Jeszcze do niedawna panowało przekonanie, że piwa, podobnie jak warzywa, powinno się spożywać w zgodzie z sezonowym kalendarzem, a więc w lecie coś lekkiego, w zimie coś o większej zawartości alkoholu, rozgrzewającego i konkretnego. Ba, niektórzy do tej pory stosują się do tych zasad, a sam po sobie widzę, że faktycznie chętniej sięgam po choćby portery bałtyckie w okresie jesienno-zimowym, kiedy za oknem nastaje pogoda niesprzyjająca wychodzeniu z domu. Nie mam jednak problemu z tym, aby napić się dobrego RISa czy Porter w lecie, choć przy upalnej pogodzie spożywanie piw z alkoholem na poziomie 10% może być bardzo zdradliwe. Jako że w najbliższych miesiącach cieplej już nie będzie, a bardziej spodziewać się możemy chłodów i śniegu, razem z Hurtownią Dobre Piwo przygotowaliśmy zestawienie dziewięciu piw mogących idealnie sprawdzić się w tym okresie. Stosując terminologię używaną przez największego znawcę piwa w tym kraju, Tomka Kopyrę, pośród tych kilku pozycji znajdziecie na pewno sztosy. Portery Bałtyckie kocham nade wszystkie inne piwa, dlatego też ten odcinek serii o wartych uwagi piwach jest dla mnie niezwykle ważny. Oczywiście wszystkie pozycje są obecnie dostępne w sprzedaży.
Imperator Bałtycki Sherry Oloroso BA
Browar: PINTA
Styl: porter bałtycki
Alk: 9,1% Ekstrakt: 24,7%
Podstawą tego piwa jest oczywiście słynny porter Pinty – Imperator Bałtycki. Tym razem poleżał cztery miesiące, a następnie został przelany na taki sam okres do beczek po Sherry Oloroso. O tym, że to piwo jest wyjątkowe świadczy nie tylko kwestia leżakowania w beczce, ale i specjalny, dedykowany kartonik, w którym jest sprzedawane. Pięknie to wygląda, co samo w sobie nadaje odpowiedniej powagi. Powagę mamy jednak dopiero po przelaniu piwa do szkła. Przeważają nuty winne, pojawiają się rodzynki, trochę czekolady. Sam aromat zapowiada, że będzie się działo. No i dzieje się, bo o ile ciężko powiedzieć, że wersja leżakowana przypomina klasyczną wersję porteru, to jeszcze trudniej byłoby określić ją jako słabą. Świetne piwo, gęste, likierowate, z wyraźnie zaznaczoną obecnością wiśni i czekoladowym tłem. Jeśli jeszcze traficie na sklepowej półce, bierzcie śmiało.
Imperial Geezer
Browar: Kingpin
Styl: imperial stout
Alk: 9,1%
Niesamowicie kompleksowe piwo, w którym udało się połączyć kawę, laktozę i wysoką gorycz. Piłem z nieskrywaną przyjemnością, a ponad 9% alkoholu przeszło właściwie niezauważone w smaku. Dopiero lekkie szumienie w głowie dało znać po chwili, że nie był to lekki stout. W smaku dominuje kawa, momentami idąca w zbyt kwaskową stronę, ale całościowo to bardzo udane piwo, nieagresywne, nie za słodkie, ciekawie zbalansowane i pięknie pachnące kawą.
Coffeelicious Special
Browar: Piwne Podziemie
Styl: milk stout
Alk: 6,4% Ekstrakt: 15,8%
Wielbię to piwo odkąd miałem okazję pierwszy raz go spróbować w Szynkarni. Już podstawowa wersja Coffeelicious zwala z nóg, a ta z dodatkiem kakaowca i wanilii powala mnie podwójnie. Toż to czekolada w płynie – gęsta i wyrzucająca z siebie niebywałe ilości przyjemnych dla nosa aromatów. W powietrzu unosi się zapach czekolady, wanilii, w tle majaczy kawa. Ale jeśli myślicie, że przy pierwszym łyku zaatakuje Was ogrom słodyczy, zdecydowanie się tak nie stanie. Jest słodko, to oczywiste, ale to raczej słodycz na poziomie gorzkiej czekolady. Bardziej wytrawna, nieco palona niemalże, świetna w każdym razie.
El Jaguaris
Browar: Birbant
Styl: russian imperial stout
Alk: 10,5% Ekstrakt: 24,5%
Pozostając w temacie kawy, Birbant uwarzył konkretnego RISa z dodatkiem kawy El Jaguaris – stąd nazwa piwa, przygotowanej przez zielonogórską palarnię Coffee Hunter. Nie dziwi więc fakt, że ta kawa dominuje i mnie to cieszy, bo dodatek kawy do stoutów wydaje mi się jednym z lepszych pomysłów, na jaki wpadli kiedykolwiek piwowarzy. Alkoholu jest dużo i to trochę czuć przy ogrzaniu, ale w końcu mamy chłodny wieczór, coś musi podnieść temperaturę organizmu. I El Jaguaris robi to wyjątkowo dobrze i ze smakiem.
