Jeszcze niespełna rok temu w tym lokalu kupowałem owoce i warzywa, a od początku września na Wita Stwosza działa Plastrami, a więc najnowszy, autorski projekt znanego choćby z programu Top Chef i restauracji Projekt Wieża, Krzysztofa Matuszkiewicza. Początkowo Plastrami miało wystartować w czerwcu, później w sierpniu, aż ostatecznie otworzyło swoje wrota tuż po rozpoczęciu roku szkolnego. Swój debiut Szef Kuchni z ekipą zaliczyli jednak na Gastro Nockach. Bardzo udany debiut, ponieważ podczas kilku edycji, na których się pojawili, kolejki do ich stoiska raczej nie ustawały. Sam miałem okazję odwiedzić ich właśnie podczas imprezy na Dworcu Świebodzkim, uznając ich pastrami najlepszym spośród testowanych. Pastrami, właśnie – początkowo, kiedy usłyszałem nazwę, spodziewałem się, że w lokalu serwowany będzie tylko ten rodzaj mięsa. Takie to moje pobożne życzenia. Rozumiem natomiast, że otwieranie baru jedynie z nieznanym w sumie jeszcze za dobrze we Wrocławiu produktem, to spore ryzyko. Dlatego też w karcie znalazło się miejsce dla kilku kanapek z różnymi rodzajami mięsa, w różnorodnym pieczywie oraz śniadania.
Właśnie na poranny posiłek wpadam do Plastrami kilka dni po otwarciu, zaraz po spotkaniu biznesowym na Rynku. Śniadania serwowane są od ósmej rano, za co wielki, ogromy plus, bo mało która streetfoodowa miejscówka decyduje się na taki krok. Duże brawa za to, tym bardziej, że opcje ranne nie są banalne, obracają się w kanapkowym klimacie i stanowią całkiem udany przedsionek do obiadowych pozycji. Chałka z pastrami i dwoma jajkami sadzonymi w zestawie z kawą za 18 zł to cena niemalże promocyjna. Szacun dla ekipy Plastrami, że poza bajglami, każde pieczywo powstaje od A do Z na miejscu w lokalu. Chałka jest maślana, delikatnie słodka i lekka jak piórko, a po przesmażeniu na tłuszczu zyskuje sporo charakteru, wzmocnionego wzorcowo spieczonym na skwarek bekonem, kiełkami, pomidorem, sosem rosyjskim oraz kawałkami peklowanego i wędzonego mostku. Pastrami smakuje lepiej niż na Gastro Nockach, jest wyraźnie wędzone, aromatyczne, mocno ziołowe i przede wszystkim nie sprawia wrażenia gumowego. Ba, wołowina jest ślicznie różowa i bez problemu rozpada się na mniejsze włókna. W przypadku tego śniadania dobrze grają ze sobą smaki – słodki i słony, chrupiący por i płynne żółtko. Jestem bardzo na tak.
Podobnie jak w przypadku kanapki pulled joe z pulled pork (21 zł). Kolejny raz moja uwagę przykuwa pieczywo. W tym wypadku maślana bułka o dużej średnicy, optymalnie spijająca wszystkie soki, lekko słodka, stanowiąca kontrę do dymnego sosu barbeque, wytrawnego, soczystego mięsa i wyrazistej, lekko ostrej cebuli. O ile kanapki z pulled pork nieco mi się przejadły, tak tę zjadłem z naprawdę dużą przyjemnością, bo nie jest przekombinowana. Ciekawe połączenie smakowe, poprawnie przygotowane mięso i ogromna porcja, którą nikt nie powinien gardzić.
Od dawna wieściłem, że moda na kanapki musi w końcu dotrzeć do Wrocławia i tak właśnie się dzieje. Szlak przecierali m.in. Pogromcy Meatów, teraz przyszła kolej na przyzwoitą robotę Plastrami, a w kolejce czekają już kolejni. Na Wita Stwosza warto wpaść zarówno na poranne sandwiche, jak i jeszcze bardziej konkretne opcje obiadowe. Zapisuję Plastrami jako miejscówkę już ciekawą, a z jeszcze większym potencjałem. Smacznego.
Plastrami
Wita Stwosza 44
Ciekawie napisane