem o morskim posmaku. Powtórzyłbym choćby i teraz. Klopsiki rybne (59 zł) z puree dyniowym to lekkie, soczyste kuleczki podane z nadającym wyrazistości fenkułem.
Na talerze zawitał również cały przekrój znajdujących się w karcie ryb. Filet z dorady (75 zł) podawany jest z dwoma dowolnymi dodatkami – mój młody wybrał sałatkę z warzyw oraz oczywiście frytki. Udało mi się skubnąć od niego kilka kęsów i zdecydowanie ryb w takiej formie życzyłbym sobie zawsze w restauracjach. Usmażona absolutnie idealnie, na ogniu nie przebywała ani sekundę za długo, ani za krótko. W sam raz, aby mięso wewnątrz po prostu płynęło pod naciskiem widelca, a do tego skórka stała się odpowiednio wysmażona. Sum po brazylijsku (59 zł) z sosem na bazie mleczka kokosowego podczas naszego przyjścia cieszył się sporym zainteresowaniem, ale okazało się, że na kuchni pozostał tylko jeden. Znajomy, do którego uśmiechnęło się szczęście, aby go zamówić, wygrał los na loterii.
Fish and chips (49 zł) z frytami i sosem tatarskim zajadane było przez młodsze dzieciaki i większych uwag poza sporymi rozmiarami porcji nie zgłaszano. Filet z łososia (69 zł), polędwica z dorsza (72 zł) oraz pstrąg, tyle że podany w wersji po brazylijsku również technicznie bez żadnych zastrzeżeń.
PODSUMOWANIE
Czy można otworzyć rybną knajpę bez wielkiego nadęcia, na luzie, z winkiem bez białych obrusów oraz menu tak mocno spójnym bez udziwnień w postaci nuggetsów z kurczaka? Jak widać można i chwała właścicielom restauracji Zakotwiczony za to.
Na pytanie – gdzie zjeść w Szczecinie, odpowiadam – w Zakotwiczonym. Miejsce na plus, atmosfera na plus, a i z rzeczy istotnych – da się zaparkować niedaleko bez większych problemów. Smacznego!
Jeśli bedziesz w Szczecinie stolik w Zakotwiczonym zarezerwujesz tu: Zjedz.my
Korzystaj z appki zjedz.my by wygodnie rezerwować stoliki w najlepszych restauracjach w całej Polsce. Aplikację ściągniesz tutaj: iOS i Android.
Spodobał Ci się mój wpis? Polajkuj go, udostępnij, a po więcej zapraszam na Instagram oraz fanpage i TikTok. Używajcie naszego wspólnego, wrocławskiego hasztagu #wroclawskiejedzenie
Wpis powstał w ramach współpracy z marką Zjedz.my