OZ Whisky BA
Browar: Birbant
Styl: russian imperial stout
Alk: 10,5% Ekstrakt: 24,5%
Birbant zadziałał dubeltowo i od razu wyskoczył na rynek z dwoma RISami o tych samych parametrach, ale kompletnie innej charakterystyce. OZ to wywar leżakowany przez sześć miesięcy w beczce po whisky SLYRS, a więc zyskującym sobie coraz większą popularność destylacie z Bawarii. Co się zadziało w tym piwie? Jeśli spodziewacie się lubi boicie torfowych nut whisky, to biorąc pełną odpowiedzialność na siebie, mogę podpowiedzieć – bez obaw! Beczka wnosi do birbantowego RISa mnóstwo wanilii, słodyczy, smaków kojarzących się z marcepanem, orzechami włoskimi, dębiną. Jest słodko, jak dla mnie zdecydowanie #TeamSłodyczka, ale przewodnim motywem jest wyraźna beczkowość, co poczytuję zdecydowanie na plus. Cieszy fakt, że w smaku właściwie niewyczuwalny jest alkohol.
Porter Warmiński
Browar: Kormoran
Styl: porter bałtycki
Alk: 9% Ekstrakt: 21%
Dla wielu najlepszy polski porter, a na pewno najbardziej dostępny z tych wartych poświęcenia im uwagi. Według najpopularniejszej na świecie platformy do oceniania piwa Ratebeer, Porter Warmiński zajmuje 20 miejsce wśród najlepszych na świecie w swoim stylu. Piwo wygląda zjawiskowo, jest czarne, otoczone beżową czapą piany i pachnie mieszanką palonych słodów, śliwki i karmelu. Śliwka pojawia się także w smaku, towarzyszy jej solidna paloność i słodowy podkład. Jeśli nie możecie się przekonać do porterów i nie posmakuje Wam Warmiński, to już chyba żaden.
Komes Porter
Browar: Fortuna
Styl: porter bałtycki
Alk: 9% Ekstrakt: 21%
Porter z Fortuny jest opcją jeszcze tańszą od Warmińskiego. Jeśli dobrze traficie, istnieje szansa, że zakupicie go mniej, niż 5 zł. Osobiście często marynuję w nim mięso, czego efekt opisywałem Wam niegdyś na blogu. O ile można powiedzieć, że nos jest w stanie wyczuć słodycz, to takie wrażenie odnoszę za każdym razem właśnie w przypadku Portera z serii Komes. Ta słodycz jest obecna przez całą degustację, choć na szczęście nie idzie w stronę ulepku, a to dzięki palonej kontrze i charakterystycznym nutom śliwkowym, jakie w tym wywarze wyczuwam zawsze.
Komes Barley Wine
Browar: Fortuna
Styl: barley wine
Alk: 12% Ekstrakt: 27%
Sama Fortuna nie jest typowym browarem rzemieślniczym, bo warzy na dużo większą skalę, ale jest jednym z tych regionalnych, starających się gonić uciekającą ciągle piwną rewolucję. Po wspomnianym powyżej porterze czy RISie, przyszła kolej na wino jęczmienne, a więc barley wine. Potężne barley wine z ekstraktem 27 stopni plato nie wskakuje automatycznie do światowej czołówki, ale zdecydowanie nie rozczarowuje i stanowi przykład, że jeśli się chce, to można. Jest słodko, jest trochę alkoholowo, a z drugiej strony ciężko, żeby nie było alkoholowo, skoro na skali wskaźnik pokazuje 12%. Karmel i suszone owoce to najczęstsze skojarzenia, jakie przychodzą mi do głowy wraz z kolejnym łykiem. Jeśli macie kompana w piwnych wędrówkach po stylach, zalecam wypić wywar z Fortuny pół na pół, bo chwilami robi się męczące.
ART+12
Browar: Stu Mostów
Styl: Mango, Strawberry and Raspberry Ale
Alk: 3,5% Ekstrakt: 11%
Na koniec coś na przepłukanie gardła, oczywiście w formie żartobliwej, a to dlatego, że powstałe w kooperacji z uznanym norweskim browarem Haandbryggeriet, piwo ART+12 jest zwyczajnie w świecie zjawiskowe. Owocowe w opór – w środku znajduje się mieszanka mango, truskawki i malin, profilująca wywar w mocno owocową stronę. I rzeczywiście jest intensywnie owocowo, rześko, a przy tym z lekką goryczką i bardzo pijalnie, bo nie należy zapominać, iż to tylko 3,5% alkoholu.