Tyle razy mówiłem, tyle razy się zarzekałem, że odpuszczam sobie wizyty w barach wyglądających na podłe. Po fatalnej w skutkach wizycie w Barze Wiking, postanowiłem omijać takie miejsca szerokim łukiem, pomimo nieskrywanego uwielbienia choćby dla Misia. Niestety, rozsądek to jedno, a chęć sprawdzenia danego miejsca drugie. Na tej zasadzie trafiłem, w dodatku dwukrotnie, do znajdującego się na ulicy Jedności Narodowej, Baru Lemonka.
Dla osób nieobeznanych z okolicą – dokładnie tutaj przez wiele lat mieścił się jeden z najbardziej obskurnych barów – Wiarus. Dokładnie do lata 2014, a już rok później otwarto Bar Lemonka. Na pierwszy rzut oka, jakby porządniejszy. Menu klasyczne, barowe. Schabowy, filet z kurczaka, pierogi i oczywiście zupy.
Miejsca w środku jest sporo, tylko klienci jakby nie walą drzwiami i oknami. Pusto jakoś, a zapachy na wejściu też specjalnie nie zachęcają. Skoro jednak już zdecydowałem się na przekroczenie progu tego miejsca, nie było odwrotu.
Zamawiam zupę pomidorową, pierogi ruskie i filet drobiowy w zestawie. Tą pierwszą otrzymuję od ręki, więc czym prędzej zabieram się za jedzenie.
Użycie w tym wypadku nazwy zupa pomidorowa (4 zł) stanowi spore nadużycie. To najzwyklejszy przecier pomidorowy z wodą i mąką. A, jeszcze z ryżem i odrobinką pieprzu. Paskudny, gorzki smak, pomidorów na pewno nie wyczułem.
Pierogi ruskie (7 zł) o dziwo naprawdę znośne. Bardzo dobre, cienkie ciasto, a farsz mocno pieprzny, a co ważnie, nie tylko ziemniaczany. Po takim wstępie z „zupą pomidorową” mocno się zdziwiłem, ciesząc się, że przynajmniej zjem coś bez obaw o swoje zdrowie.
Mój pech polegał na tym, że zamówiłem coś jeszcze, a dokładnie zestaw z filetem z kurczaka za 15 zł. Tak, dobrze widzicie patrząc na powyższe zdjęcie. Ów kurczak pływał w tłuszczu. Ukroiłem jeden kawałek i wiedziałem wszystko. Po pierwsze ktoś wrzucił kotleta na zimny tłuszcz, po drugie – ten tłuszcz używany był na 100% wcześniej do smażenia kilku innych dań. Smrodu przepalonego oleju nie chciałbym czuć już nigdy. O ogórkach konserwowych ze słoika nie chcę nawet wspominać, żeby nie przypomnieć sobie ich wstrętnego smaku. Dno.
Rzuciłem talerzem na ladę, poprosiłem stojącą za nią panią, aby nie truła ludzi, choć bez ekspresji Magdy Gessler i nawet nie miałem ochoty prosić o zwrot pieniędzy, szkoda czasu na przebywanie w tym miejscu. Użalać się nie zamierzam. Moja wina i tylko moja, bo po raz kolejny wszedłem to takiego miejsca. Bar Lemonka będę omijał szerokim łukiem i wam też to radzę. Szkoda zdrowia, bo dookoła pootwierało się mnóstwo fajnych barów z niedrogim i pysznym jedzeniem.
Bar Lemonka
Jedności Narodowej 161
Może trafiłeś na zły dzień, ja byłam tam parę razy i nie było aż tak źle jak to opisujesz, chociaż wyżyny kulinarne to nie są.
Ja nie spodziewam się wyżyn, a jedynie uczciwości. W Lemonce jej nie ma.
A tymczasem Lemonka przestała istnieć i lokal jest do wynajęcia…
Jakoś specjalnie mnie to nie dziwi.