W przeprowadzonej ostatnio ankiecie, którą staram się na bieżąco analizować, sporo osób formułowało pewien zarzut – otóż problemem jest zbyt duża liczba relacji z miejsc, które już wcześniej były odwiedzane. Rozumiem oczywiście Wasze prośby, bo chcielibyście czytać o samych nowych miejscach, ale postarajcie się postawić także w mojej sytuacji. Zapewne Wy macie swoje miejscówki, w których bywacie częściej niż w innych, podobnie i ja, dlatego nie odbierajcie mi przyjemności z jedzenia w ciekawych miejscówkach więcej, niż jeden raz.
Z ciekawości sprawdziłem kiedy wspomniałem Wam ostatnio na blogu o jednym z tych lokali, w których bywam najczęściej, choć oczywiście nie zawsze piszę relację. I tak wyszło mi, że Shrimp House pojawił się na WPK 9 stycznia…2016. Uznałem, że idealnym momentem na odświeżenie smaków krewetkowych mistrzów z Wrocławia będzie pojawienie się na rynku również wrocławskiej firmy, specjalizującej się w dowozach.
Wooopit, mający stanowić alternatywę dla nieco nudnych gigantów polskiego rynku delivery, wystartował w połowie czerwca, a w jego ofercie znalazła się m.in. możliwość dowozu krewetek od chłopaków ze Shrimp House. Czym ma być Wooopit? W kilku prostych zdaniach, to po prostu dość innowacyjny system zamawiania jedzenia przy pomocy aplikacji dostępnej na iOS i Androida, różniący się od dotychczasowych liderów kilkoma znaczącymi faktami. Przede wszystkim główny aspekt położony został na jakość produktu. W aplikacji nie natraficie na każdą możliwą osiedlową pizzerię czy pierogarnię, a bardziej na indyjską knajpkę czy dające kopa soki z Frankie’s. Wooopit może wygrać jeszcze przynajmniej dzięki dwóm pomysłom. Po pierwsze – dostawy mają docierać do 30 minut dzięki całej flocie własnych skuterów, których drogę śledzić można poprzez aplikację. Ciekawą opcją, zwłaszcza dla pracowników biurowych, korporacji czy urzędów, wydaje się być możliwość zamówień grupowych, w których każdy płaci sam za siebie, bez konieczności rozliczania i dzielenia rachunku po przyjeździe kuriera. Dużo fajnych pomysłów, wśród których na pewno podoba mi się także całkowicie bezgotówkowa obsługa. Wystarczy raz podpiąć kartę pod aplikację, żeby później za pomocą kilku kliknięć w telefonie zamówić jedzenie. Jestem w 100% za tego typu rozwiązaniami, a jazdę z 20 zł w bilonie pozostawmy tym, którzy mentalnie zatrzymali się w XIX wieku.
O samym Wooopit pewnie jeszcze będę miał okazję napisać Wam więcej niebawem, natomiast warto przekonać się czy krewetki w dostawie to dobry pomysł czy jednak lepiej odpuścić sobie ten temat. Jako że jedno z biur, w którym przebywam dość często znajduje się na Nadodrzu, postanowiłem właśnie tam zamówić krewety na dowóz, sprawdzając jednocześnie szybkość kurierów nowej firmy.
Jak wspomniałem, podoba mi się kwestia zamawiania – pah, pah, pah, kilka kliknięć, szybka dyspozycja zapłaty i czekamy na jedzenie. Skuter z kierowcą w charakterystycznej zielonej kurtce pojawił się w umówionym miejscu tuż przed wybiciem magicznych 30 minut, a co najważniejsze, z potrawami w formie zdecydowanie zdatnej do jedzenia. Jak wiecie, nie jestem wielkim fanem jedzenia z dowozem, a wpływ na to ma m.in. kwestia reputacji, do jakiej przyczyniło się sporo olewających ten temat firm. Jeśli Wooopit ma zmienić ten segment rynku gastronomicznego, jestem jak najbardziej za!
Na dzień dobry pałaszujemy dwie zamówione zupy tajskie (21 zł). Z krewetkami w ilości sztuk pięciu, pieczarkami, pomidorkami, dostarczającym niezbędnego słodkiego przełamania ananasem i sporą ilością kolendry. To zdecydowanie smaki, w które mogę iść w ciemno, a ekipa Shrimp House ewidentnie potrafi bawić się w Azję. Świetna kremowa tekstura zupy, delikatna słodycz przełamana przed wyraźnie pikantny akcent i rozpływające się w ustach krewety. Wiele tajskich knajpek chciałoby mieć w swojej ofercie taką wariację na temat Tom Kha, ale tylko chciałoby mieć…
Po mocnym początku ręka samoistnie skręca w stronę tempura shrimp (29 zł), a więc prawdopodobnie najbardziej popularnej pozycji z menu krewetkowni. Osiem sztuk smażonych w delikatnej panierce krewetek rozchodzi się w mgnieniu oka, a słodko-ostry sos z mango po kilku sekundach pozostaje jedynie mglistym wspomnieniem. Co ważne, krewetki przeżyły podróż, nie rozmiękły, jednocześnie zachowując przyjemnie mięsną fakturę. Jeśli zupa tajska jest hitem, to tempura jest jeszcze większym. Już po tych dwóch daniach wiadomym było, że forma Shrimp House nie spadła na przestrzeni ostatniego roku.
Kanapka z krewetkami (19 zł) to opcja w sam raz dla miłośników streetfoodowych klimatów. Sałata, pomidor, ogórek konserwowy, trochę majonezu, trochę ostrego sosu i oczywiście krewety w panierce – połączenie może niezbyt wymagające, za to niezwykle smaczne, sycące i ciekawie ukazujące charakter skorupiaków pośród klasycznych składników. Będąc miłośnikiem tajskich smaków nie mogłem odpuścić możliwości spróbowania rozgrzewającego curry (31 zł) z konkretną ilością krewetek, ananasem, batatami, ryżem i oczywiście ogromem aromatycznej i orzeźwiającej kolendry. Gęsty sos oblepia wszystkie składniki, pobudza ślinianki i raz jeszcze nakazuje stwierdzić, że popularność Shrimpów nie bierze się z przypadku. Oni po prostu wiedzą co robią, karmią uczciwie i umiejętnie łączą smaki.
Pierwsza próba Wooopit wypadła zaskakująco pozytywnie, dostawa dotarła o czasie, a jedzenie było nie tyle zjadliwe, co bardzo smaczne i wyzbyte wpadek technicznych, które niestety dość często pojawiają się w przypadku zamawiania jedzenia na dowóz. Shrimp House, robicie to niezmiennie dobrze!
Tekst powstał we współpracy z Wooopit.
Tylko 100 PLN za takie wspaniałości w takiej ilości ?
Jak za darmo.
Prawie.
Bo krewetki takie tanie.